Autor na ponad pięciuset stronach śledzi wielowiekową ewolucję zachodniej cywilizacji. Przypatruje się rozmaitym tendencjom w literaturze, malarstwie, kinematografii. Wskazuje przyczyny i skutki rugowania sacrum z przestrzeni publicznej.
Teza, którą stawia Wildstein wybrzmiewa w zdaniu: „Wyobrażenie, iż sam rozum, a więc i dysponująca nim jednostka, jest w stanie uchwycić świat w całej jego złożoności, a także zaprojektować na nowo jego idealny kształt, jest głównym źródłem kryzysu nowoczesności”.
Dążenie do wolności to jeden z filarów cywilizacji zachodniej. Tyle że niegdyś łączyło się ono z realistyczną oceną ludzkiej kondycji, sformułowaną przez chrześcijaństwo. Powszechna była świadomość niedoskonałości i ograniczoności człowieka jako istoty stworzonej na obraz i podobieństwo Boga, lecz zarazem dziedziczącej grzech pierworodny.
Tymczasem od końca średniowiecza na Zachodzie trwa dynamiczny rozwój nauki i techniki, który jest sprzęgnięty ze zmianami kulturowymi. Intelektualiści wcielali się w kapłanów kolejnych świeckich quasi-religii. Głosili, że przyroda została odczarowana. Wildstein konstatuje, że skierowany do ludzi biblijny nakaz Boga, aby czynili sobie ziemię poddaną, nabrał nowej treści: celem doczesnego bytowania przestało być zbawienie, a stały się nim kreowane przez ludzki rozum utopie.
Propagandziści liberalizmu bałamucą
Ktoś może uznać, że taka diagnoza jest anachroniczna. Wielkie projekty ideologiczne przecież poniosły klęskę. Ich orędownicy uznali bankructwo tego, w co wierzyli i w czym pokładali nadzieję. Żadnego państwa powszechnej szczęśliwości zbudować się nie udało.
W najbardziej opiniotwórczych mediach III RP od trzech dekad dominuje pogląd, że myślenie utopijne zaowocowało krwawymi rewolucjami i okrutnymi totalitaryzmami, więc trzeba poprzestać na minimum, jakie stanowią liberalna demokracja i gospodarka rynkowa. Wydawałoby się zatem, że mamy do czynienia z odwrotem od postawy, która sprowadziła całe masy na manowce, a którą krytykuje Wildstein.
A jednak mimo krachu wielkich ideologii – zwłaszcza komunizmu w krajach bloku wschodniego – opiniotwórczą rolę nadal odgrywają intelektualiści roszczący sobie prawo do stanowienia o tym, co jest dobrem i złem.
Liberalizm udaje, że – w odróżnieniu od komunizmu czy nacjonalizmu – nie jest wielką ideologią i ma skromne aspiracje. W pewnym uproszczeniu można stwierdzić, że jego propagandziści bałamucą społeczeństwa przeświadczeniem, iż nie mają zamiaru kreować nowego porządku społecznego, ponieważ, ich zdaniem, jednostka jest wszystkim, a ogół – niczym.