Ale nie tylko kwestia praw mniejszości seksualnych zdecydowała o opozycyjnym nastawieniu Gessen wobec prezydenta Rosji. Publicystka piętnuje go – i słusznie – po prostu jako dyktatora ukształtowanego przez totalitaryzm sowiecki. Gessen jest autorką jego głośnej biografii zatytułowanej
„Putin. Człowiek bez twarzy” z roku 2012. W książce tej został on sportretowany jako funkcjonariusz sowieckiej bezpieki, którym w głębi duszy nigdy nie przestał być. Znamienne, że pozycja ta ukazała się w USA wtedy, kiedy w Białym Domu wśród polityków Partii Demokratycznej żywe były jeszcze nadzieje na ułożenie się z Kremlem.
Przypominając rozmaite zaangażowania Gessen, nie można pominąć jej włączenia się w spory dotyczące stosunków polsko-żydowskich. W roku 2021 na łamach tygodnika „The New Yorker” ukazał się tekst, w którym publicystka zasugerowała, że Polaków obciąża śmierć trzech milionów Żydów na ziemiach polskich pod okupacją niemiecką. Nie jest więc niespodzianką, że zarzut sformułowany w opiniotwórczym czasopiśmie amerykańskim spotkał się z protestami po stronie polskiej. Zareagowało między innymi polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
W obronie Mashy Gessen stanął natomiast serwis OKO.press, który – przytaczając między innymi wyjaśnienia publicystki – próbował argumentować, że jej słowa zostały wyrwane z kontekstu i bynajmniej nie obarczała ona Polaków jako całego narodu odpowiedzialnością za Holokaust.
Tyle że przeczą temu intencje autorki, a były one czytelne. W swoim tekście ujęła się ona za polskimi badaczami, którzy wyolbrzymiając do monstrualnych rozmiarów przejawy wrogości Polaków wobec Żydów pod okupacją niemiecką kreują obraz społeczeństwa polskiego tamtego okresu jako zbiorowości antysemitów. Cóż, stanowisko Gessen było podszyte ideologicznymi motywacjami, choć w wywiadzie udzielonym OKO.press pozowała ona na ofiarę polskiej prawicy. O swoim tekście powiedziała: „artykuł został napisany (…) przez queerową, transpłciową, żydowską osobę w amerykańskim magazynie. Cokolwiek taka osoba napisałaby o Polsce, zostałoby wykorzystane jako broń” (oczywiście publicystce chodziło o broń przeciw niej).
Jak widać Masha Gessen nie tylko ze swojej „niebinarności”, ale i także ze swoich żydowskich korzeni czyni totem w wojnach kulturowych. Jednak ostatnio korzenie te jej nie pomogły. O tym właśnie świadczy skandal wywołany tekstem na temat sytuacji w Strefie Gazy.
Wręczenie publicystce Nagrody imienia Hannah Arendt miało się odbyć w ratuszu w Bremie. Tyle że po ukazaniu się tekstu o antyizraelskiej wymowie uroczystość w tym miejscu została odwołana. Jej organizator – Senat landu Brema nie zgodził się firmować tego wydarzenia. Ponadto Towarzystwo Niemiecko-Izraelskie zaapelowało o cofnięcie nagrody dla Gessen. Choć w Niemczech coraz częściej dochodzi do incydentów antysemickich, to lobby żydowskie nadal pozostaje w tym kraju ośrodkiem wpływowym.
Ostatecznie jednak 16 grudnia 2023 roku publicystka nagrodę odebrała. Ale aktowi temu obniżono znacząco rangę. Impreza odbyła się bez pompy, w skromnych warunkach, w obecności około 50 osób.
Skądinąd ktoś przytomnie zauważył, że gdyby patronka przyznanej Mashy Gessen nagrody żyła dziś, to prawdopodobnie i ona miałaby takie same kłopoty, jakie teraz przeżywa amerykańska publicystka. Hannah Arendt była niemiecką filozof pochodzenia żydowskiego, która w latach 60. XX stulecia nie szczędziła gorzkich uwag narodowi izraelskiemu, czym wzbudzała gniew wśród Żydów mieszkających zarówno w Izraelu, jak i w diasporze.
Można byłoby więc pomyśleć, że Gessen bijąc w wizerunek państwa izraelskiego, daje dowód tego, że w swojej działalności nie gra kartą żydowską. Nie kieruje się przecież żydowskim partykularyzmem narodowym. Wręcz przeciwnie, zachowuje się tak jak przystało na lewicową kosmopolitkę.
Sęk w tym, że u Żydów przyjmujących lewicowy punkt widzenia, antyizraelskość bywa odruchem ojkofobicznym i jednocześnie wyborem tożsamościowym. Dla nich żołnierz izraelski jest uosobieniem godnego potępienia „samczego” patriotyzmu, którego konsekwencje stanowi właśnie pacyfikacja Strefy Gazy. A jeśli już afirmują oni żydowskość, to tylko jako tożsamość „queerową” (bycie odmieńcem wśród nie-Żydów), co z kolei w gruncie rzeczy obraża normalnych Żydów. I to jest właśnie przypadek Mashy Gessen.
– Filip Memches
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy