Najbardziej rozpoznawalnym utworem The Stranglers pozostaje chyba „Golden Brown”, który ukazał się na singlu w roku 1981. Grupa ewoluowała już wtedy w kierunku nowej fali, a nawet new romantic, czego dobitnym przykładem może być popularna – w Polsce pnąca się po szczeblach listy przebojów radiowej Trójki – nastrojowa piosenka „Midnight Summer Dream” z płyty „Feline” (1983).
Stylistyczne zmiany sprawiły, że w latach 80. The Stranglers zbliżyli się do rockowego czy nawet popowego mainstreamu. Zanim jednak to się stało – uchodzili za jeden z najbardziej łobuzerskich zespołów na Wyspach Brytyjskich. Nie stronili nawet od aktów przemocy wobec dziennikarzy, z którymi mieli na pieńku.
Od powstania grupy w roku 1974 jej podstawowy skład oprócz Dave’a Greenfielda tworzyli: wokalista i gitarzysta Hugh Cornwell, wokalista i basista Jean-Jacques Burnel oraz perkusista Jet Black (właściwe imię i nazwisko: Brian John Duffy). W roku 1990 nastąpiła ważna zmiana – Cornwell postanowił opuścić towarzystwo, a zastąpił go Paul Roberts.
Pod względem charyzmy palma pierwszeństwa w The Stranglers należy się Burnelowi. Ten – dziś 68-letni – syn imigrantów z Francji pasjonuje się nie tylko muzyką. Powszechnie wiadomo, że kolekcjonuje motocykle Triumph oraz jest instruktorem karate (ma czarny pas), co się łączy u niego z fascynacją kulturą japońską.
Fascynacja ta dała o sobie znać i w dorobku The Stranglers. Można tu przywołać choćby kawałek „Death and Night and Blood” z albumu „Black and White” (1978), poświęcony pamięci Yukio Mishimy.
Ów japoński pisarz chciał przywrócić swojej ojczyźnie mocarstwową pozycję, którą utraciła ona w rezultacie klęski poniesionej w drugiej wojnie światowej. W roku 1970 Mishima, stojąc na czele nacjonalistycznej organizacji, podjął próbę przeprowadzenia politycznego przewrotu. Kiedy mu się to nie udało – popełnił rytualne samobójstwo, czyli seppuku.
Burnel komentuje też rzeczywistość polityczną. Zwłaszcza od czterech dekad zabiera głos w sprawie integracji europejskiej. Jest entuzjastą idei zjednoczonej Europy, czemu dał wyraz na swojej pierwszej solowej płycie „Euroman Cometh” (1979).
W marcu tego roku udzielając długiej wypowiedzi dziennikowi „The Guardian” mówił, że ów album powstał jako owoc rozmyślań muzyka nad własną tożsamością. Burnel podkreślał, że mimo, iż jako nastolatek stykał się z przejawami angielskiego szowinizmu, nie miał zamiaru odcinać się od swoich francuskich korzeni (zresztą nie dawał sobie w kaszę dmuchać). Projekt europejski postrzegał jako lekarstwo na antagonizmy narodowościowe.
Z twórczości The Stranglers przypomniał zaś w tym kontekście „Feline”. Według Burnela, muzyka na tej płycie miała ilustrować ewolucyjne jednoczenie się dwóch części Europy: północy (elektroniczne brzmienia) z południem (gitary akustyczne). Muzyk jednak zaznaczył, że taka integracja nie może działać jak buldożer.