Brutalne morderstwo, proces stulecia i medialny cyrk
sobota,17 czerwca 2017
Udostępnij:
To była historia jak z sensacyjnego filmu. Ginie piękna, młoda kobieta. Oskarżenie pada na człowieka uosabiającego amerykański sen. Ten ucieka przed policją, w końcu staje przed sądem. Po drodze są oskarżenia o rasizm, seks, domową przemoc, filmowe gwiazdy, płaczące kobiety i rozwrzeszczany tłum, oratorskie popisy adwokatów, prokuratorzy w roli celebrytów, i wszechobecne media. Gdy O.J. Simpson stanął przed sądem, tragedia dwóch ofiar zamieniła się w medialne show.
Marzec 2013 roku. Katarzyna W., której dziecka szukało pół Polski, a które jak później twierdziła miało „wyśliznąć się z kocyka” jest transportowana do sądu. Jej drogę minuta po minucie śledzi z powietrza Błękitny24. – To już lekka przesada – komentuje jeden z dziennikarzy.
Inny czas, inna redakcja. Dzwoni starsza kobieta. Mówi, że syn chce ją wyrzucić z mieszkania, że ma trudną sytuację... – Będzie pani płakać? – pyta dziennikarz. – Będę – odpowiada. – To przyjedziemy.
#wieszwiecej | Polub nas
2015, 2016, 2017. W Afganistanie czy Iraku wybucha bomba. – Coś tam się stało? – pyta wydawca. – Na razie tylko ranni. – To poczekajmy.
Czerwiec 2017. Matka zostawia dwie dziewczynki w samochodzie i idzie na imprezę. Wraca po 15 godzinach. Dziewczynki są w stanie agonalnym. Żadna nie przeżyje następnych kilkunastu godzin. Informację „klika” ponad 20 tysięcy osób.
Tragedie, masakry i ludzkie nieszczęścia sprzedają się najlepiej. Nie od dziś. I nic nie pokazało tego lepiej, niż historia gwiazdy futbolu O.J. Simpsona, gdy news zamienił się w show, a ludzka tragedia w sądową operę mydlaną w odcinkach.
Pościg za białym Bronco
Mijają 23 lata, od wydarzenia, które na zawsze zmieniło oblicze mediów, a szczególnie telewizji, najpierw w Ameryce, później – na całym świecie. Gdy informacja stała się rozrywką.
17 czerwca 1994 roku. Ulicami Los Angeles jedzie biały Ford Bronco. Nie przekracza dozwolonej prędkości, a zwykle zatłoczone ulice są wyjątkowo puste. Za samochodem w niewielkiej odległości jadą policyjne radiowozy.
W tym czasie wszyscy zastanawiają się gdzie jest OJ Simpson. O 11 miał zgłosić się na policję. Był podejrzany o udział w zabójstwie byłej żony i jej przyjaciela. – OJ, gdziekolwiek jesteś. Ze względu na twoją rodzinę, ze względu na twoje dzieci, proszę poddaj się, gdziekolwiek teraz jesteś – od tego apelu rozpoczął o godzinie 17 swoją konferencję Robert Shapiro, prawnik gwiazdy futbolu.
List znaleziony w domu Simpsona czyta Robert Kardashian.
„Do tych, których to interesuje…” – pisze Simpson. Dziękuje fanom i przyjaciołom, twierdzi że nie miał nic wspólnego ze śmiercią Nicole Brown. „Nie żałujcie mnie. Miałem wspaniałe życie” – dodaje.
– Tu A.C., mam O.J. w aucie. Musicie powiedzieć policjantom, żeby się odsunęli. On ciągle żyje, ma broń przystawioną do głowy – informował w tym czasie policyjną dyspozytornię Al Cowlings przyjaciel O.J. Simpsona, który prowadził auto z podejrzanym na pokładzie. Samochód nie przekraczał 35 mil na godzinę. Za nim ciągnęła się kawalkada radiowozów.
