Przypadkowa ofiara czy człowiek mafii? 20 lat temu zginął Versace
sobota,
15 lipca 2017
Jego kreacje kochała Madonna i księżna Diana. Był porywczy i nie znosił sprzeciwu. Prowokujący wizjoner (jak o nim mówiono) 20 lat temu zginął z rąk włoskiego dilera narkotyków Andrew Cunanana. Nawet po śmierci nie zaznał spokoju, bo kalabryjska mafia próbowała ukraść jego prochy z cmentarza.
Pieniądze prane w barach i restauracjach
To właśnie stamtąd według doniesień Di Belli kalabryjska mafia miała próbować wykraść prochy projektanta aby szantażować i żądać od jego rodziny pieniędzy. Autor głośnej książki twierdził również, że Versace korzystał z usług „ojca chrzestnego” Paolo de Stefano. Do prania brudnych pieniędzy, które między innymi pochodziły od Versacego służyły bary, restauracje oraz handel dobrami luksusowymi.
Rewelacje Di Belli sprawiły, że departament do walki z mafią rzymskiej policji ponownie wszczął postępowanie w tej sprawie.
Powodem takiego posunięcia było między innymi to, że informacje, które Di Bella przekazywał wcześniej policji zawsze były prawdziwe. Innego zdania była rodzina tragicznie zmarłego projektanta. Jej zdaniem doniesienia te były „fałszywe i przynosiły wstyd” rodzinie oraz hańbiły nazwisko kreatora mody.
Oczy kreatorów zwróciły się w kierunku Mediolanu
Nazwisko Versace bardzo szybko stało się synonimem bogactwa, kreatywność a przede wszystkim oryginalności i odwagi zarówno w tworzeniu mody jak i odbioru tego co tworzył. W jego kreacjach chodziły takie gwiazdy jak Madonna, Elton John, czy księżna Diana. Styl Versacego uznawany był za wizytówkę włoskiej mody. To dzięki niemu tak naprawdę oczy paryskich kreatorów i krytyków mody zwróciły się w kierunku Mediolanu.
Z jednej strony był prowokującym wizjonerem, z drugiej świetnie znającym się na swoim fachu krawcem. Jego talent szybko został rozpoznany. Już w wieku 25 lat przeprowadził się do Mediolanu i projektował dla kilku odzieżowych marek. Sukcesy sprawiły, że uwierzył w siebie i zaczął pracować na własne nazwisko. W 1978 roku Versace otworzył w Mediolanie swój pierwszy butik. Trafił w niszę i w najlepszy dla siebie czas. Wczesne lata 80. Uwielbiały karykaturalny przepych pełen seksualności i prowokacji. To właśnie to sprawiło, że zdobył międzynarodową sławę.
Moda w powojennej Warszawie.
zobacz więcej
Głód sukcesu i zawodowa dyscyplina
Słynął nie tylko z odważnych projektów, ale i bezkompromisowych opinii. Z tego powodu nie lubiano go w środowisku. Jednym z największych jego rywali był projektant Giorgio Armani. Autor biografii Versacego Tony di Corcia twierdził, że trudno szukać aż tak skrajnych osobowości. – Wiem, ze wzajemnie się obserwowali, nie mówiłbym więc o nienawiści, ale raczej o chęci współzawodniczenia. Kiedy ci dwaj ze sobą „wojowali”, włoski świat mody był dużo ciekawszy. Mówiono, że byli niczym yin i yang, tworząc dwa odmienne wizerunki mediolańskich wybiegów.
Udało im się stworzyć nowy styl ubierania się, który szybko podłapały aktywne zawodowo kobiety, które nie chciały nosić sztywnych francuskich uniformów. Łączył ich głód sukcesu i zawodowa dyscyplina, dzieliło poczucie estetyki. Versace uwielbiał przesadę, obfitość, z kolei Armani był ostentacyjnie stonowany – mówił w rozmowie z portalem VU MAG.
Mawiano, że Armani ubiera żonę, a Versace kochankę tego samego mężczyzny. Był skandalistą, który stawiał na silne kolory, odważne cięcia a podczas pokazów mody na seksowne modelki i bardzo głośną muzykę.
Nie miał łatwego dzieciństwa. Jego pasję popierała jedynie matka, która także była krawcową i całe swoje życie poświęciła modzie. To ona nauczyła go fachu.
Do pracowni Franci przychodziły elegantki z całego miasta. Gianni mógł godzinami podpatrywać jej pracę i uczyć się technik szycia oraz projektowania. – Podsłuchiwał też rozmowy z klientami zza czerwonej kotary, gdzie chował się, gdy ktoś przychodził do sklepu. Uwielbiał obserwować przymiarki. Matka mówiła mu „Może lepiej poszedłbyś pobawić się z kolegami?”. Gianni odpowiadał wtedy: „Lepiej pokaż mi, jak się robi ubrania”. Nawet gdy był już bardzo znany, zawsze znajdował dla czas dla mamy, nigdy o niej nie zapomniał. Bez niej pewnie nigdy by tyle nie osiągnął – opowiadał Corcia.
