Wszyscy jego znajomi powtarzali, że nad Kornelem trudno zapanować. Kiedyś chciałem go poprosić, by zabrał głos w ważnej dla mnie sprawie. Zapytałem jednego ze znajomych, kto może na niego najbardziej wpłynąć. „Nikt. Przecież wiesz, że on jest niesterowalny. Żadnego polecenia nie posłucha. Nieważne, czy to będzie syn premier, czy prezydent, czy ktokolwiek. Sam go poproś, to masz największe szanse”. Z nikim nie konsultował swoich wypowiedzi, działań, czym jednych doprowadzał do białej gorączki, a innym sprawiał radość. „Wiesz, jaki jest Kornel” – to zdanie słyszałem wiele razy. I wszyscy rozumieli, o co chodzi.
Jeśli chciał publicznie powiedzieć coś, co wszyscy mu odradzali – robił to i nie dał się do niczego przymusić. Taki miał pogląd na daną sprawę i koniec. Wszyscy mu to wybaczali. Miało to swój urok, a jego prawdziwa niezłomność w sprawach najważniejszych nie miała swej ceny.
Bronił się na schodkach
Potrafił marzyć i stawiać wielkie cele. Kiedy w 1982 roku tzw. duża Solidarność walczyła o prawo do legalnego istnienia związku zawodowego, on postanowił założyć organizację, której celem było odzyskanie pełnej niepodległości Polski, pozbycie się z kraju wojsk sowieckich i doprowadzenie do rozpadu ZSRR. Szalone i wyglądające wówczas na kompletnie nierealistyczne marzenia spełniły się w stu procentach i po latach cel został osiągnięty.
Jednak w 1982 roku nie było prawie nikogo, kto nie tylko mógł w to uwierzyć, ale miał odwagę takie cele sobie stawiać. Na tym polegała wielkość i magia 40-letniego wówczas fizyka. Dzięki swoim marzeniom, sposobowi myślenia, ale i umiejętności słuchania skupił wokół siebie nie tylko odważnych, patriotycznych, ale i inteligentnych i sprawnych w działaniu ludzi. Razem stworzyli organizację, która stała się magnesem dla tysięcy młodych ludzi i wielką legendą Wrocławia lat ‘80.
Gdy w 1987 roku komunistyczne władze przez pośredników zaproponowały Solidarności Walczącej porozumienie – za rezygnację z postulatu wyrzucenia z Polski armii sowieckiej zapewniano bezpieczną przyszłość organizacji – Kornel się nie zgodził. W więzieniu odmawiał wykonywania czynności, które uznawał za upokarzające – takich jak meldowanie się czy kucanie przed wyjściem na spacerniak.