Pijaństwo, szaleństwa i zagadkowa śmierć. Upadek Adolfa Hitlera pełen tajemnic
sobota,
12 sierpnia 2017
III Rzesza do końca istnienia utrzymywała wizerunek państwa silnego i skutecznie stawiającego opór na wszystkich frontach. Ta nazistowska propaganda obejmowała także jej kierownictwo. Rzeczywisty obraz był daleki od tego, co głoszono. Adolf Hitler nie przypominał już charyzmatycznego przywódcy, był sparaliżowany strachem aż do samobójstwa popełnionego 30 kwietnia 1945 roku. Ale czy tak było naprawdę? Przebieg ostatnich dni führera nie daje jednoznacznej odpowiedzi. To otwiera pole do spekulacji, czy aby przeżył i uciekł do Ameryki Południowej.
Wątpliwości żony
Ciekawostką pozostaje fakt, że gdyby rzeczywiście był Hitlerem, musiałby mieć aż 128 lat i byłby jednocześnie najstarszym żyjącym człowiekiem na świecie. Wiarygodność jego twierdzenia osłabia opinia żony mężczyzny, związanej z nim od 55 lat, która uważa, że co prawda mógłby on być zbrodniarzem wojennym, ale nie samym Hitlerem. Nigdy o nim nawet nie wspominał, dopóki nie zaczął chorować na Alzheimera. Dodatkowo cierpi on na demencję.
Ucieczka zamiast samobójstwa?
Teorii na to, że przywódca III Rzeszy wcale nie popełnił samobójstwa i przeżył II wojnę światową przez ostatnie ponad 70 lat nie brakowało. Według jednej z nich wraz z poślubioną Ewą Braun zdołał wydostać się z oblężonego Berlina i uciec przez Danię do hiszpańskiej bazy wojskowej pod Barceloną. Stamtąd dzięki pomocy hiszpańskiego dyktatora gen. Francisco Franco para poleciała na Wyspy Kanaryjskie, a następnie przewieziono ich na pokładzie U-Boota do Ameryki Południowej, która stała się schronieniem dla wielu nazistów.
Tam Hitler wraz z żoną mieli zamieszkać w wiejskim domu nad jeziorem i żyć ze sprzedaży zrabowanego podczas wojny złota i kamieni szlachetnych. Badacze Simon Dunstan i Gerrard Williams do swojej sensacyjnej historii dodają jeszcze fakt, że para doczekała się dwóch córek, a o spokojnym życiu zbrodniarza miały wiedzieć amerykańskie i argentyńskie służby specjalne.
Samolotem i łodzią podwodną na Antarktydę?
Zresztą po zakończeniu wojny, co wynika z ujawnionych przez FBI dokumentów, wśród amerykańskich elit politycznych i wojskowych panowało przekonanie, że Adolf Hitler nie popełnił samobójstwa i zdołał uciec właśnie do Ameryki Południowej.
Inna wersja, którą opublikował nowojorski miesięcznik „The National Police Gazette” powołując się na anonimowych świadków dowodzi, że przywódca III Rzeszy wraz z żoną zostali ewakuowani z Berlina niewielkim samolotem i po przesiadce w północnych Niemczech lub Danii, polecieli do Norwegii. Tam czekała na nich łódź podwodna, którą popłynęli w kierunku Antarktydy.
By dotrzeć do prawdy, warto prześledzić ostatnie dni, kiedy to z całą pewnością Hitler pozostawał jeszcze przy życiu.
Führerbunker ostatnią kwaterą
Do swojej ostatniej kwatery, którą była Kancelaria Rzeszy, przeniósł się on po przegranej ofensywie w Ardenach, a miało to miejsce 16 stycznia 1945 roku. Jeszcze przez kolejne dwa miesiące mógł bezpiecznie opuszczać gmach i spacerować z ukochaną suką Blondi w pobliskich ogrodach. Zbliżający się front i bombardowania wymusiły na Hitlerze konieczność ukrywania się w kompleksie bunkrów, zwanych potocznie Führerbunker. Były one przygotowane pod każdym względem, mając własne zasilanie, źródło wody i zapasy żywności na kilka miesięcy.
