Na tym tle Hitler okazał się żałosnym nieudacznikiem. Zaserwował światu katastrofę, która w efekcie pogrążyła także rządzony przez niego kraj. Swoim okrucieństwem ściągnął nieszczęście na Niemcy. I to może być główna przyczyna, dlaczego został tak znienawidzony przez niemieckie społeczeństwo.
Istotną kwestią do rozstrzygnięcia jest jednak także to, czy powinniśmy uważać Hitlera za politycznego spadkobiercę Fryderyka Wielkiego i Bismarcka.
Dwaj ostatni byli zakorzenieni w pruskich tradycjach. Stali na straży utrwalonego porządku społecznego. Tymczasem Hitler przybył do Niemiec z Austrii. Wyobcowanie i zagubienie w nowym kraju pchnęło go na drogę antysystemowego radykalizmu.
Narodowy socjalizm to był projekt rewolucyjny, kontrkulturowy. Miał się on stać ideologią wyrzutków społecznych – ludzi, którzy nie znaleźli dla siebie miejsca w Republice Weimarskiej. Choć trzeba też zaznaczyć, że szef NSDAP chciał wciągnąć w orbitę swojej ideologii również warstwy zachowawcze: niemiecki wielki kapitał oraz niemieckie ziemiaństwo.
Radykalizm Hitlera ujawnił się w aktach nazistowskiego antysemityzmu, który początkowo przejawiał się w ulicznej przemocy, by później nabrać cech instytucjonalnych. Na przestrzeni stuleci Żydzi niemieccy zdążyli się zintegrować ze swoją ojczyzną. Część z nich od XVIII wieku się asymilowała. Osoby narodowości żydowskiej czy żydowskiego pochodzenia stanowiły mniejszość społeczeństwa niemieckiego, lecz zarazem wnosiły olbrzymi wkład w jego rozwój materialny i intelektualny. Ich eksterminacja była tym samym, co w Rosji bolszewicy czynili wobec „wrogów klasowych”.
Z kolei Polaków może zdumiewać, że na przełomie lat 20. i 30. NSDAP nie była formacją jednoznacznie antypolską. To ją odróżniało od wcześniejszych polakożerczych zachowań pruskich polityków. Adolf Hitler podziwiał Józefa Piłsudskiego za zwycięstwo nad bolszewikami w roku 1920 oraz rządy silnej ręki po zamachu majowym. Tyle że III Rzeszy nie udało się podporządkować sobie II RP. Elity sanacyjne odrzuciły i narodowy socjalizm, i niemieckie roszczenia terytorialne.
Jeśli jednak zastanawiamy się nad tym, jak w niemieckiej polityce historycznej łączy się przeszłość z teraźniejszością, to trzeba jeszcze coś poruszyć. Warto zacytować fragment owego wspomnianego na wstępie wystąpienia wygłoszonego 8 maja bieżącego roku przez Franka-Waltera Steinmeiera.
Prezydent Niemiec powiedział: „Wtedy [w roku 1945] zostaliśmy wyzwoleni. Dzisiaj musimy wyzwalać się sami!”. I po chwili dodał: „Od pokusy nowego nacjonalizmu. Od fascynacji autorytaryzmem. Od nieufności, od odgradzania się i wrogości między narodami. Od nienawiści i szczucia, ksenofobii i pogardy dla demokracji”.