Tomek i jego drużyna. Czyli bestsellery PRL, które przetrwały próbę czasu
piątek,
14 maja 2021
Chyba na żadną książkę polscy czytelnicy nie musieli czekać tak długo. Wydanie „Tomka na Alasce” po raz pierwszy zapowiedziano w roku 1978, a trafi do księgarni 19 maja 2021. Prawie trzydzieści lat po śmierci Alfreda Szklarskiego, na podstawie szkiców, powieść dokończył Maciej Dudziak – tym samym kultowy cykl doczekał się dziesiątej części.
Narodził się na nowo jako 45-latek, właśnie dzięki publikacji „Tomka w krainie kangurów”. W ciągu następnej dekady wydał jeszcze sześć powieści o losach Tomka Wilmowskiego, a każda z nich była wielkim bestsellerem.
Bohater tego cyklu to warszawski gimnazjalista z początków XX wieku, który jest wychowywany przez swoją daleką rodzinę. Jego ojciec spiskował przeciw caratowi i musiał uciekać z Polski przed aresztowaniem, co zresztą bezpośrednio nawiązuje do biografii samego pisarza. Szklarski młodość spędził w USA, ponieważ jego ojca ścigano za przynależność do Organizacji Bojowej PPS. Tyle, że Wilmowski senior, Andrzej, po ucieczce z Polski zatrudnił się u niemieckiego handlarza zwierząt Hagenbacka. To dzięki temu w czasach komunizmu, gdy uzyskanie zgody na wyjazd za granicę graniczyło z cudem, nastoletni czytelnicy z bohaterami Alfreda Szklarskiego zwiedzali najdalsze zakątki świata. Gościli w krainie kangurów, na Czarnym Lądzie, wśród Indian i łowców głów, a nawet szli tropem yeti.
Szklarski, jak nikt inny w Polsce tamtej epoki, potrafił szkicować przygodowe fabuły z atrakcyjnym wątkiem patriotycznym (jako że wszyscy uczestnicy opisywanych wypraw byli w zasadzie emigrantami politycznymi). W apogeum największej popularności cyklu o Tomku Wilmowskim, pisarz zaprzestał pracy nad nim i (razem z żoną) stworzył równie popularny cykl o Indianach Dakota „Złoto Gór Czarnych”. Muszę przyznać, że sam byłem wiernym czytelnikiem obu tych serii i to właśnie z lektury w latach 80. jak przez mgłę pamiętam zapowiedzi „Tomka na Alasce”.
Ostatnie trzy części cyklu, tworzone pod koniec życia Szklarskiego lub po jego śmierci, są jednak znacznie słabsze od tych z lat 50. i 60. zeszłego wieku. „Tomka w Gran Chaco” napisał jeszcze sam Szklarski i wydał w roku 1987 , „Tomka w grobowcach faraonów” dokończył za niego Adam Zelga, a powieść o podróży na Alaskę powstała na podstawie notatek. Cóż, pomysł jest dobry, ale wykonanie słabe.
Maciej Dudziak prowadzi fabułę drogą, którą wyznaczył Szklarski i to jest tu najlepsze. Idzie o wielkie pieniądze, w sprawę wmieszany jest sam John Rockefeller, a tempo akcji jest naprawdę niezłe. Niestety, dialogi są słabiutkie, a całość nadmiernie dydaktyczna. Szklarski, nawet jeśli pozwalał sobie na takie wtręty, robił to bardzo zręcznie. Zresztą od czasu moich lektur tych książek minęły już prawie cztery dekady, jeśli jednak zdarzyło mi się w tym czasie zajrzeć do powieści o Tomku Wilmowskim, to wrażenia były dobre.
Literatura młodzieżowa czasów PRL-u całkiem nieźle znosi próbę czasu. Spójrzmy na inny cykl z tamtego okresu – powieści Zbigniewa Nienackiego o Panu Samochodziku. Owszem, dziś wiemy, że główny bohater był ORMO-wcem i gorliwie wspierał władzę, tak jak sam autor jego przygód. Nie da się ukryć, że najczęściej ścigał złowrogich odwetowców z RFN, co samo w sobie jest propagandowym nonsensem. A jednak te książki wciąż się bronią jako literatura przygodowa (tak jak propagandowy serial „07 zgłoś się” jako kryminał). Co więcej, cykl doczekał się kontynuacji po roku 1989. I to nie jednej, tylko – uwaga, uwaga – ponad 80-ciu! Ukazuje się zresztą do tej pory, choć od jakiegoś czasu głównym bohaterem nie jest już Tomasz Szafrański, tylko jego wieloletni współpracownik.
Wciąż pamiętany jest też inny klasyk z tamtej epoki – Edmund Niziurski. Po 1989 roku doczekał się dwóch adaptacji filmowych. „Spona” Waldemara Krzystka i „Klub włóczykijów” Tomasza Szafrańskiego spodobały się młodzieżowej publiczności. A całkiem niedawno biografię pisarza wydał Krzysztof Varga. I tylko Adam Bahdaj w ostatnich latach został nieco zapomniany, co zapewne wynika z niewiarygodnego sukcesu, jakie jego książki odniosły w czasach PRL-u. Milionowe nakłady to jedno, ale przecież był też wtedy królem młodzieżowego kina. Dzisiejsi 40- i 50-latkowie doskonale pamiętają seriale „Podróż za jeden uśmiech”, „Stawiam na Tolka Banana” czy „Wakacje z duchami”.