To wtedy nietypowa eskorta zaczyna wzbudzać zainteresowanie reporterów patrolujących miasto z powietrza. 2 godziny później niemal każda stacja transmitowała na żywo pościg za O.J. A nad samochodem unosiło się kilkanaście helikopterów stacji telewizyjnych. Pościg z zapartym tchem śledziło 95 milionów Amerykanów. NBC przerwało finały NBA, by przenieść się przed dom gwiazdy futbolu.
„Teatr absurdu”
– To czego jesteśmy świadkiem dziś to współczesna tragedia o szekspirowskich proporcjach rozgrywana na żywo, na ekranach telewizorów – relacjonował w studiu NBC Tom Brokaw.
– Widzimy 7 helikopterów w powietrzu – mówiła z kolei dziennikarka siedząca w samochodzie śledzącym policyjną kawalkadę.
– Jadą już jakiś czas, pytanie na ile wystarczy im paliwa – zastanawiał się reporter w helikopterze.
Telewizje przerywały program, a widzowie śledzili kilkugodzinny pościg. Na chodnikach i poboczach gromadzili się widzowie, dopingujący, kibicujący amerykańskiej legendzie.
– To był teatr absurdu – wspominała po 20 latach od tych wydarzeń Colleen Williams z KNBC. Musiała zrezygnować z zaplanowanych wcześniej wywiadów i śledzić nietypowy pościg. – Nie ma lepszego słowa by to opisać niż „dziwaczne” od początku do końca. To było na prawdę dziwne.
– Internet zaczął się przekształcać w medium łatwo dostępne i popkulturowe jesienią 1993 roku, gdy pojawiła się łatwa w obsłudze przeglądarka graficzna. Ale to telewizja miała monopol na informację, media społecznościowe jeszcze nie istniały – mówi portalowi tvp.info Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, politolog, amerykanista, dziennikarz i dyplomata.
Chwilę przed 20 biały Ford Bronco zajechał przed dom O.J. Simpsona. W eskorcie kilkunastu radiowozów. W domu czekali kolejni policjanci, na dachu rozmieszczono snajperów, policja starała się usunąć gapiów, a tych przybywało z minuty na minutę.
– To surrealistyczna scena, wiele osób dopinguje, wielu przyniosło transparenty – mówił dziennikarz relacjonujący sytuację sprzed domu futbolisty.
– To jakieś szaleństwo, nigdy nie widziałem czegoś takiego – komentował reporter w helikopterze.
Po rozmowie z prawnikami Simpson się poddał. W jego samochodzie policja znalazła ponad 8 tys. dolarów w gotówce, ubrania, sztuczne wąsy, paszport oraz naładowany pistolet.
I to nie był koniec, a początek medialnego show. Pół roku później, rozpoczął się „proces stulecia”. A wszystko pod okiem kamer – po raz pierwszy w historii telewizji na żywo transmitowano rozprawę sądową.
– Wcześniej widzowie oglądali programy rozrywkowe i przełączali się na wiadomości, w tym czasie oglądali wiadomości i przełączali się na rozrywkę – podsumowuje Colleen Williams.
Remembering my LA bureau time. #OJSimpson saga began on this day '94 with murders of Nicole Brown Simpson and Ron Goldman pic.twitter.com/hAzh2JYPZA
Sam proces także można było uznać za rozrywkę. – Odbywały się publiczne demonstracje przed sądem, różni ludzie wykorzystując zainteresowanie mediów mieli okazję się pokazać całemu światu, organizowali happeningi, nakładali przebrania, ale trudno tu mówić o infotainment. Taki termin pasuje do wydarzeń lżejszych, zawierających dodatkowe elementy rozrywkowe. Tu jednak chodziło o dwie ofiary śmiertelne – zaznacza dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas.
