Felietony

Z czego się śmieją autorytety z Facebooka?

„Samozaoranie Kościoła w Polsce – odc. pierdyliard pierwszy” – pisze na Facebooku tonem niemal „sumienia narodu”, pewien pisarz i pieczętuje to zdjęciem pamiątkowej tablicy, która mu się nie podoba, a nawet go irytuje.

Dowiedziałam się o tym przy porannej kawie, chociaż nie mam profilu na Fb. Ale to nie znaczy, że coś mnie omija, zwłaszcza że takie rzeczy zwykle szybko podchwytują też tradycyjne media. I się zaczyna: No, jak to, nie wiesz o tym? Ojej, a to jest takie okropne! A fe! Jaka straszna tablica! I już lecą lajki, i już pewien profesor – który zapewne sobie wyobraża, że też jest wielkim autorytetem, bo jest profesorem i człowiekiem światowym – przesyła dalej wspomniane zdjęcie. I już mamy się z czego naśmiewać.

O co chodzi tym razem? Zdjęcie zostalo zrobione w Łebczu, małej kaszubskiej wiosce w powiecie puckim, gdzie 16 sierpnia tego roku przyjechał na niedzielną Mszę świętą polski premier, nie w żadnym politycznym czy rządowym celu, tylko po prostu na mszę. Jak parę milionów innych Polaków, nie mówiąc o setkach milionach katolików na całym świecie.

Dla Łebcza to jest wydarzenie, jakiego nigdy tu nie było. Dlatego upamiętniono je małą tablicą, może nieco patetyczną w treści, ale co z tego? Łebczanie mają poczucie, że działają dla dobra wspólnego. To jest ich tablica, ich pieniądze, ich decyzja. I chwała Bogu, że potrafią ją podjąć – są podmiotem w swojej sprawie, nikogo nie muszą pytać o zdanie. Na tym chyba polega samorządność.

Czy papież krytykuje WHO i lobbystów?

– Higiena okazała się ważniejsza od religii – mówi ksiądz profesor Piotr Mazurkiewicz, przypominając czas lockdownu.

zobacz więcej
Ale dla „autorytetów” niechętnych wobec obecnej władzy i wobec Kościoła in toto jest to powód do szyderstwa. Nic ich nie obchodzi Łebcz i jego mieszkańcy, nigdy też nie zastanawiali się nad zasadą pomocniczości, na której opierają się demokracje. Zapewne niewielu komentatorów i ich naśladowców rozumie, że tablica jest wyłączną sprawą Łebcza. Albo jeśli nawet rozumieją, to nie mają zamiaru się nad tym zastanawiać. Do niczego nie jest im to potrzebne. Przecież wiedzą lepiej, co ludzie w Łebczu i każdym innym miejscu w Polsce powinni myśleć, wiedzieć i robić. I co jest dla nich najlepsze. A na razie trzeba obśmiać, wyszydzić, zobrzydzić.

Na fanpage’u parafii św. Marcina w Łebczu pojawił się wpis: „W związku z wulgarnymi komentarzami pojawiającymi się na naszym profilu, informujemy, że fanpage'a parafii nie redaguje ks. proboszcz. Strona ma służyć przede wszystkim transmitowaniu Mszy św. na wypadek zmiany przepisów zw. z epidemią”.

Kto wypisuje i wysyła te wulgarne komentarze? Przecież nie jakieś anonimowe trolle, tylko żywi ludzie, może nawet ci, którzy jeszcze niedawno byli tam na nadmorskim wypoczynku. Ludzie, czy wam się w głowach kompletnie poprzewracało? Jakim prawem wynosicie się ponad tę lokalną społeczność i okazujecie jej swoją pogardę? Ale nie ma do kogo zawołać, bo pisarze i profesorowie na Facebooku czytają zapewne tylko własne wpisy. Są ponad.
W II RP wizyta prezydenta w każdym małym miasteczku, nie tylko w Czerwińsku, była wydarzeniem. Na zdjęciu; Ignacy Mościcki przyjmowany w Brasławiu. Fot. NAC/IKC
W nieco większym od Łebcza, ale też niewielkim miasteczku Czerwińsk nad Wisła, na Mazowszu 90 lat temu, w maju 1930 roku bawił z kilkugodzinna wizytą Ignacy Mościcki, prezydent RP. Ktoś zrobił zdjęcia, ktoś odnotował wizytę, bo to było wielkie wydarzenie – nigdy wcześniej takiego gościa tam nie widziano. Ależ była niespodzianka, kiedy wyszperała tę ciekawostkę pisarka i umieściła tę scenę w swojej znakomitej – nie tylko dla młodzieży – książce „Detektywi z klasztornego wzgórza”. Zuzanna Orlińska, bo o niej mowa, na pewno nie uważała upamiętnienia sprzed lat za śmieszne. Za ciosem poszło odradzające się stowarzyszenie miłośników tego miasta i wyprodukowało w 2017 bodaj roku kalendarz z tymi właśnie historycznymi zdjęciami. Ależ była frajda!


Po wielkim wysypie niezależnych gazet lokalnych i parafialnych w latach 90. XX wieku i w początku nowego wieku nie ma już śladu. Lekceważone przez „jaśnie oświeconych” były ostoją rodzącej się samorządności, demokracji i lokalnej tożsamości. Tworzyli je fantastyczni ludzie, z wieloma z nich współpracowałam pełna uznania dla ich wielkiej pracy nad tym, co na uczonych konferencjach i w ważnych przemówieniach nazywa się upodmiotowieniem społeczeństwa i realizacją zasady subsydiarności. Co znaczy po prostu, że każdy ma prawo być sobą w swojej wiosce i w swoim miasteczku, i ma prawo stanowić o życiu tej społeczności. W Łebczu doskonale to wiedzą, czego nie można powiedzieć o „autorytetach” z Facebooka.

– Barbara Sułek-Kowalska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Print screen fanpage’u parafii św. Marcina w Łebczu/Facebook
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?