Społeczeństwo płaci – społeczeństwo wymaga. A wymaga przede wszystkim ludzi „ogarniętych”, odnajdujących się w skomplikowanych i dynamicznych mechanizmach współczesnego świata.
❸ Specjalizacja
Trzeci model jest radykalizacją drugiego. Przyjmuje on, że rolą edukacji jest kształcić specjalistów w wąskich, acz gospodarczo i technologicznie kluczowych, dziedzinach. Zakłada to ograniczenie lub wręcz likwidację tzw. wykształcenia ogólnego i jak najwcześniej rozpoczętą, gruntowną specjalizację.
Uczeń, który ma być inżynierem mostów – zakłada się tu – nie musi wiedzieć, kim był Platon, kiedy upadło Cesarstwo Rzymskie ani też nie musi rozpoznawać „Symfonii tragicznej” Mahlera. Nie jest zobowiązany znać ani gatunków drzew, ani „Kazań sejmowych Piotra Skargi”. Po co mu ta wiedza? To tylko niepotrzebny śmietnik w głowie, mrowie dat, nazwisk i pojęć, które przy budowie mostów na pewno mu się nie przydadzą.
W Stanach Zjednoczonych renomowane instytuty badawcze „zagarniają” już najbardziej utalentowanych nastolatków. Od tej pory, być może całe życie, będą pracować nad rozwiązaniem jednego problemu, nie wiedząc często przy tym, co znaczy Auschwitz i że Napoleon to niegdysiejszy cesarz Francuzów, a nie tylko gatunek koniaku. Ale – raz jeszcze – po co im to wiedzieć?
Kompilacja
We współczesnej Polsce, tak jak niemal na całym świecie, te trzy modele zmagają się ze sobą. Problem polega na tym, że od wyboru któregoś z nich zależy układ całej edukacji – od zerówki począwszy, a na doktoracie skończywszy. Każdy z owych modeli wiąże się z innymi wymogami, z odmienną dydaktyką, różnymi treściami i zakresami nauczania.