„Wszyscy wymyśliliśmy sobie Putina”. Kto na Kremlu rozdaje prawdziwe karty?
niedziela,
21 maja 2017
Przyjęło się sądzić, że wszystkie kluczowe decyzje w Rosji podejmuje jeden człowiek – Władimir Putin. To tylko część prawdy, ponieważ – jak dowodzi najlepiej poinformowany dziennikarz Michaił Zygar – prezydent to nie jedna osoba, a ogromny, zbiorowy rozum. „To dziesiątki, a może nawet setki ludzi, które codziennie zgadują, jakie decyzje powinien podjąć Putin” – pisze w swojej książce „Wszyscy ludzie Kremla”. Nasuwa się więc pytanie, kto właściwie rządzi Rosją?
Władza, której nie chciał
Gdy w 1999 roku najbliższe otoczenie Borysa Jelcyna poszukiwało następcy dla prezydenta, nikt początkowo nie wskazywał na 47-letniego dyrektora Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Szerzej nieznany czekista, wcześniej był prawą ręką byłego mera Petersburga Anatolija Sobczaka. Pomimo to, dzięki poparciu m.in. Anatolija Czubajsa i Borisa Bieriezowskiego, został mianowany premierem, a po dymisji Jelcyna tymczasowym prezydentem Rosji. Padło na niego, choć nigdy nie walczył o władzę, a pewnie nawet jej w ogóle nie chciał.
– Putin to nie był polityk, który pnie się w górę, pokonuje rywali, bierze udział w publicznych sporach czy wreszcie startuje w wyborach – podkreśla Zygar. W tych jednak musiał wziąć udział, by przypieczętować prezydenturę. W wyborach, które odbyły się już w marcu 2000 r. uzyskał 52,9 proc. głosów i tym samym triumfował w pierwszej turze. Skuteczne przekazanie władzy to zasługa Aleksandra Wołoszyna, który pozostał szefem prezydenckiej administracji.
– Jak ceny ropy jeszcze bardziej spadną, to Rosji już nie będzie – przewiduje Wiktor Suworow, były oficer radzieckiego wywiadu GRU.
zobacz więcej
Samotny i nikomu nieznany
Nowy przywódca sprawiał wrażenie zaskoczonego tym, na jakie wyżyny wyniósł go los, jakby ogarnięty lękiem wysokości. Przyjaciel nowego prezydenta i bankier powiązany z „Rodziną” Siergiej Pugaczow wspomina, że Putin na początku swojej misji był samotny, ale spodobało mu się nowe życie. „Nęcił go skok w komfort i prezydenckie przywileje” – pisze Zygar.
Zaskoczony nim był też cały świat, bo nikt kompletnie nie znał następcy Jelcyna i nie wiedział, czego się spodziewać. Zaprezentował się jako prozachodni liberał obiecujący reformy i postęp na wzór zachodni. – Pamiętam spotkania z rekinami biznesu w Moskwie, na które przychodził jeszcze bez carskiej oprawy, tylko jako normalny polityk – wspomina Wacław Radziwinowicz, były korespondent w Rosji. Wzorem dla Putina był ówczesny premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, z którym postanowił nawiązać przyjacielskie kontakty.
Rosja w NATO?
To było dopiero pierwsze wcielenie, bo w ciągu kolejnych lat przepoczwarzał się jeszcze kilkukrotnie. Putin Lwie Serce, Putin Wspaniały, Putin Groźny czy wreszcie Putin Święty. To szczególnie działało na użytek wewnętrzny, ale wobec świata również nie był ciągle taki sam. Mało kto pewnie pamięta, że bardzo poważnie myślał o tym, by Rosja stała się członkiem NATO. Z kolei w 2008 roku w Bukareszcie, w czasie spotkania Rady NATO-Rosja, ostrzegał George'a W. Busha przed wstąpieniem Ukrainy w szeregi Sojuszu.
Zygar podkreśla, że aneksja Krymu czy wojna w Donbasie nie były wcale reakcją na wydarzenia na Ukrainie, ale zaplanowaną akcją, zanim do czegokolwiek doszło. Na tym tle widzimy Putina jako groźnego, wojennego przywódcę, który ma ambicję stanąć na czele światowych sił antyliberalnych. – Wzywa konserwatystów, by jednoczyli się wokół wartości tradycyjnych przeciw Zachodowi i globalizacji. Prowadzi wojny, próbuje instalować przychylnych sobie polityków na czele państw – wylicza autor książki. Przypominanie kim był, a jaki jest obecnie gospodarz Kremla, służy demaskowaniu jego i najbliższego mu otoczenia.