Panujące tam warunki nie napawały jednak optymizmem. Duszny, wilgotny i klaustrofobiczny bunkier, a do tego natłok ludzi powodujący nieprzyjemny zapach na korytarzach, dawał się we znaki jego mieszkańcom. W połowie kwietnia do Hitlera dołączyła jego towarzyszka życia – Ewa Braun, a także Joseph Goebbels z żoną i szóstką dzieci. To w tych dniach podjął on decyzję o nieopuszczaniu stolicy i walce do końca, co wpajał swoim dowódcom, kreśląc nawet plany rychłej kontrofensywy.
Nieufność i fatalny stan zdrowia
Koniec III Rzeczy był jednak blisko, ale dla opętanego wizjami oraz schorowanego Hitlera nie miało to znaczenia. W bunkrze wciąż odbywały się narady sztabowe, w trakcie których przywódca domagał się walki o każdy punkt oporu w imię zasady „ani krok wstecz”. U nieufającego od czasu nieudanego zamachu z 20 lipca 1944 roku swoim dowódcom führera, załamywanie się wszystkich linii frontu powodowało frustrację.
Podobnie, jak kondycja sił zbrojnych nazistów, katastrofalny był stan zdrowia samego Hitlera. Był on cieniem siebie sprzed lat, słabo widział, powłóczył nogami niczym starzec, a jego lewa ręka drżała jak u osoby z chorobą Parkinsona. Prawdopodobnie cierpiał też na depresję i bezsenność, a na dodatek miewał jeszcze majaki. 20 kwietnia, choć wyraźnie sobie tego nie życzył, najbliżsi składali mu życzenia z okazji 56. urodzin. Była to smutna uroczystość, a sam jubilat był jakby nieobecny, cały czas przejęty tym, w jakiej sytuacji znalazło się kierowane przez niego państwo.
Zdrada najbliższych
Następnego dnia, pomimo wieści o bezpośrednim ostrzale Berlina i zaciskającym się okrążeniu Armii Czerwonej, dokonał on w Kancelarii Rzeszy dekoracji młodych, kilkunastoletnich żołnierzy z formacji Hitlerjugend. To wówczas zrobiono mu też ostatnie publiczne zdjęcie. „Nie mogłem uwierzyć, że ten stojący przede mną wyniszczony starzec był owym wizjonerem, który wiódł nasz naród ku wielkości” – pisał później 16-letni wówczas Armin Lehmann. Nadciągająca katastrofa sprawiła, że w bunkrze panowało powszechne pijaństwo oraz rozwiązłość.
Zaczęli go też zawodzić dotąd najbliżsi współpracownicy. Najpierw Hermann Göring zwrócił się do niego o przekazanie władzy, co skończyło się dla niego dymisją i więzieniem. Z kolei 24 kwietnia, przebywający w Szlezwiku-Holsztynie Heinrich Himmler rozpoczął nieudane pertraktacje z zachodnimi aliantami. Hitler dowiedział się o tym dopiero kilka dni później, a swoją złość wyładował na osadzonym w areszcie łączniku Hermannie Fegeleinie. Tego ostatniego od egzekucji bez sądu nie uchronił nawet fakt bycia mężem młodszej siostry Ewy Braun – Gretl, która akurat spodziewała się ich dziecka.
Testament polityczny i prywatny
Szaleństw Hitlera w ostatnich dniach jego życia było jednak więcej. Dowodzącemu obroną Berlina rozkazał otwarcie śluz i zalanie tuneli metra, tak by uniemożliwić Armii Czerwonej dostanie się do jego bunkra tą drogą. Nie obchodziło go, że tysiące jego rodaków właśnie pod ziemią chroni się przed bombami zrzucanymi na miasto. W takiej atmosferze 29 kwietnia zdecydował się podyktować swojej sekretarce Traudl Junge dwa testamenty: polityczny i prywatny. „Serce łomotało mi w piersi, gdy spisywałam to, co mówił” – opowiadała później.
