Patryk Vega nie jest jak Quentin Tarantino, który wulgaryzmy opakowuje w poetykę, błysk i popkulturową erudycję. On jest uliczny. Prostacki i bezpośredni. Ale robi wiarygodne, wymykające się schematom kino.
zobacz więcej
Ostra antyaborcyjna wymowa tego odważnego – choć również surowo ocenionego przez krytyków filmowych – obrazu wywołała gniew środowisk lewicowo-liberalnych, które zarzuciły jego twórcy lansowanie katolicyzmu i prawicowości. Oliwy do ognia dolała wypowiedź samego Vegi. Oznajmił on, że się nawrócił i przewodnikiem jest dla niego Pismo Święte.
„Botoks” to jednak film światopoglądowo niejednoznaczny. Owszem, piętnuje dzieciobójstwo prenatalne, ale zarazem – wbrew stanowisku Kościoła katolickiego – afirmuje metodę zapłodnienia in vitro. Właściwie mamy do czynienia z produkcją, którą można interpretować jako manifest feminizmu. Oglądając bowiem „Botoks”, nieodparcie się nasuwa myśl, że przemysł aborcyjny to opresyjne narzędzie władzy mężczyzn nad kobietami.
A jak jest z „Bad Boy” (2020)? Najnowszy film Patryka Vegi zanotował najniższą frekwencję w weekend otwarcia ze wszystkich produkcji tego twórcy od premiery „Służb specjalnych” w roku 2014. I przypuszczalnie wpłynął na to niewypał z „Polityką”.
Tyle że w przypadku „Bad Boy” Vega – czołowy łobuz polskiej kinematografii, znowu okazuje się być reżyserem wszystkich Polaków. Komentuje polską rzeczywistość bez angażowania się w bieżącą politykę. I efekt jest znakomity.
To moralitet o współczesnej Polsce. Oczywiście – jak to u Vegi – mamy tu nagromadzenie brutalności i wulgarności, co może zrażać. Tego mogłoby być zdecydowanie mniej. Ale za drastycznymi scenami kryje się istotna psychologiczna i socjologiczna treść.
Główni bohaterowie to dwaj bracia: Paweł (Antoni Królikowski) i Piotr (Maciej Stuhr). Pochodzą z patologicznej rodziny, lecz każdy z nich w dorosłym życiu podąża inną drogą. Są jak Kain i Abel. Jeden odziedziczył po ojcu zło, drugi skorzystał z danej mu przez Boga szansy. Ten fakt podzieli obydwu braci.
Paweł – ksywa „Pablo” – to kryminalista, którego głównym narzędziem załatwiania spraw jest przemoc, choć zarazem kieruje się specyficznym kodeksem honorowym (między innymi bezwzględnie karze zawiadamianie o czymkolwiek policji traktując taki czyn jako najgorszy typ donosicielstwa). Staje na czele „kiboli” fikcyjnego klubu WKS Unia. Dowodzi nimi podczas krwawych „ustawek” z fanatycznymi fanami innych drużyn.
Ale pole jego przestępczej działalności się rozszerza. Paweł organizuje bowiem struktury międzynarodowego handlu narkotykami (sam zresztą nałogowo ćpa), z którego dochody chce przeznaczyć na zakup ukochanego klubu.
Zanim jednak do tego dojdzie, „Pablo” trafia do więzienia. A tam od towarzysza z celi dostaje do poczytania słynną rozprawę „Książę” Niccola Machiavellego. Renesansowy włoski myśliciel uchodzi za patrona cynizmu i przebiegłości w polityce. Kojarzony jest głownie z dewizą: „Cel uświęca środki”. „Książę” to świadectwo rozpadu świata, który porządkowały wartości transcendentne. W wizji Machiavellego polityk musi być przede wszystkim skuteczny. I to, jak „kibol” bierze sobie te mądrości do serca jest zabawne.