Po godzinach

Zamach pod bokiem Putina. Samotny wilk i kontrrewolucja

Takiego aktu terroru w centralnej Rosji nie było od siedmiu lat. Miejsce i czas politycznie sprzyjają reżimowi. Jeśli wszystko potoczy się według scenariusza nakreślonego w pierwszych godzinach po ataku, znów ujrzymy Rosjan, jednoczących się wokół wodza, a fala protestów wytraci na sile. Tak jak w wielu podobnych sytuacjach wcześniej. Chyba, że Kreml znów się przeliczy, tak jak przeliczył się, lekceważąc kampanię Nawalnego przeciwko Miedwiediewowi.

Jedną z cech putinowskiej Rosji jest to, że po każdym poważnym zamachu terrorystycznym pojawiają się natychmiast dwie wersje, co do jego autorstwa. Pierwsza: to atak na władzę. Druga: to władza za tym stoi.

Bardzo rzadko dotąd udawało się ustalić z całą pewnością, z dowodami w ręku, która z tych wersji jest prawdziwa. Prawdopodobnie i teraz pozostanie wiele wątpliwości. Wątpliwości co do źródeł zamachu 3 kwietnia w Sankt Petersburgu nie zmieniają jednak jego konsekwencji politycznych.
Trop

Eksplozja na Drugiej Linii metra nastąpiła o 14.40 w trzecim wagonie pociągu, zaraz po tym, jak ruszył ze stacji Siennaja Płoszczadź. Załoga po wybuchu postanowiła nie zatrzymywać się, ale dojechała do stacji Technołogiczeskij Institut, gdzie zaczęto udzielać pomocy poszkodowanym. Liczba ofiar śmiertelnych dobę po ataku wynosiła czternaście, w szpitalach przebywało jeszcze około pięćdziesięciu osób.

Także nazajutrz po zamachu Komitet Śledczy oświadczył, że sprawcą był zamachowiec samobójca, którego szczątki znaleziono w wagonie. Początkowe doniesienia mediów i służb specjalnych Kirgistanu zostały szybko potwierdzone: sprawcą był niejaki Akbarżon Dżaliłow. Urodził się w Kirgistanie, ale kilka lat temu z rodziną przeniósł się do Rosji. Już wskazanie takiej właśnie osoby oznaczało, że oficjalnie przyjęta zostanie wersja o zamachu islamskiego terrorysty. I faktycznie, tego samego dnia media podały, że Dżaliłow był związany z radykalnymi islamistami. Taką wersję umacnia fakt, że w Syrii walczy po stronie Państwa Islamskiego nawet około dwóch tysięcy ekstremistów z Kirgistanu. Zamachu w metrze Dżaliłow miał dokonać w pojedynkę. Taka wersja załatwiłaby wiele spraw śledczym: zamachowiec zginął, wspólników brak, sprawa rozwiązana.

Tezę o odpowiedzialności – choćby i pośredniej – Państwa Islamskiego umacniać będą dwa wydarzenia, które miały miejsce tuż przed i zaraz po zamachu nad Newą. Zresztą taki schemat działał już kiedyś, gdy wielkie zamachy w Moskwie poprzedzało kilka mniejszych incydentów w innych regionach kraju. Otóż tym razem najpierw doszło do ataku bazę Gwardii Narodowej w Czeczenii, a w nocy z 3 na 4 kwietnia zastrzelono dwóch funkcjonariuszy drogówki w Astrachaniu. W obu przypadkach wina spadła na radykalnych islamistów.
Sojusz?

Wersję o islamistycznym motywie zamachu potwierdzać ma fakt, że w tym czasie w Petersburgu przebywał Putin. Ma to sugerować, że zamach był wymierzony politycznie w niego – miał pokazać siłę terrorystów i kompromitować prezydenta, który od dawna mówił, że w przeciwieństwie do Europy, gdzie regularnie dochodzi do zamachów, Rosja jest bezpieczna.

– Sam fakt, że ten akt terrorystyczny został przeprowadzony w momencie, gdy w mieście znajdował się szef państwa, zmusza do zastanowienia i zwraca uwagę. Jest to przedmiot do analizowania przez służby specjalne – powiedział rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Inna sprawa, że Putin ani przez moment nie był zagrożony.

Ale oczywiście sprawę znów wykorzysta, by kolejny raz wzywać Zachód do wspólnej wojny z dżihadystami. To dlatego Pieskow podkreślał, że Rosja, podobnie jak inne państwa, znajduje się na „pierwszej linii frontu walki z terroryzmem międzynarodowym”, a żaden kraj na świecie „do tej pory nie zdołał odnieść w pojedynkę zwycięstwa nad terroryzmem”.

Natychmiast także na Zachodzie odezwali się zwolennicy antyterrorystycznej koalicji z Moskwą, gotowi na ołtarzu takiego przymierza złożyć ofiarę chociażby z Ukrainy.
Kontrrewolucja

Jeśli masowe demonstracje z ostatnich dni marca co niektórzy na wyrost zaczynali już określać początkiem rewolucji, to zamach w Petersburgu dał sygnał do kontrrewolucji. Przede wszystkim atak odsuwa na plan dalszy główną narrację ostatnich dni: wielkie antykorupcyjne marsze 26 marca, problemy Miedwiediewa, postawienie pod znakiem zapytania skuteczności polityki Kremla.

