Najpierw potwornie komunizował i wypisywał straszne rzeczy o AK, potem odkrył stalinizm u Shakespeare’a
piątek,
22 czerwca 2018
„Był człowiekiem, który szalenie ulegał wpływom”. Andrzej Dobosz w 12. odcinku programu „Z pamięci” wspomina Jana Kotta, poetę, tłumacza, eseistę i krytyka literackiego. Część 1.
Andrzej Dobosz w 13. odcinku programu „Z pamięci” opowiada o doświadczeniach wojennych Jana Kotta, poety i krytyka literackiego.
zobacz więcej
Od 1952 roku studiowałem polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Pierwszy rok był straszliwie nudny - obłożenie gramatykami, marksizm… Od 1953 roku, od jesieni pojawił się Jan Kott, który przeniósł się z Wrocławia do Warszawy. Od razu studia stały się pasjonujące. To był człowiek, który, jeśli czytał jakiś utwór czy książkę, od razu ożywiał ten tekst, opowiadając o nim.
Kott był 21 lat starszy ode mnie. Był człowiekiem, który szalenie ulegał wpływom. W czasie wojny uległ wpływom starszego przyjaciela Stefan Żółkiewskiego i zaczął potwornie komunizować. Po wojnie, w pierwszym okresie w tygodniku „Kuźnica” wypisywał rzeczy przerażające, antyakowskie. Gdybym wtedy już czytał – ale byłem małym chłopcem – to nigdy bym nie miał do niego upodobania. Natomiast w 1953 roku Kott był już kimś zupełnie innym.
Poza uniwersytetem pisywał też recenzje teatralne w „Przeglądzie Kulturalnym” i oprócz utworów literackich, na seminarium zajmowaliśmy się warszawskimi przedstawieniami teatralnymi, dyskutując o nich. Przekonywaliśmy go, że utwory, które nam się nie podobają są złe nie dlatego, że są źle napisane, tylko kłamią na temat życia - i on radykalizował się pod naszym wpływem.
Pod wpływem jednego z naszych seminariów na temat wystawianego wtedy w Warszawie „Ryszarda III” Shakespeare’a z Jackiem Woszczerowiczem, Kott wpadł na pomysł, że sztuki Shakespeare’a opowiadają właściwie o czymś w rodzaju stalinizmu. Napisał cykl esejów zebranych w tomie „Szekspir współczesny”. Cieszyło się to szalonym powodzeniem, miało natychmiast tłumaczenia angielskie, niemieckie fińskie, norweskie.
To była wyjątkowej doskonałości polszczyzna, krótkie zdania… Próbowałem przez lata "pisać Kottem" i nigdy mi się to nie udawało.
Kott listy do swoich wydawców pisał ręcznie. W związku z tym oni sądzili, że w kraju komunistycznym nie ma maszyn do pisania i każdy z zachodnich wydawców przysyłał mu maszynę, tak że najpierw tych maszyn było czternaście, potem w końcu 24. I one zajmowały w jego mieszkaniu w Alei Róż właściwie osobny pokój.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.: