Po godzinach

„Szaliczkowcy” sprzed lat

„W Krakowie sędzia został na meczu spoliczkowany przez gracza. Na Górnym Śląsku pobito graczy Cracovii. We Lwowie z zielonej galerii posypały się na graczy przyjezdnych kamienie”. To nie kolejne opisy zadymy po majowym finale piłkarskiego Pucharu Polski lecz tekst z „Przeglądu Sportowego” z 1928 r. W artykule „Widmo linczu na polskich boiskach” martwiono się nad stanem bezpieczeństwa na stadionach i zupełnie niekontrolowanych burdach do których dochodzi na prowincjonalnych boiskach. – Między tamtymi kibicami, a współczesnymi są pewnie różnice. Ale przywiązanie do barw klubowych i stadionowa żywiołowość są takie same – mówi Tygodnikowi TVP dr Przemysław Piotrowski, psycholog , autor licznych publikacji o zachowaniach na stadionach.

To, co dziś się zmienia, a proces ten trwa od 10-15 lat, to przeniesienie się chuligańskich zachowań poza stadiony. Dziś największym problemem są tzw. ustawki kibicowskie poza sportowymi arenami oraz fakt, że środowiska kibiców są infiltrowane przez zorganizowane grupy przestępcze – dodaje dr Piotrowski.

Policzek piłkarza

A kłopot jest spory. – Niech szanuje mordę kur… gnój jeb… – krzyczał do piłkarza Legii Jakuba Rzeźniczaka niejaki „Staruch”, najsłynniejszy kibol stołecznej drużyny, tuż po uderzeniu zawodnika otwartą dłonią w twarz. Wszystko działo się po jednym z meczów rundy wiosennej ekstraklasy, w dodatku jeszcze na stadionie. Obrońca odgryzł się wcześniej części widzów, która obrażała zawodników. Zapłacił za to czerwonym policzkiem i upokorzeniem.

To tylko jedno z wydarzeń, w ostatnim czasie szeroko komentowanych w mediach. Słuchając relacji części dziennikarzy można odnieść wrażenie, że już gorzej być na imprezach sportowych nie może. Jednak problem stadionowego chuligaństwa wcale nie jest taki nowy. I co gorsza, wiele wskazuje na to, że jest on nierozwiązywalny.
Agresywnie już u Greków

Pierwsze wzmianki o agresywnym zachowaniu widowni, podczas różnego rodzaju rywalizacji, pochodzą już z czasów antycznych. Wolna od burd nie była np. starożytna Grecja. Na jednym z malowideł, w neapolitańskim muzeum można zobaczyć zamieszki kibiców w amfiteatrze, w Pompejach. Z kolei już w 450 r. p.n.e na stadionie w Delfach wprowadzono zakaz sprzedaży alkoholu. Nieco później zaś oddziały wojska musiały zaprowadzać porządek wśród widzów zawodów w Imperium Bizantyńskim.

arch. PAP/Tytus Żmijewski

W czasach nowożytnych, zachowań dziś określanych jako „kibolskie” też nie brakowało. Gdy nasz kraj znajdował się pod zaborami, a ludzie mieli świeżo w pamięci powstanie styczniowe, w Anglii – od lat 70. XIX wieku – już pojawiały się pierwsze wzmianki o wybrykach chuliganów!

The Football Association, czyli angielski związek piłkarski, obliczył, że w latach 1895-1914, czyli do wybuchu I wojny światowej, we wszystkich rozrywkach przez niego prowadzonych, doszło w sumie do 238 zakłóceń porządku. I aż 24 kluby ukarano w tym czasie właśnie zamknięciem aren dla publiczności.

U innych wcale nie lepiej

Przez ostatnie lata powstało wiele mitów, odnośnie walki z chuligaństwem w innych krajach. A prawda jest taka, że z chuligaństwem na stadionach nie poradził sobie nikt na świecie. Niedawno czytałem „Guardiana”. Gazeta opisywała kilkanaście incydentów ze stadionów i to tylko z jednego weekendu. A np. we Włoszech są bojówki, finansowane przez mafię . Wychodzi na to, że skala zachowań chuligańskich w Polsce i tak nie jest taka, jak w innych krajach Europy, o Ameryce Południowej nawet nie wspominając – podkreśla dr Piotrowski.

