Miasto, w którym zatrzymywać się nie ma po co, czeka na amerykański cud
niedziela,
19 lutego 2017
Orzysz – miasto szczególne, takie, w którym wojsko jest od ponad 300 lat. W czasach Polski Ludowej nie można tu było robić zdjęć, nawet się zatrzymywać, dzisiaj – jak mówią niektórzy mieszkańcy – zatrzymywać się nie ma po co. W jednym wszyscy są zgodni – gdyby nie wojsko, tego miasta dawno by już nie było. A receptą na powolny upadek mają być Amerykanie.
Rada Gminy w Orzyszu zdecydowała o bezpłatnym przekazaniu budynku Fundacji na Rzecz Obronności i Bezpieczeństwa Kraju „Combat Alert”.
zobacz więcej
– Wszystko zawsze tu zależało od wojska. I w dawnych czasach, i teraz. Nic się nie zmienia, tylko się ludzie zmieniają, którzy do nas przyjeżdżają – wspomina Stanisław, mieszkaniec Orzysza.
Przyjedzie jeden z czterech batalionów bojowych – to efekt szczytu NATO w Warszawie. Około 1400 żołnierzy, którzy będą tutaj przez 15 lat w 9-miesięcznych kontyngentach. Mają strzec tzw. przesmyku suwalskiego – miejsca, w którym w przypadku wojny Rosjanie mogą próbować przebijać się z Białorusi do obwodu kaliningradzkiego i odciąć kraje bałtyckie od reszty NATO.
– To musi wywrzeć jakiś wpływ na Orzysz – mówi z przekonaniem burmistrz tego mazurskiego miasteczka.
Dlatego w Orzyszu pełna mobilizacja. Przynajmniej wśród samorządowców. Organizują spotkania z przedsiębiorcami, przymierzają się do aplikacji na telefon, która poprowadzi amerykańskich żołnierzy tam, gdzie powinni trafić.
Choć na razie trafiać nie ma właściwie gdzie. Wypicie kawy przed godziną 11 zakrawa o cud. Restauracji, kawiarni i hoteli jest jak na lekarstwo.
Kuszenie... folklorem
– Przygotowujemy imprezy dedykowane dla nich. Z tego, co wiemy, podoba im się folklor – mówi Zbigniew Włodkowski, burmistrz Orzysza. – Nie wiemy jeszcze, jakie są oczekiwania. Ale trzeba się przygotować. To są młodzi chłopcy, którzy po pracy będą chcieli gdzieś wyjść. Wiemy też, że daleko nie mogą się oddalać, bo mają określony czas dotarcia do koszar w razie alarmu.
Bo właściwie wojska NATO stacjonować będą w pobliskim Bemowie Piskim. Przy tej miejscowości sześciotysięczny Orzysz to niemal metropolia.
To tu zlokalizowany jest ośrodek szkolenia poligonowego Wojsk Lądowych – największy poligon w Polsce. Leży na pograniczu Krainy Wielkich Jezior Mazurskich i Pojezierza Ełckiego – wciśnięty pomiędzy jeziora.
Jedno z niewielu takich miejsc w kraju, gdzie zwykłe wyjście po grzyby do lasu może faktycznie grozić śmiercią. Tabliczki informujące o tym, ustawione wzdłuż całej długości drogi, nie są tylko reliktem „czasów słusznie minionych”.
Wojskowa stolica Polski
I nie bez przyczyny Orzysz przez lata nosił miano wojskowej stolicy Polski. Bo wojsko tu jest niemal od zawsze. Dokładnie od 1753 roku. Orzysz prawa miejskie otrzymał zaledwie 31 lat wcześniej. Wojsko pruskie, niemieckie, rosyjskie, ludowe, polskie. Teraz zawodowe.
– Oni tu w większości nie mieszkają, oni tu tylko pracują w jednostce. O godzinie piętnastej na skrzyżowaniu widać, jak rozjeżdżają się do Ełku, Mikołajek czy Giżycka. Wolą dojeżdżać, niż osiedlać się tu. To miasto, niestety, nie ma perspektyw – mówi Remigiusz, właściciel sklepu w Orzyszu.