Nowa sytuacja oznacza koniec dywagacji na temat słabości reżimu i spekulacji o nadchodzącej rewolucji. Zamiast dyskusji o korupcji, niezadowoleniu ludzi, kłopotach gospodarczych, znów najważniejsze będzie bezpieczeństwo. A w tym temacie Putin czuje się najlepiej.

Na pewno wykorzysta atak, by mocniej dławić opozycję. Oczywiście takie opinie, jak Aleksandra Prochanowa, to margines, ale warto zwrócić uwagę, że się pojawiają i są nagłaśniane. Prokremlowski pisarz i analityk polityczny powiedział w popularnym telewizyjnym programie, że zarówno opozycyjne protesty, jak i zamach w metrze, były zaplanowane przez ten sam wrogi władzom ośrodek. To nic innego jak wezwanie reżimu do brutalnej rozprawy z przeciwnikami. Do chwili zamachu represje były bardzo źle postrzegane na świecie, mogły też szkodzić władzy w oczach wielu Rosjan. Po zamachu każde działanie służb będzie usprawiedliwione.

Służby specjalne znów zapewne otrzymają nowe kompetencje i nowe tajne finansowanie. Można oczekiwać inicjatyw legislacyjnych idących ku jeszcze większemu zaostrzeniu prawa. A sam Putin, startując w wyborach prezydenckich, będzie mógł się prezentować jako człowiek silnej ręki.
Czystka?

Szok po zamachu Putin może wykorzystać przeciwko opozycji, sam fakt, że do ataku dopuszczono – przeciwko części elit. Ale też załatwiając własne sprawy. Kto by ośmielił się krytykować (w kraju czy za granicą) prezydenta, któremu wszyscy ślą kondolencje, a który nazajutrz po zamachu podpisał dekret zwalniający z obowiązku podatkowego objętych zachodnimi sankcjami. Robiąc ogromny prezent swym przyjaciołom i wspólnikom.

Niezapobieżenie zamachowi może się stać pretekstem do głębokiej czystki w strukturach siłowych. Warto wspomnieć 1995 rok, gdy po zajęciu szpitala w Budionnowsku przez Czeczenów i krwawym finale operacji antyterrorystycznej stanowiska stracili dyrektor FSB Siergiej Stiepaszyn, szef MSW Wiktor Jerin, a i minister obrony Paweł Graczow podał się do dymisji.

Teraz kozłem ofiarnym może być FSB. Uwagę zwraca tu przeciek w „Kommiersancie”, który twierdzi, powołując się „pewne źródła”, że FSB wiedziała o przygotowywaniu zamachów, że nawet podsłuchiwała telefony terrorystów, ale zlekceważono sygnały. Dlaczego zlekceważono? Bo służby były skoncentrowane na demonstracjach 26 marca? Były zajęte zabezpieczeniem wizyty Putina w Petersburgu? Nieważne, grunt że za to mogą zapłacić nawet wysoko postawieni lokatorzy Łubianki.
Powtórka?

Jak zawsze po takim zamachu, Putin wykorzysta go do umocnienia reżimu, do dokręcenia śruby Rosjanom, do zwiększenia swojej popularności, do przekonania zachodnich przywódców, że powinni pójść na ustępstwa w Syrii czy na Ukrainie w zamian za współpracę w walce z dżihadystami. Pytanie, czy tym razem to znów zadziała. Wszak to pierwszy duży atak terrorystyczny w centralnej Rosji od siedmiu lat.

I tym razem, jak poprzednio, pojawiają się opinie, że Rosjanie raczej zinterpretują zamach jako słabość Putina, jako fiasko jego antyterrorystycznej polityki, a w efekcie popularność przywódcy się zmniejszy, a reżim osłabnie. Putin może stracić, a nie zyskać na ostatnim zamachu, jeśli przebije się do publicznej dyskusji głos tych, którzy pytają otwarcie: czy tego nie zrobiły służby, tak jak z zamachami na budynki mieszkalne w 1999 r.?

Może stać się tak – i na to liczą krytycy reżimu – że zamach z 3 kwietnia nie przykryje demonstracji z 26 marca, a wręcz przeciwnie: będzie drugim, obok protestów, sygnałem słabnięcia reżimu.
Zdjęcie główne: Takiego aktu terroru w centralnej Rosji nie było od siedmiu lat (fot. PAP/EPA/megapolisonline.ru)
Zobacz więcej
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„To była zabawa w śmierć i życie”. Od ćpuna po mistrza świata
Historię Jerzego Górskiego opowiada film „Najlepszy” oraz książka o tym samym tytule.
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„Geniusz kreatywności”. Polka obok gwiazd kina, muzyki i mody
Jej prace można podziwiać w muzeach w Paryżu, Nowym Jorku czy Londynie.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
Zsyłka, ucieczka i samobójstwo. Tragiczne losy brata Piłsudskiego
Bronisław Piłsudski na Dalekim Wschodzie uważany jest za bohatera narodowego.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
„Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski”. Pierwszy Ułan II RP
Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski skupia w sobie losy II RP.
Po godzinach wydanie 3.11.2017 – 10.11.2017
Kobiety – niewolnice, karły – rekwizyty. Szokujący„złoty wiek”
Służba była formą organizacji życia w tej epoce. Każdy kiedyś był sługą, nawet królewski syn.