Jeśli chodzi o honorowanie lidera endecji w III Rzeczypospolitej, to Leszczyński powinien zgłaszać pretensje nie tylko do prawicy. Warto odnotować, że na początku lat 80. Dmowskiego podziwiał sam Adam Michnik – rzecz jasna nie za to, co mówił i pisał on o Żydach, lecz za realizm polityczny. Z kolei już w III RP Andrzej Leder, cieszący się prestiżem w lewicowych środowiskach socjolog, wyznał, że bliski mu jest krytycyzm Dmowskiego odnoszący się do dziedzictwa polskiej kultury szlacheckiej.
Zabieg, którego dopuszcza się w swoim tekście Leszczyński, ma jeden zasadniczy cel – udowodnienie moralnej przewagi lewicy nad prawicą. Nic więc dziwnego, że autor atakuje środowiska prawicowe za lansowanie poglądu („złowrogiej bzdury”), iż korzenie narodowego socjalizmu są lewicowe i wybiela marksizm.
Tymczasem nazizm w Niemczech nie miał charakteru ani lewicowego, ani prawicowego. To nurt szeroko pojętej tak zwanej trzeciej drogi, który czerpał inspirację i z lewa, i z prawa.
Z wywodu Leszczyńskiego można jednak wysnuć następujący wniosek: kryterium podziału „lewica – prawica” jest stosunek do powszechnej równości. O ile po prawej stronie rodziły się paskudne idee, które zakładały, że jedne grupy ludzi są gorsze niż inne, o tyle po lewej optowano za egalitaryzmem. Jeśli zatem lewica ma coś na sumieniu, to w zakresie praktyki politycznej (gułagi), ponieważ w teorii zachowywała moralną nieskazitelność. Lewicowe idee są słuszne, tylko że kiedy przyszło je wdrażać, zostały one wypaczone. Natomiast prawica hołduje złu już w samej teorii.
Takie ujęcie problemu jest jednak demagogiczne. Pomija choćby to, że już Karol Marks zapowiadał użycie siły wobec warstw społecznych stojących na przeszkodzie zmianom, które postulował. W „Manifeście komunistycznym” czytamy: „cele ich [komunistów] mogą być osiągnięte jedynie przez obalenie przemocą całego dotychczasowego ustroju społecznego. Niechaj drżą panujące klasy przed rewolucją komunistyczną”.
Taka teoria została wyłożona przez lewicę na długo przed tym, zanim doszło do jakichkolwiek wypaczeń zacnych idei. W „Manifeście komunistycznym” wieszczona jest „klasom panującym” zagłada.
A skoro Leszczyński tropi antysemityzm wśród prawicy i twierdzi, że próby łączenia marksizmu z nazizmem są „złowrogą bzdurą”, to aż się prosi przytoczyć słowa Marksa, których nie powstydziłby się może nawet… Hitler.
W tekście „O kwestii żydowskiej” są takie kawałki: „Jaki jest świecki kult Żyda? Handel. Jaki jest jego świecki bóg? Pieniądz” albo „Przez żydostwo rozumiemy więc pewien powszechny współczesny element antyspołeczny, który osiągnął swą obecną skrajną postać przez rozwój historyczny, do którego Żydzi, w tym sensie ujemnym, gorliwie się przyczynili; w tej obecnej zaś skrajnej postaci element ten musi nieuchronnie ulec likwidacji”.