W sklepie pomaga mu córka. I tak jak wielu wojskowych z orzyskiej jednostki – ona też pracuje tu, mieszka w oddalonym o 26 kilometrów Ełku.
– Gdyby zniknęła jednostka z Orzysza, emeryci pewnie dożyliby swoich lat, ale młodzi już się stąd wynoszą. Rocznie z Orzysza wyprowadza się około setka osób i podejrzewam, że to wszyscy młodzi. Tutaj, żeby dojechać na przykład z Ełku, to moment – dodaje Ania.
Aż tak źle faktycznie nie jest – populacja zmniejsza się, choć nie o sto, a o kilkadziesiąt osób rocznie – wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Jednak tendencję mieszkańcy definiują trafnie. To, co widać „na oko”, potwierdzają liczby. Dwadzieścia lat temu w Orzyszu osób po sześćdziesiątce było około 600, dziś dwa razy tyle.
Tymczasem miasto żyje raczej swoją legendą. Legendą miasta garnizonowego. „Było kiedyś takie hasło – Orzysz to miasto, Mikołajki to bajki” – mówi z dumą burmistrz, podkreślając przedwojenny rozkwit miasta.
Tu zatrzymać się nie wolno
W okresie międzywojennym działało tu 6 restauracji, 1 kawiarnia, 2 pijalnie piwa oraz 1 winiarnia, kilka hoteli i basen, który zimą zmieniał się w lodowisko.
Rozwój miasta napędzał rozwój kolei.
Do Pisza i Giżycka dziennie kursowało sześć pociągów. Dziś tory służą już głównie wojsku, które tą drogą przemieszcza swój sprzęt. A dworzec niszczeje od lat.
Powojenny Orzysz to Orzysz zablokowany przez wojsko. Od lat siedemdziesiątych – miasto legenda – z jednostką karną, słynną JW 1370. Obiekty turystyczne – to były obiekty wojskowe. Malownicze niegdyś miasteczko na Mazurach, z niemal ogólnym zakazem fotografowania. Wystarczyło zatrzymać się na chwilę, a już po kilku minutach zjawiali się mundurowi. A mimo to miasto żyło.
– To było zamknięte wojskowe miasto. Tu były i restauracje, i dyskoteki, i kluby, przedszkole, a nawet kino wojskowe. Wszystko było poza jednostką – wymienia Teresa, mieszkanka Orzysza. – To nie tak, że był taki marazm jak teraz. Teraz wojsko nie ma już nic.
– Mamy budynki, które pozostały po wojsku. Ten pałacyk opuszczony to jest budynek, który był kiedyś budynkiem generalskim. Nie miał szczęścia, jest pod opieką konserwatora, dlatego nikt nie chce go kupić. Są budynki, w centrum miasta, które mają jeszcze drewutnie, ale staramy się doprowadzić do nich ciepło. Ktoś kiedyś popełnił błąd, w centrum niedużego miasteczka wybudował hotel o kubaturze 4,5 tys. metrów kwadratowych – wymienia burmistrz Orzysza.
Drugi oddech
Wojsko zmodernizowało koszary, w miejsce drewnianych powstały murowane warsztaty. Mogą teraz pomieścić około 5 tysięcy żołnierzy w tak zwanych domkach wagonowych i pod namiotami. Tymczasem miasto „przespało” czas, gdy unijne dotacje płynęły na Warmię i Mazury szerokim strumieniem.
Teraz ma złapać drugi oddech.
– Myślę, że to troszeczkę da takiej witalności temu miastu. Choć trudno się spodziewać, że będą całe popołudnia spędzać w Orzyszu – mówi Teresa.
– Nie ma tutaj cudów i Amerykanie tego nie zmienią – przypuszcza Ania, mieszkanka Orzysza.