Dlatego chodzi o to, żeby przeprowadzić rewolucję w świadomości społecznej, czyli zredefiniować tak ważne pojęcia, jak „małżeństwo”, „rodzina”, „miłość”, „seksualność”. A polem walki jest kultura.
I tak podczas zakończonego w ubiegłym tygodniu Festiwalu Młodzi i Film w Koszalinie została przyznana… nagroda aktorska gender za – jak można przeczytać w „Gazecie Wyborczej” – „kreację, która przekracza tradycyjne granice płci”. Pisarka Manuela Gretkowska wręczając ten laur Mikołajowi Matczakowi oświadczyła, że „dziś podział tylko na dwie płcie jest zdecydowanie passé”.
W Polsce głównym strażnikiem tradycyjnej moralności pozostaje Kościół katolicki. To instytucja, która w oczach progresywistów jawi się jako wróg ludzkości. Rektor UJ chyba jednak progresywistą nie jest. A przynajmniej tak się mogło do niedawna wydawać. Profesor Popiel to badacz dorobku literackiego Karola Wojtyły oraz twórczości Karola Huberta Rostworowskiego – dramatopisarza, który tworzył w pierwszej połowie XX wieku i przestrzegał przed ówczesnymi ruchami rewolucyjnymi.
Warto przypomnieć, co obecny rektor najstarszej akademii w Polsce powiedział niegdyś krakowskiej edycji „Gościa Niedzielnego” – zanim jeszcze objął funkcję, którą teraz sprawuje – o tym autorze sztuk teatralnych: „Wydaje mi się, że myśl polska i historia przemian ideowych XX w. nie wykorzystała (…) fascynującej osobowości Rostworowskiego - człowieka, który przeszedł bardzo trudną drogę od młodzieńczych zwątpień i odrzucenia religii, życia studencko-młodzieńczego, które było zaprzeczeniem tego wszystkiego, co się wiąże z podstawami etyki chrześcijańskiej, do bardzo głębokiego powrotu do wiary. To doświadczenie może być cenne także dla współczesności”.
Lewicowi radykałowie, których „antydyskryminacyjne” postulaty są realizowane na Uniwersytecie Jagiellońskim, pod tą dawną wypowiedzią profesora Popiela zapewne by się nie podpisali. Pewnie ci, którzy wiedzą, kim był Rostworowski, upatrują w dramatopisarzu „reakcjonisty”. A skoro tak, to uważają oni, że jego miejsce jest na śmietniku dziejów.
Trzeba jednak też podkreślić, że akcja na UJ nie stanowi przecież w skali światowej ewenementu. Harcownicy, którzy chcą wysadzić w powietrze cywilizację zachodnią, są aktywni na uczelniach od lat 60. XX wieku.
Czesław Miłosz był świadkiem tego, jak na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, gdzie wykładał, młodzież podniosła bunt przeciw temu wszystkiemu, co uznała za wsteczne. Swoje refleksje dotyczące tamtej rewolty noblista zawarł w zbiorze esejów „Widzenia nad Zatoką San Francisco”.
Jak wiadomo, Miłosz to na warszawskich i krakowskich salonach – w kręgach, w których królują ideologiczne przesądy lewicy kulturowej – autorytet. Dlatego jego krytyczna obserwacja wydarzeń w USA sprzed ponad półwiecza ma szczególną wartość.