Wymownym gestem było to, co w roku 1991 zrobił Zbigniew Bujak. Ten bądź co bądź bohater opozycji lat 80. wystawił własną legitymację NSZZ „Solidarność” na aukcję zorganizowaną przez żonę Czesława Kiszczaka – polityka, który był jedną z twarzy komunistycznej dyktatury.
Wobec zmian społeczno-kulturowych lat 90. Kościół w Polsce nie stanowił monolitu.
W kręgu „katolicyzmu otwartego” – kojarzonego z takimi czasopismami, jak „Tygodnik Powszechny” czy „Więź” – byli duchowni, którzy flirtowali z liberalizmem. Przyznawali rację Balcerowiczowi. I czasem dawali do zrozumienia, że bliżej im do antagonistów Kościoła niż do jego apologetów. Jak twierdzili, większą ich obawę wywoływały autorytarne i nietolerancyjne postawy wśród katolików niż antyklerykalizm i sekularyzacyjne trendy.
Jednak przewagę w Kościele miał nurt, którego przedstawiciele wchodzili z liberałami i postkomunistami w ostry spór. Nawet jeśli bezpośrednio nie odwoływali się oni do dziedzictwa Solidarności, to krytykując patologie transformacji ustrojowej chcąc nie chcąc do niego nawiązywali.
Wychodzili oni też z założenia, że nie można się zgodzić na realizację wysuwanego z lewej strony sceny politycznej postulatu „neutralności światopoglądowej” państwa. Ich zdaniem, obecność Kościoła w przestrzeni publicznej miała być tamą przed falą nihilizmu, której zwiastunami były akceptowane na salonach III RP szyderstwa z pobożności katolickiej, tradycyjnej moralności, patriotyzmu.
Spośród środowisk Kościoła w Polsce, które negatywnie oceniały to, co robili liberałowie i postkomuniści, szczególnie wyróżniało się założone w roku 1991 Radio Maryja. Medium to od początku swojej aktywności dawało się we znaki architektom III RP, ponieważ podjęło z nimi skuteczną walkę o rząd dusz.
Z Radia Maryja można było się dowiedzieć między innymi o działalności kamilianina, ojca Bogusława Palecznego. Zarzucał on politykom III RP, że dopuścili do tego, iż wielu Polaków w efekcie ekonomicznej „terapii szokowej” znalazło się bez dachu nad głową i straciło trwale pracę.
Ale ojciec Paleczny nie poprzestawał na słowach. Był człowiekiem czynu. Podjął wiele inicjatyw na rzecz osób potrzebujących. Jednym z jego dzieł był położony nieopodal warszawskiego Dworca Centralnego „Bar Marta”, w którym rozdawano bezdomnym ciepłe posiłki.
Zakonnik zawstydzał ludzi, którzy uchodzili w Polsce lat 90. za autorytety moralne. Tak było choćby w roku 1998 w stołecznym Teatrze Małym, gdzie odbyła się dyskusja promująca nowe wydanie książki Adama Michnika „Kościół, lewica, dialog” z udziałem jej autora oraz biskupa Tadeusza Pieronka.
Ojciec Paleczny przyprowadził na spotkanie (było ono otwarte) grupę bezdomnych, którzy z widowni głośno komentowali toczącą się rozmowę, wyrażając dezaprobatę dla padających w niej opinii. Przy czym tak naprawdę nie było istotne, co oni mówili. Wystarczyła sama ich obecność. Potem kamilianinowi się dostało od dziennikarzy relacjonujących to wydarzenie w liberalnej prasie.