Medialny show
Typowy dzień ekip telewizyjnych rozpoczynał się w okolicach czwartej rano. Rozstawiano sprzęt, dziennikarze przygotowywali się do wejść na żywo. W trakcie ważnych momentów procesu, jak wybór ławy przysięgłych czy ogłoszenie wyroku przed sądem znajdowało się około trzech tysięcy dziennikarzy i członków telewizyjnych ekip.
Dziennikarze okupowali budynek sądu przez dziewięć miesięcy (fot. Stewart Cook/Stringer/Hulton Archive/Getty Images)
Prokuratorzy i adwokaci stali się celebrytami. Brukowce analizowały wszystko – od argumentów stron po zmiany fryzury prokurator. Relacje z procesu trafiały na pierwsze strony gazet. Telewizje miały własnych ekspertów, którzy w studiu wyjaśniali zawiłości procesu, a którzy później robili zawrotne kariery. Bez procesu O.J. Simpsona nie byłoby takiego telewizyjnego zjawiska jak rodzina Kardashianów. I to zainteresowanie „dream team”, bo tak nazywani byli prawnicy futbolisty wykorzystał po mistrzowsku.
Początkowo wydawało się, że tego procesu nie da się przegrać. Simpson nie miał alibi, na drzwiach jego samochodu prowadzący sprawę detektyw Mark Furhman znalazł krew, w ogródku – zakrwawioną rękawiczkę.
– Tu nie chodzi o wygraną, bo to nie jest gra. Tu chodzi o sprawiedliwość – przekonywała na początku procesu prokurator Marcia Clark. – Dwie osoby zostały brutalnie zamordowane i dowody wskażą winę tylko jednej osoby jako ich zabójcy.
Thinking of Nicole Brown Simpson & Ron Goldman...murdered 23 years ago on this day...& the families who've been grieving them ever since... pic.twitter.com/EFaMyH4zQL
Wśród dowodów znalazły się także te, wskazujące, że Simpson wielokrotnie bił żonę. W tym policyjne raporty i nagrania rozmów z policją przerażonej Nicole Brown Simpson.
– Jasne jest, że O.J. Simpson prywatnie i publicznie, to dwie zupełnie inne osoby, O.J. gwiazda przystojny, zabawny, magnetyczny, O.J. mąż – wściekły, brutalny i okrutny – podsumowywał w swoim programie legenda amerykańskiej telewizji Larry King.
A mimo to kolejne dowody rozsypywały się jak domek z kart budząc uzasadnione wątpliwości. A gwoździem do trumny był prowadzący sprawę Mark Furhman.
Simpson miał paść ofiarą policyjnego spisku (fot. REUTERS/Stringer)
Wystarczająco czarny
Trzy lata wcześniej biali policjanci zatrzymali za przekroczenie prędkości czarnego kierowcę. Rodney King został wyciągnięty z samochodu i brutalnie pobity. Wszystko uwiecznił przypadkowy przechodzień. Policjanci stanęli przed sądem i... zostali uniewinnieni.
To doprowadziło do zamieszek w Los Angeles. – W naszym przypadku nie istnieje zasada: „jesteś niewinny, dopóki nie udowodni ci się winy”. To my musimy udowadniać, że czegoś nie zrobiliśmy – mówili wówczas Afroamerykanie cytowani w serwisach informacyjnych.
Wykorzystując wrzenie w amerykańskim społeczeństwie i to, że większość ławy przysięgłych stanowili Afroamerykanie, prawnicy O.J. Simpsona zagrali kartą rasową. I zrobili to bezbłędnie. Sprawa O.J.-a przestała być sprawą o morderstwo, stała się kwestią równości w Stanach Zjednoczonych Ameryki.
„O.J. Simpson nie wydawał się być kandydatem na bohatera procesu na tle rasowym. Żonaty z białą kobietą, mieszkający w białej dzielnicy, członek w większości białego klubu golfowego i przyjaciel niezliczonych bogatych białych biznesmenów. Teraz Johnnie Cochran zwraca się w imieniu milionera z bogatej dzielnicy Brentwood do czarnej większości ławy przysięgłych, aby zadała uderzenie w rasizm” – pisał wówczas „Washington Post”.