20 narzeczonych i tyle samo matek
Gdy miał 10 lat po raz pierwszy sięgnął po igłę. Ze strzępków materiałów w pracowni matki zaczął szyć sukienki dla lalek swoich koleżanek i organizował pokazy mody z ich udziałem, mimo, że uchodził za samotnika. Oprócz ukochanej matki, uwielbiał także pracownice jej zakładu. Mawiał po latach, że miał 20 narzeczonych i tyle samo matek.
W stworzeniu firmy w 1976 roku pomógł mu brat Santo Versace. Po sukcesie kolekcji kobiecej zaprezentowanej w marcu i męskiej we wrześniu 1978 roku marka Versace stała się jedną z najważniejszych i najsłynniejszych marek w świecie mody.
Jego kolekcje prezentowały m.in. Linda Evangelista, Lisa Marie Presley czy Naomi Campbell. Ta ostatnia była jego ulubienicą. To Versace jako pierwszy uczynił z dziewczyn prezentujących kreacje celebrytki. Zaczął zapraszać na swoje pokazy gwiazdy pop kultury i dzięki temu sprawił, że pokazy mody przestały być nudne i przyciągały coraz większe tłumy. Projektanci na jego przykładzie nauczyli się, że promocja marek to ważna sprawa.
Po drodze do prowadzenia biznesu dołączyła również jego siostra Donatella. Była dla niego przyjaciółką i muzą. Tylko ona mogła powiedzieć, że jakiś projekt jej się nie podoba.
Zarówno Donatella, jak i Santo wierzyli w jego talent. – Mieli dużo wyrozumiałości dla jego wybuchów i dziwactw, on tolerował rozrzutność Donatelli i despotyczny charakter Santo. To najwspanialszy model firmy – współpraca z własnym rodzeństwem, praca na wspólny sukces – mówi Corcia.
„New look” Christiana Diora 70 lat temu podbił świat mody.
zobacz więcej
Muza, czyli Donatella
Stwierdza, że po śmierci Versacego jego marka jest nadal kobieca i silna, ciągle niepokorna. – Donatella była jego muzą i przez 20 lat z nim pracowała. Ma to samo modowe DNA. Dlatego oglądając jej pokazy, nadal mamy te same odczucia co kiedyś. Energia jest ta sama, Gianni wciąż jest z nami – mówi. To ona przejęła obowiązki szefa i głównego projektanta po jego śmierci.
Zabójca Gianniego niejaki Andrew Cunanana był dosyć ambitnym i inteligentnym Kalifornijczykiem. Lubił imprezy, dużo podróżował i żył ponad stan. Wyższe sfery fascynowały go od lat. Sam pochodził z niezbyt bogatej rodziny, w przeciwieństwie do swojej ofiary nie miał żadnych talentów. Może poza jednym. Świetnie szło mu opowiadanie niestworzonych historii na swój temat a urok osobisty sprawiał, że otaczał się bardzo bogatymi i wpływowymi znajomymi.
Na swoje ekskluzywne życie zarabiał będąc dilerem narkotyków, utrzymankiem majętnych mężczyzn oraz sprzedając sprzęt elektroniczny.
Poranny spacer po gazety
Cunanan w wieku 27 lat opuścił Kalifornię. Najpierw, 25 kwietni,a zabił swojego przyjaciela w Minneapolis. Cztery dni później dokonał zabójstwa swojego byłego kochanka na wsi w Minnesocie. Jego kolejnymi ofiarami byli 72-letni milioner z Chicago i przypadkowy nieznajomy - dozorca cmentarza w New Jersey. Dwa miesiące później zabójca trafił na Florydę i 15 lipca o godz. 8.45 wycelował swoją broń w Versacego. Projektant wracał właśnie z porannego spaceru do kiosku z gazetami.
Osiem dni później ciało Cunanana znaleziono w łodzi mieszkalnej znajdującej się 5 km od domu projektanta. Oprawca popełnił samobójstwo i zastrzelił się tą samą bronią, którą wymierzył w Versacego.
Przez lata jako motyw zbrodni podawano zazdrość byłego kochanka odrzuconego przez kreatora mody. Jednak ta wersja zdarzeń została przyćmiona przez rewelacje Di Belli, z których wynikało, że projektant prał pieniądze dla mafii.
Co ciekawe, dwudziesta rocznica śmierci zbiegła się w czasie z intensywnym powrotem trendów, które włoski projektant wylansował lata temu, budując swoje słynne imperium.