Zaremba kontra Migalski czyli kto jest nosorożcem
piątek,
29 grudnia 2017
Ciężko jest znaleźć rzesze amatorów twórczości Marka Migalskiego. To jednak jest dla niego dodatkową podnietą. Nie lubicie mnie, to ja wam pokażę, tak można streścić tło jego harcownictwa.
Jacy byliby Polacy, gdyby wystrzegali się buntów i wstrząsów? Moim zdaniem gorsi, mniej ciekawi, bardziej popsuci. Gdzie dowody? Nie mam. Na takie tezy nie da się zgromadzić dowodów.
zobacz więcej
Jeśli ten tekst jest o tym, że ja chcę czy chciałem krwi, to Pan jest nosorożcem. Zaczynam się zastanawiać, czy nasze dawne współczucie, że nie dali Panu habilitacji, było słuszne. Można tak podle, ale dlaczego przy okazji tak głupio? Zamierzam upublicznić te uwagi na Pański temat".
Na tego maila Marek Migalski odpowiedział. Nie odniósł się do tego, czy przedstawił rzetelnie treść mojego tekstu. Dowiedziałem się od niego tylko, że jako człowiek „wysługujący się obecnej władzy” jestem godzien pogardy. To skądinąd dość często prezentowana dziś postawa: mam prawo zrobić ci co chcę, bo jesteś moim wrogiem.
Dwa lata temu zupełnie tak samo zachował się prof. Wojciech Sadurski, który na podstawie samego tytułu mojego komentarza („PiS chce zwrócić Polskę Polakom”) przedstawił mnie jako nacjonalistę i antysemitę, choć pisałem o wprowadzeniu do polskiego systemu prawnego proobywatelskich rozwiązań prawnych.
Przemiana ludzi zajmujących się nauką w złośliwych trolli, to skądinąd fenomen ciekawy zarówno dla psychologów społecznych jak powieściopisarzy.
Fenomen Migalskiego jest szczególnie ciekawy. O ile Sadurski ma grono wielbicieli, których brawa są dla niego bodźcem do mnożenia inwektyw wobec inaczej myślących, o tyle ciężko jest znaleźć rzesze amatorów twórczości Migalskiego. Choć zapewne w sieci znajdą się tacy pojedynczy oryginałowie.
To jednak jest dla niego dodatkową podnietą. Nie lubicie mnie, to ja wam pokażę, tak można streścić tło jego harcownictwa.