W naszym kraju problem wybryków na stadionach obecny był nie tylko w latach przemian ustrojowych, ale też w czasach PRL, a nawet – podobnie jak np. we wspomnianej Anglii – dużo wcześniej.

  arch. PAP/Darek Delmanowicz

„W Krakowie sędzia został na meczu spoliczkowany przez gracza. Na Górnym Śląsku pobito graczy Cracovii. We Lwowie z zielonej galerii posypały się na graczy przyjezdnych kamienie” – pisał w 1928 roku „Przegląd Sportowy”. W artykule „Widmo linczu na polskich boiskach” martwiono się nad stanem bezpieczeństwa na stadionach. „Zbyteczne jest dodawać, że wypadki zacytowane wyżej są tylko drobnym ułamkiem ekscesów, które dzieją się na prowincji, czyli na zawodach mniej kontrolowanych przez prasę i opinię publiczną” – dodawali dziennikarze.

„Rozwydrzony, niekulturalny tłum (…) zadowala na podobnych widowiskach najgorsze swe instynkty, którym tak dogadzały krwiożercze widowiska Nerona, czy hiszpańskie walki byków. Słowem burza wisi w powietrzu” – martwił się „PS”.
Przedwojenna prognoza

Już przed 83 laty przewidywano też, co może nastąpić. „Piłkarstwo polskie stanęło na skraju przepaści, w głębi której kryją się tak potężni jego wrogowie, jak absolutna depopularyzacja tego sportu wśród kulturalnych warstw społecznych, a nawet zamykanie boisk przez władze bezpieczeństwa” – pisano. „W sprawy te musi wejrzeć co prędzej Wydział Gier i Dyscypliny Ligi i zastosować natychmiast cały szereg środków sensacyjnych” – apelowano.

A co takiego działo się na ligowych boiskach w 1928 roku? W przeciągu ledwie kilku tygodni miało miejsce kilka niepokojących zdarzeń. Przerwany został m.in. mecz Łódzkiego Klubu Sportowego z Wisłą Kraków. W 64. minucie sędzia, inż. Dudryk podyktował rzut karny dla gości i się zaczęło. „Na jego strzelenie publiczność nie chciała się zgodzić i wstąpiła na boisko. Sędzia rzut odwołał” – relacjonował tygodnik „Stadjon”.

Sędzia Hanke oblegany w domu

Jeszcze goręcej było kilkanaście dni później podczas meczu Pogoni Lwów ze Śląskiem Świętochłowice. „Według protokołu policyjnego, spisanego na boisku, na kilka minut przed końcem, napastnik Śląska Panka kopnął leżącego na ziemi pomocnika Pogoni Deutschmanna w głowę umyślnie. Sędzia Hanke natychmiast przerwał mecz. Wówczas publiczność rzuciła się na niego. Policja wzięła go w obronę. Pan Hanke schronił się do jednego z domów prywatnych w Lipinach. Publiczność obległa dom, tak że policja musiała interweniować” – pisał „Stadjon”.

Do mniejszych incydentów dochodziło też na innych stadionach, aż sprawą zajął się nie kto inny jak Wydział Dyscypliny Ligi. Kilka klubów ukarano grzywnami od 250 do 500 złotych, a Śląsk Świętochłowice całkiem zawieszono na cztery tygodnie. To oznaczało, że zespół kolejne mecze przegrywał walkowerem. Doszło nawet do tego, że Toruński Klub Sportowy na znak protestu w ogóle wycofał się z rozgrywek! Podziały społeczne były wówczas tak spore, że np. Wisła Kraków miała przez jakiś czas w swoim statucie punkt, zabraniający Żydom wstępu na stadion.

arch. PAP/Andrzej Grygiel

Co ciekawe nawet wybuch II wojny światowej i lata okupacji nie utemperowały niektórych kibiców. Mimo, że hitlerowcy zabronili organizowania imprez sportowych na ziemiach polskich, konspiracyjne rozgrywki trwały w najlepsze, niestety nie zawsze w sportowej atmosferze.

Burda pod okiem SS

Do annałów przeszły wydarzenia z jesieni 1943 r., gdy w Krakowie zorganizowano mecz derbowy Wisły z Cracovią o mistrzostwo miasta. Pod koniec spotkania, gdy sędzia podyktował rzut karny, na boisku doszło do szarpaniny, od razu na murawę wbiegli widzowie i zaczęła się potężna bijatyka. Ta szybko przeniosła się na ulice miasta, aż pod okna komendy SS. Na szczęście dla kibiców, komendantem był wtedy pewien Austriak, fan piłki, a niegdyś także piłkarz. Anegdota głosi, że gdy usłyszał o zamieszkach, miał powiedzieć: „Kibice? A niech się biją”.

Wbrew powszechnej opinii nawet okres Polski Ludowej nie był tak zupełnie wolny od zjawisk chuligańskich. Po wojnie powstały kluby branżowe, których kibice odczuwali niechęć między sobą. Nie lubiane były m.in. kluby milicyjne, czy wojskowe. Prawdziwy początek zadym na stadionach miał miejsce w połowie lat 70. Zapamiętano przede wszystkim finał Pucharu Polski z 1980 r., kiedy zmierzyły się (podobnie jak w tym roku) Legia z Lechem. W wyniku kilkugodzinnych bijatyk rannych zostało kilkanaście osób, a niepotwierdzone informacje mówią nawet o jednej zabitej.

„Piłkarstwo polskie stanęło na skraju przepaści, w głębi której kryją się tak potężni jego wrogowie, jak absolutna depopularyzacja tego sportu wśród kulturalnych warstw społecznych, a nawet zamykanie boisk przez władze bezpieczeństwa”

Kibole
Również w latach 90. policja miała sporo pracy podczas meczów ligowych w kraju (fot. arch. PAP/Wojtek Stejn)
„Pieszczoty” na trybunach

Protoplastów dzisiejszych kiboli, chuliganów, czy szalikowców, nazywano wówczas „szaliczkowcami”. Ale nazwa nie powinna nikogo zmylić, na pewno bowiem nie byli mniej groźni od dzisiejszych stadionowych bandytów, jeśli nie dużo groźniejsi. „Kibice często używają pałek z kabli, czyli tzw. żyłówek, łańcuchów, pasów wojskowych i skórzanych, naręcznych bransolet nabijanych metalowymi ćwiekami, nazywanych pieszczotami, kijów, noży, kastetów wykonanych z elementów półek bagażowych i innych” – pisała milicja w jednym z raportów.

Tylko w latach 1984-88 odnotowano 111 ekscesów, związanych z zawodami sportowymi. Co ciekawe nie tylko piłkarskimi, ale też hokejowymi, koszykarskimi i żużlowymi. A mowa tu tylko o zbiorowych wykroczeniach, gdy musiała interweniować milicja.

Kibic, co kupi szalik i zje

Wygląda na to, że na problem chuligaństwa jesteśmy niejako skazani, choć model typowego kibica wciąż ewoluuje. – Kiedyś zdefiniowanie pojęcia „kibic” było znacznie łatwiejsze. Sport przeszedł jednak wiele zmian i dziś ta definicja może być trudniejsza. Bo kto to jest „kibic”? Taki prawdziwy, to teraz raczej nie ten zagorzały fan piłki, a człowiek, który przychodzi na mecz z rodziną, kupi jakieś pamiątki, spokojnie coś zje i nie musi być przy tym tak zaangażowany w sportowe wydarzenie, jak to bywało kiedyś – ocenia rozmówca Tygodnika TVP.

arch. PAP/Przemek Wierzchowski

Dr Przemysław Piotrowski uważa jednak, że choć piłka nożna cały czas wywołuje pewne napięcia, to sytuację można zmienić. I wbrew pozorom może np. dojść do sytuacji, gdy kibice Legii powitają na stadionie oklaskami piłkarzy poznańskiego Lecha. – Takie zachowania już się zdarzają, choć na razie zależy to od kontekstu. Jeśli kibic Legii jest na meczu reprezentacji Polski, w którym gra zawodnik Lecha, to wtedy on tego zawodnika oklaskuje. Zapomina o klubowych animozjach – mówi.

