Warszawski dorożkarz wyzwany od sałat, stróż nocny – od papug
piątek,
7 grudnia 2018
„Uważam Warszawę za mamę i tatę. Tu się urodziłem, tu wychowałem. Tutaj poznałem to miasto, spędziłem w nim prawie całe swoje życie, tu się nauczyłem mówić i pisać z warszawska” – opisał siebie Stefan Wiechecki. Andrzej Dobosz w 34. odcinku programu „Spis treści” wspomina Wiecha.
Jest u niego niebywale bogaty rejestr określeń obelżywych, poczynając od lebiegi. Lebiegą mógł być mężczyzna, natomiast panie były flądrami.
zobacz więcej
Stefan Wiechecki urodził się w roku 1896. Skończył dobre, warszawskie liceum, brał udział w wojnie 1920 roku. W 1918 roku napisał swoją pierwszą sztukę „Porucznik Pierwszej Brygady”.
W latach 20. – przy finansowej pomocy swego ojca – prowadził teatry popularne: jeden na Woli, potem na Pradze. To był pisarz przez całe życie związany najbardziej, niemal właściwie całkowicie z Warszawą.
W latach 20. zaczął działalność sprawozdawcy sądowego pism warszawskich. Były to kroniki sądowe, dotyczące jednak spraw mniejszego rzędu, to znaczy: obraza osobista, naruszenie nietykalności cielesnej. Nigdy żadne sprawy morderstw nie wchodziły w grę.
Jego sprawozdania sądowe szybko zyskały popularność. Po pierwsze odtwarzał on język podsądnych, głównie mieszkańców Woli, mieszkańców Szmulowizny.
Kiedyś w jednej z takich spraw świadek zażądał, aby rozprawa odbyła się przy drzwiach zamkniętych. Sędzia uznając, że może dotyczyć to jakichś spraw intymnych, zarządził tak. Ale po złożeniu zeznań nie rozumiał powodu takiego żądania i spytał o to świadka. A świadek mówi: „No bo przy drzwiach otwartych może być cug, a jak są cugi, to migdałki mi się mogą podrażnić, mogłoby mnie zacząć boleć gardło”.
Często były to sprawy o użycie słowa. Warszawski dorożkarz bywał określany jako sałata, a stróż nocny jako papuga. To nie były słowa w świetle kodeksu karnego obelżywe, ale mogły one spowodować reakcję i prowadzić do bójki.
Natomiast słowem karanym przez kodeks było słowo „glina”, czyli zniewaga funkcjonariusza publicznego w czasie pełnienia służby. Kiedyś zostali aresztowani czterej studenci, którzy użyli tego określenia mijając policjanta. Otóż okazało się, że są to studenci wracający z wykładu gleboznawstwa i powtarzali sobie, w której części gleby znajduje się glina. I mieli ze sobą notatki na ten temat. No i oczywiście zostali uniewinnieni.
Zobacz też pozostałe odcinki programu „Spis treści”. Numery 1-20:
„Spisy treści” od odcinka 21. do 40.:
„Spisy treści” od odcinka 41.: