Cofnijmy się do mundialu w Rosji. W pewnym sensie enfant terrible wicemistrzów świata okazał się ich obrońca Domagoj Vida. Po wygranej Chorwacji z Rosją do internetu trafił film, w którym ów piłkarz wołał, że dedykuje to zwycięstwo Ukrainie i kolegom z Dynama Kijów, a więc klubu, w barwach którego w latach 2013-2018 występował.
Po opublikowaniu tego nagrania Vida stał się w Rosji niemal wrogiem publicznym. Wytykano mu, że z jego ust padło hasło: „Chwała Ukrainie!”, wznoszone na kijowskim Majdanie w latach 2013-2014. W narracji, która w Rosji dominuje, slogan ten kojarzony jest tylko z ruchami kultywującymi Stepana Banderę, bo i samemu Majdanowi przypisuje się wyłącznie szowinistyczny charakter. Skądinąd Vida jako zawodnik Dynama był naocznym świadkiem dramatycznej sytuacji na Ukrainie ponad cztery lata temu.
Chorwatów zatem zaatakowali rosyjscy politycy. Lider koncesjonowanych nacjonalistów z Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimir Żyrinowski oraz członek prezydenckiej rady do spraw rozwoju społeczeństwa obywatelskiego Siergiej Markow postanowili przypomnieć ciemną kartę z historii narodu chorwackiego – ustaszy.
Gdy III Rzesza okupowała Jugosławię, formacja ta kolaborowała z Niemcami, biorąc udział w masowych zbrodniach popełnianych na Serbach i Żydach. Tak więc po Ukraińcach postanowiono się rozprawić z kolejnym narodem, oskarżając go o „faszystowską” tożsamość, a w Rosji to zarzut najcięższego kalibru.
Z kolei Franc Klincewicz, członek Rady Federacji, izby wyższej parlamentu rosyjskiego, nazwał wprost Chorwatów „zdrajcami słowiańskiego świata”. Ta retoryka powinna być już znana Polakom.
Od rozpadu bloku wschodniego w Rosji daje o sobie znać frustracja spowodowana utratą mocarstwowej pozycji, jaką miał ZSRS. Spośród dawnych satelitów Związku Sowieckiego w Europie, szczególny zawód Rosjanom tęskniącym za czasami sprzed rozpadu czerwonego imperium sprawia państwo polskie ze swoim dążeniem do wzmacniania sojuszu z USA. W ten sposób tworzy się podatny grunt pod oskarżanie Polaków o bycie zdrajcami Słowiańszczyzny.
Rodzi się tylko pytanie, czy ów przedmiot zdrady jest czymś realnym. Rozważania nad tożsamością słowiańską są bowiem zjawiskiem stosunkowo młodym. Pojawiły się dopiero w XVIII wieku zwiastując rozwój językoznawstwa i etnografii w kolejnych stuleciach.
Przed wyłonieniem się na Starym Kontynencie nowoczesnych narodów, słowiańskość nie istniała jeśli chodzi o źródło tożsamości, która mogłaby jednoczyć środkowo- i wschodnioeuropejskie ludy. Wtedy więzi wytwarzały inne czynniki – choćby kultura łacińska i katolicyzm. Przecież polska szlachta postrzegała swoje państwo jako przedmurze nie Słowiańszczyzny, lecz chrześcijaństwa.
W tym kontekście należy wspomnieć o XVII-wiecznym poecie z Raguzy (Dubrownika), Ivanie Gunduliciu. Jest on autorem perły chorwackiej poezji barokowej – epopei „Osman”. Opiewał w niej zwycięstwo obrońcy wiary katolickiej, którym był polski królewicz – panujący potem jako Władysław IV – nad tureckimi muzułmanami w bitwie pod Chocimiem w roku 1621.