Anna Polony opowiedziała Łukaszowi Orbitowskiemu, dlaczego jej teatr już nie istnieje.
zobacz więcej
Zawsze próbuję wyciągnąć z rozmówczyni jakąś niecodzienną informację. Nie chodzi o poszukiwanie sensacji. Po prostu usiłuję pokazać człowieka trochę z innej, mniej oczywistej strony.
Tu dowiedziałem się, że Renata podróżuje stopem. Przynajmniej tak robiła. W młodości zjechała tak całą Polskę, a potem, już jako sławna aktorka, zwiedziła w ten sposób Armenię czy też jakiś inny kraj w tym rejonie. Nie pojechałbym tam na stopa, choć jestem stukilogramowym chłopem. Renata uważała, że nic jej się nie stanie. Widocznie ufa życiu. Dostrzega perspektywę fantastycznej przygody tam, gdzie inni widzą niebezpieczeństwo.
Po wszystkim wyszliśmy sobie na słoneczną Floriańską, przy której kręcimy nasz malutki program. Był jeden z pierwszych słonecznych dni. Nie pamiętam już, co właściwie nas tam wywiało. Zapewne ekipa chciała zrobić dodatkowe zdjęcia z udziałem naszej gościówy. Albo po prostu stanęliśmy sobie na papierosie. Możliwe. Nawet nie wiem czy Renata pali.
W każdym razie, kręciliśmy się po tej Floriańskiej i nagle pozlatywali się ludzie. Każdy chciał mieć zdjęcie z Renatą Dancewicz. Większość fanów miała może dwadzieścia lat, więc raczej nie załapali się na premierę „Pułkownika Kwiatkowskiego”.
Renata pozowała do tych fotografii z naturalnością i luzem znanym już z naszej rozmowy. Przyglądałem się temu. Była i jest gwiazdą największej jasności. Nic się pod tym względem nie zmieniło.
– Łukasz Orbitowski
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy