Kubuś Puchatek jadał wyłącznie 11-złotowe obiady
piątek,
2 sierpnia 2019
„Zarabiał sporo jako wydawca, ale wszystko wydawał na książki, szperając po antykwariatach. Miał ich tak strasznie wiele, ale nigdy dosyć” – Andrzej Dobosz wspomina Wacława Zawadzkiego w 52. odcinku programu „Z pamięci”.
Józef Lewin urodził się w roku 1899 w rodzinie żydowskich antykwariuszy. W czasie okupacji znalazł się w getcie. Został jakoś wyprowadzony i przechowywany przez panią Zofię Korczak-Zawadzką. Po wojnie z nią pozostał, przejął nazwisko Wacław Zawadzki.
W 1945 roku został dyrektorem PPS-owskiego wydawnictwa „Wiedza”, w którym wydawał ciekawe książki, np. „Pałubę” Karola Irzykowskiego. W 1948 roku został wyrzucony.
Wacław Zawadzki zaczął pracować w Państwowym Instytucie Wydawniczym, gdzie stworzył ogromną serię Biblioteka Pamiętników Polskich i Obcych. Wśród obcych wyszły „Pamiętniki kardynała Retza”, czy Saint-Simona.
Nie wiem skąd to określenie, ale Puchatek albo Kubuś Puchatek – tak o nim mówili wszyscy. I tak jest w wielu relacjach pamiętnikarskich, w „Raptularzu” Zbigniewa Raszewskiego. Jedynie omawiając któreś z jego wydawnictw, czy przypominając jakieś jego powiedzenie, używało się imienia i nazwiska Wacław Zawadzki. Natomiast we wszelkich rozmowach czy relacjach towarzyskich występował on zawsze jako Kubuś Puchatek. Na drzwiach wejściowych jego mieszkania był rysunek Kubusia Puchatka.
Jadający w Związku Literatów, Puchatek – przy którym siedzenie przy stole było samą radością – zawsze opowiadał historię o szlachcicu, któremu został już tylko służący i jeden zielony frak. Szlachcic wysyłał służącego na dwór, żeby zobaczył, jaka jest pogoda, a następnie dysponował: „W takim razie podaj mi Janie zielony frak”.
Kubuś, który zarabiał sporo jako wydawca, jadał wyłącznie 11-złotowe obiady, bowiem wszystko wydawał na książki, szperając po antykwariatach. Miał ich tak strasznie wiele, ale nigdy dosyć.
Oczywiście bywałem u niego, przy czym Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa dbała o swoich lokatorów i zarówno Juliusz Wiktor Gomulicki, jak i Wacław Zawadzki mieli mieszkania z nadmetrażem, po to, żeby pomieścić bibliotekę, która i tak mieściła się z dużym trudem. Byłem tam zapraszany. Wiedząc, że zajmuję się połową XIX wieku, wybierał mi walizeczkę książek i czytałem je przez kolejne dwa, trzy tygodnie i potem przychodziłem z tą walizką, odnosząc wszystko i pożyczając następne egzemplarze.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.: