To zresztą szerszy problem, dotyczy nie tylko wyścigu o palmę męczeństwa. W Polsce nie brakuje na przykład głosów, że Żydzi imponują sprytem, więc warto się od nich jego uczyć.
I tak Krzysztof Kłopotowski w swojej książce „Geniusz Żydów na polski rozum” zachwyca się tymi zachowaniami potomków Abrahama, które dla Polaków stanowią przejaw cwaniactwa i bezczelności, a które dają o sobie także znać przy okazji kreowania się na najbardziej poszkodowany przez zawieruchy dziejowe naród.
Nie ma Greka
Tymczasem Polacy chcąc naśladować Żydów przyznają się w istocie do tego, że czują się od nich gorsi. A przecież nie mają ku temu powodów. Posiadają bowiem skarb, który wręcz zobowiązuje ich do formułowania własnej, innej niż żydowska, narracji.
Ten skarb to wiara chrześcijańska. Jest ona spleciona z uniwersalizmem, a nie – jak judaizm rabiniczny czy świecki kult ofiar Holokaustu – z etnicznym ekskluzywizmem. Mesjanizm Nowego Przymierza ilustrują słowa z Listu do Kolosan: „już nie ma Greka ani Żyda”.
Ewangeliczne orędzie przebaczenia – obejmującego również, a może zwłaszcza, największych złoczyńców – wyrywa człowieka z niewoli bolesnej przeszłości. Ile można delektować się swoimi ranami i bliznami, które zostawiła dramatyczna historia i czerpać z tego poczucie prestiżu? Czy bycie ofiarą czyni kogoś moralnie lepszym?
Oczywiście od razu nasuwa się myśl, że w takim razie Polacy powinni schować swoją dumę, milczeć, gdy ktoś im wmawia, że są współsprawcami zagłady Żydów. Ale bynajmniej nie w tym rzecz. Chodzi o wyrwanie się ze spirali wzajemnych polsko-żydowskich resentymentów, o rezygnację z zasady: oni nam, to my im.
Prostowanie kłamstw dotyczących dziejów Polski jest polityczną i moralną koniecznością. Ale nie musi temu towarzyszyć neurotyczna koncentracja na historycznych traumach, których się doznało.
Polacy jako naród chrześcijański są powołani do czegoś znacznie większego niż licytacja ofiar – do pokazywania, że prawdziwe życie jest gdzie indziej niż na cmentarzu.
– Filip Memches