W pierwszym z nich nie zawarł niczego zaskakującego, ani wyznania winy, ani usprawiedliwienia, tylko te same oskarżenia pod adresem polityków żydowskiego pochodzenia. Przechwalał się nawet, że od teraz „miliony aryjskich dzieci nie będą umierać z głodu, a dorośli nie poniosą śmierci”. Tłumaczył się też z planowanego samobójstwa.
W części prywatnej postanowił „pojąć za żonę młodą kobietę, która po wieloletniej przyjaźni z własnej woli przybyła do tego praktycznie oblężonego miasta, żeby dzielić wraz z nim jego przeznaczenie”. To był szok dla młodej sekretarki, ponieważ Hitler zawsze twierdził, że się nie ożeni.
Odtworzenie ostatnich dni Stalina pozwoliło poznać przyczyny jego śmierci.
zobacz więcej
Samobójstwo ucieczką od hańby kapitulacji
Następnie pospiesznie zaczęto szukać urzędnika stanu cywilnego, który udzieliłby im prawomocnego ślubu. Wybór padł na Walthera Wagnera, notariusza i ochotniczego żołnierza Volkssturmu, a sama ceremonia odbywała się w sali konferencyjnej. Ewa wybrała na tę okoliczność długą, czarną suknię z jedwabnej tafty, do której założyła swój ulubiony zegarek ozdobiony brylantami, złotą bransoletę oraz naszyjnik z topazem. Chciała wyglądać jak najlepiej, bo w końcu wychodziła za mężczyznę, którego kochała od 17. roku życia.
Niedługo później lekarz SS Werner Haase za zgodą Hitlera otruł ukochaną Blondi oraz jej szczeniaki. W ten sposób sprawdzono jak szybko działa trucizna, najprawdopodobniej cyjanek potasu. 30 kwietnia Adolf Hitler pożegnał się z personelem bunkra, odbył ostatnią naradę sytuacyjną, a następnie udał się z Ewą do swojego gabinetu. Oboje zażyli truciznę, a dla pewności również zastrzelili. Zgodnie z wolą zmarłego ich ciała zostały wyciągnięte, oblane benzyną i spalone.
„Wraz z moją żoną wybieram śmierć, by uniknąć hańby obalenia i kapitulacji. Życzę sobie, by nasze ciała zostały niezwłocznie spalone w miejscu, w którym wykonałem największą część mojej codziennej pracy w 12-letniej służbie narodowi” – głosił testament Hitlera.
Ciała okryte kocami
Kilkadziesiąt sekund po tym, jak padł strzał do saloniku wszedł osobisty adiunkt wodza III Rzeszy Otto Günsche. Po chwili chłodno oświadczył zgromadzonym w mapiarni ludziom, że „führer nie żyje”. Następnie wyniesiono ciała okryte kocami, aby móc spalić je przy użyciu 40 litrów benzyny w leju po bombie przed bunkrem. Ta część opisu zdarzeń wzbudza najwięcej kontrowersji. Historycy oraz badacze prześcigają się w hipotezach, z których niektóre skłaniają się do zaprzeczenia faktu samobójstwa.
Argumentują, że znajdujący się w Moskwie fragment rzekomej czaszki Hitlera, tak naprawdę należał do kobiety w wieku 20-40 lat. Kolejni dodają, że zwłoki dwojga dorosłych osób nie mogły zostać skremowane przy użyciu tak niewielkiej ilości benzyny. Okazuje się więc, że nawet po ponad 70 latach od śmierci Hitlera, należy bardzo ostrożnie podchodzić do relacji z ostatnich dni jego życia. Ostatecznej prawdy być może nie poznamy nigdy, ponieważ nie żyje już żaden świadek wydarzeń z 30 kwietnia 1945 roku.