Dziś powodem do dumy narodowej są zazwyczaj sukcesy rodaków na polu kultury masowej. Choć być może i słowo „kultura” bywa nadużyciem. Zazwyczaj chodzi po prostu o szeroko pojęty przemysł rozrywkowy.
Najlepszym przykładem jest sport. Często w sobie odkrywam patriotę futbolowego. Kiedy Robert Lewandowski strzela fenomenalne gole – zarówno dla biało-czerwonych, jak i Bayernu Monachium – to z przyjemnością na Youtube’ie odtwarzam sobie filmiki, w których wyczyny polskiego napastnika podziwiają zagraniczni komentatorzy.
Myśl ta naszła mnie przy okazji 160. rocznicy urodzin Josepha Conrada (Józefa Korzeniowskiego). Angielski prozaik, imigrant z – nieobecnej wówczas na mapie Europy – Polski, na pozór z XX-wieczną kulturą masową nie ma nic wspólnego. Ale przecież to jedna z jego najważniejszych powieści – „Jądro ciemności” posłużyła za kanwę obsypanej laurami, bynajmniej nieniszowej, produkcji „Czas Apokalipsy” w reżyserii Francisa Forda Coppoli.
To skądinąd intrygujące, że pisarz o poglądach raczej konserwatywnych – którego twórczość przeniknięta jest heroicznym pesymizmem – przyczynił się do powstania filmu będącego manifestem lewicowego pacyfizmu. Owszem, wielkość „Czasu Apokalipsy” to przede wszystkim nie agitprop, lecz niesamowite studium mrocznego oblicza ludzkiej natury. Ale nie da się zaprzeczyć też temu, że zarazem obraz ten powszechnie uchodzi za głos protestu wobec amerykańskiego udziału w wojnie w Wietnamie.
Swoją drogą można zaryzykować twierdzenie, że niejedna osoba, która nie czytała książek Conrada, miała okazję zetknąć się pośrednio z jego twórczością poprzez obejrzenie „Czasu Apokalipsy”.
I oczywiście zasadne jest pytanie, jaka byłaby recepcja „Jądra ciemności” w krajach anglosaskich, gdyby Józef Korzeniowski pozostał Józefem Korzeniowskim i pisał swoje utwory po polsku. Niewykluczone, że hollywoodzki reżyser nie przeczytałby „Jądra ciemności”, więc by się nim nie zainteresował.
Ale z jednym wypada się zgodzić. Polskość uformowała Josepha Conrada. Doświadczenie historyczne związane z rozbiorami i narodowymi zrywami wpłynęło na jego postawę. Jakaś cząstka polskości jest zatem również w „Czasie Apokalipsy”.
I może nieprzypadkowo sławę zyskało zdjęcie Chrisa Niedenthala, przedstawiające stan wojenny w Polsce – transporter opancerzony na tle bilboardu reklamującego film Coppoli, a umieszczonego na budynku kina „Moskwa” w Warszawie. Także i w taki sposób Conrad powrócił do Polski.
- Filip Memches, publicysta Polskiego Radia 24