Festiwal typu: „który pomysł chwyci”
– Są w Rosji dwa powiedzenia, że „elity kładą się pod wodza”, co oznacza że zachowują się, jak on chce. Drugie zaś mówi, że „świta robi króla”. Widzimy, jak oni się kładą pod Putina, starają się zgadnąć, kto jest ważny – zauważa Radziwinowicz. Kolejni ludzie przychodzą, rosną w siłę, uzyskują „dostęp do ucha”, obrastają bogactwami, a następnie odchodzą, czy co gorsza przepadają. Jest to wielobarwna grupa osób, która przez lata podtrzymywała „królewskość” Putina.
Michaił Zygar dodaje, że „nie tyle wiedzą, o co chodzi Putinowi, ile starają się zgadnąć, jakie jest jego życzenie i w którym kierunku pójdzie”. – Mamy do czynienia ze stałym festiwalem zastanawiania się, który pomysł chwyci. W ten sposób naprowadzają Putina na różne rzeczy, lepiąc jego aktualne wcielenie – wyjaśnia autor książki „Wszyscy ludzie Putina”.
Stąd wniosek, że sam pewnie nie chciał zamykać wszystkich niezależnych stacji telewizyjnych, popierać Wiktora Janukowycza czy zorganizować igrzysk olimpijskich w Soczi. – To ludzie z jego otoczenia myśleli, że odgadują jego zamysły, a urzeczywistniali własne – zauważa Zygar.
Grupa „sobotnia” i grupa „niedzielna”
Samą świtę prezydenta Rosji dzieli on na dwie części. Pierwsza to tzw. „grupa sobotnia”, czyli członkowie Rady Bezpieczeństwa, którzy co sobotę zjeżdżają do Nowo-Ogariowa, gdzie Putin ma swoją podmoskiewską rezydencję. Są wśród nich politycy m.in. minister obrony Siergiej Szojgu, sekretarz Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew, szef FSB Aleksandr Bortnikow czy szef administracji prezydenta Siergiej Iwanow.
Drugą, zwaną „niedzielną” stanowią biznesmeni i przyjaciele z dawnych lat, którzy zjawiają się w tym samym miejscu na szaszłyki. To z nimi prezydent czuje się najlepiej, ponieważ łączy ich strach przed światem zewnętrznym i pogląd, że Rosja jest otoczona przez wrogów. Przybrał on na sile po wprowadzeniu przez Zachód sankcji, które bezpośrednio dotknęły takie osoby, jak: Władisław Surkow, Jurij Kowalczuk czy Giennadij Timczenko. W wywiadach nie raz chełpili się oni swoją gotowością do poświęcenia dla Putina swojego dobrobytu.
„Jeśli nie Putin, to kto?”
W zamian za tak lojalną postawę, niejednokrotnie mieli wpływ na podejmowane decyzje, choćby wtedy, gdy przekonali Putina, by kandydował na drugą kadencję, ponieważ rezygnacja byłaby niebezpieczna dla niego samego. Przez kilkanaście lat krąg ludzi bliskich coraz bardziej zacieśniał się wokół niego, odgradzając od rzeczywistości. Dbali tym samym o interes prezydenta, ale nie mniej o własny, oparty na zażyłości z Putinem. „Jeśli nie Putin, to kto?” – brzmiały hasła na demonstracjach poparcia w 2012 roku. Zdaje się, że do takiego właśnie myślenia przywykła też większość rosyjskiego społeczeństwa.
– Dzisiejszy obraz Putina, podobnie jak poprzednie wymyślony został za niego, zarówno przez świtę, jak i zachodnich partnerów oraz dziennikarzy. Wszyscy wymyśliliśmy sobie własnego Putina – pisze wprost Zygar. Przed nim jeszcze jedna, rozpoczynająca się w 2018 roku kadencja, według konstytucji ostatnia, ale czy na pewno? – To prawdopodobnie wcale nie ostatni Putin – prorokuje dziennikarz.