Trochę bezpieczniej?

Badania pokazują też, że patrząc globalnie na naruszenia porządku podczas imprez sportowych w Polsce, to wbrew pozorom ich liczba spada. W marcu 2011 r., wiceminister MSWiA Adam Rapacki oraz komendant główny policji, gen. Andrzej Matejuk przekonywali, że obiekty sportowe w Polsce są coraz bezpieczniejsze.

Stan bezpieczeństwa na polskich stadionach poprawia się, a naruszeń porządku i wybryków chuligańskich było w ubiegłym roku znacznie mniej niż w latach poprzednich – oceniał wtedy minister Rapacki.
Kibic
Na trybunach często jeden kibic potrafi dyrygować tysiącami (fot. arch. PAP/Bartłomiej Zborowski)
Zaprezentowano też statystyki. Okazało się, że podczas ponad 7 tys. ubiegłorocznych, masowych imprez sportowych, odnotowano 150 wydarzeń zakłócenia porządku publicznego. W porównaniu z rokiem poprzednim jest to spadek aż o 36 proc.! Ale nawet te 150 przypadków nie oznacza, że miały miejsce na stadionach. Policja przyznała bowiem, że chodziło w większości o zdarzenia poza trybunami, np. w drodze na mecz. Podkreślono też, że na samych obiektach liczba wybryków była nieznaczna.

Represje, ale i profilaktyka

Nie oszukujmy się. Z chuligaństwem stadionowym jest jak z przestępczością. Nie da się zlikwidować tego zjawiska. Ale tu chodzi o to, aby znacząco ograniczyć liczbę tych zdarzeń – uważa dr Piotrowski. Dodaje też, że oparcie się tylko na restrykcjach nie przyniesie rozwiązania problemu. – Potrzebne jest wyważenie proporcji między represjami, a edukacją młodych ludzi i profilaktyką. Oczywiście, tam gdzie popełnia się przestępstwo, należy działać szybko i zdecydowanie, ale może bez szumu medialnego. W innych przypadkach ważna jest profilaktyka – ocenia.

Problem kiboli jest stary jak świat. I pewnie nie da się w pełni wyeliminować ich z widowisk sportowych. Można mieć jednak nadzieję, że będą oni w zdecydowanej mniejszości i nie będą przeszkadzali w przeżywaniu sportu prawdziwym kibicom. I na to czekajmy.

Piotr Wilczarek

  • Przy pisaniu artykułu korzystałem z następujących publikacji: P. Piotrowski „Szalikowcy. O zachowaniach dewiacyjnych kibiców sportowych”, T. Górecki. „Patologia młodzieżowej podkultury kibiców sportowych” – „Kultura Fizyczna” nr 9-10 z 1986 r.
  • Zdjęcie główne: Kibole
    Zobacz więcej
    Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
    „To była zabawa w śmierć i życie”. Od ćpuna po mistrza świata
    Historię Jerzego Górskiego opowiada film „Najlepszy” oraz książka o tym samym tytule.
    Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
    „Geniusz kreatywności”. Polka obok gwiazd kina, muzyki i mody
    Jej prace można podziwiać w muzeach w Paryżu, Nowym Jorku czy Londynie.
    Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
    Zsyłka, ucieczka i samobójstwo. Tragiczne losy brata Piłsudskiego
    Bronisław Piłsudski na Dalekim Wschodzie uważany jest za bohatera narodowego.
    Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
    „Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski”. Pierwszy Ułan II RP
    Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski skupia w sobie losy II RP.
    Po godzinach wydanie 3.11.2017 – 10.11.2017
    Kobiety – niewolnice, karły – rekwizyty. Szokujący„złoty wiek”
    Służba była formą organizacji życia w tej epoce. Każdy kiedyś był sługą, nawet królewski syn.