Uderzenie w rasizm i w tamtejszą policję. Obrona sugerowała, że Simpson mógł paść ofiarą policyjnego spisku. Gdy zeznanie pod przysięgą składał detektyw Mark Furhman, adwokat pytał go tylko o jedną kwestię: czy w ciągu ostatniej dekady użył słowa „czarnuch”. Ten ostatecznie zaprzeczył. Tymczasem okazało się, że rok wcześniej udzielił wywiadu, w którym nie tylko kilkadziesiąt razy użył słowa „czarnuch”, ale chwalił się jak podkładał dowody w sprawach dotyczących Afroamerykanów.
Gdy ponownie został przesłuchany, tym razem przez obronę, za każdym razem powoływał się na piątą poprawkę do Konstytucji. Ta mówi, że „nikt nie może być zmuszony do zeznawania w sprawie karnej na swoją niekorzyść”. Także na pytanie czy sfabrykował i podłożył dowody.
Gdy nie pasuje, musicie go uwolnić
Nagranie i zeznanie stały się gwoździem do trumny oskarżenia. Jednak „dream team” Simpsona miał zdecydowanie więcej sztuczek w swoim arsenale.
Gdy ławnicy udali się na miejsce zbrodni, na wizję lokalną, okazało się, że w domu zaszły znaczące zmiany. Zdjęcia białych kolegów z którymi Simpson grał w golfa zniknęły. Fotografie nowej dziewczyny zastąpiły zdjęcia rodziny. W widocznym miejscu położono biblię.
Do historii przeszła też próba nałożenia zakrwawionych rękawiczek, które były dowodem w sprawie. Te okazały się za małe.
– Niektórzy mówią, że OJ Simpson jest aktorem, czy on grał? – dopytywała podczas konferencji prasowej dziennikarka.
– Wątpię by można było zagrać rozmiar dłoni – odpowiadał jeden z adwokatów, Johnnie Cochran.
Rękawiczkę wykorzystał także w mowie końcowej. – Gdy nie pasuje, musicie go uwolnić – przekonywał przysięgłych.
Do historii przeszła próba nałożenia zakrwawionych rękawiczek (fot. REUTERS/Sam Mircovich)
Kiedy ogłaszano werdykt, policja w Los Angeles, postawiona została w stan najwyższej gotowości, bo obawiano się zamieszek. Stacje telewizyjne prowadziły wydania specjalne, moment ogłaszania wyroku transmitowano m.in. na wielkich telebimach na nowojorskim Times Square. Na decyzję przysięgłych przed telewizorami czekało co najmniej 150 milionów Amerykanów. W końcu padło słowo: „niewinny”.
– W pomieszczeniach dla dziennikarzy można było usłyszeć upadającą na ziemię pinezkę, tak wszyscy byli zaskoczeni. Ale na zewnątrz była wrzawa i okrzyki – wspominała Emily Rooney, wówczas pracująca dla Fox.
Przysięgłym osiągnięcie porozumienia w sprawie wyroku zajęło 4 godziny. – To było szokująco szybko, bo czasem 3 godziny zajmowało przysięgłym zdecydowanie, co chcą zamówić na lunch – wspominał na antenie CBS Jack Ford.
Rok po zakończeniu sprawy Robert Kardashian, kiedyś najbliższy przyjaciel i jeden z prawników, udzielił wywiadu Barbarze Walters. – Czy uważasz, że O.J. Simpson jest niewinny? – pytała dziennikarka.
– Mam wątpliwości – odpowiedział.
Zdjęcie główne: Seks, morderstwo, celebryci, oratorskie popisy adwokatów – tego wszystkiego dostarczył „proces stulecia” (fot. POOL NEW/Reuters)