Felietony

Jak rzeka hejtu zmieniła się w tubkę wazeliny. Igrzyska w Tokio

Wylewy żółci z wątroby oraz cukru z trzustki nie pomagają w rozumieniu istoty sportu. A ona sprowadza się do prostej reguły. Sportowiec wygrywa albo przegrywa z samym sobą. Obecność rywali potwierdza stan rzeczy, jest konsekwencją wyniku tych zmagań.


Codzienne transmisje z igrzysk olimpijskich w Tokio
na antenach TVP
Relacje także na VOD TVP


W 1980 roku w Moskwie padł olimpijski rekord Polski w liczbie zdobytych medali, gdyż było ich 32. Tamte igrzyska zbojkotowały, z nielicznymi wyjątkami, państwa Zachodu. Z tej przyczyny do dziś są uznawane za niepełne i nietypowe.

Tej samej klasyfikacji podlegają igrzyska w Tokio, tylko z innej przyczyny. Nie zimna wojna a zaraza sprawiła, że są nietypowe i niepełne. Jednak tym razem nie będzie aż tyle medali co w Moskwie, ani tyle, ile w Tokio w roku 1964 (26).

Igrzyska bez sushi. Wszystkim chodzi tylko o pieniądze

Działacze olimpijscy w Tokio zaryzykują tylko, jeśli pójdą w miasto. Wtedy mogą coś złapać. Chociaż niekoniecznie koronawirusa.

zobacz więcej
To, co jest i widać gołym okiem, to swoisty rekord kraju w skoku wzwyż w olimpijskiej tabeli medalowej. Na wejściu było słabiutko, za to na finiszu nastąpiło ostre przyspieszenie, zgodnie ze świecką tradycją rozgrywania wszelkich końcówek.

Rzeka hejtu, jaka popłynęła w Internecie w kierunku naszych zawodniczek i zawodników, podlega aktualnie transformacji w tubkę wazeliny. Jedno i drugie nie jest zdrowe ani nie świadczy nawet o przeciętnym rozumieniu sportu czy sportowców.

Żaden sportowiec nie staje na starcie po to, żeby przegrywać. Porażka na igrzyskach boli bardziej od każdej innej. To nie jest wtopiona impreza. To są zmarnowane lata ciężkiej pracy, a często planów życiowych. Jedna zła sekunda, albo źle odbita piłka i po balu.

Nikt się nie dostaje na igrzyska przez znajomości czy układy towarzyskie. Żeby tam wystąpić, trzeba na to zasłużyć. Uzyskać konkretne wyniki, które są mierzalne. One nie zależą od dowolnych interpretacji. One zależą od wybitnej klasy sportowej.

A kim jest koleś, który ma za złe? Który wali bluzgami z komóry, bo obraził się na sportowca? Powiedziałbym Wam kim jest, ale się powstrzymam. Powiem, kim nie jest. Na pewno nie jest kibicem. Kibicem jest się na dobre i na złe albo wcale.

Co do nagłego przejścia z trybu hejtu na tryb laurkowy, to także niekoniecznie. Lepiej się to czyta i gula nie skacze, lecz nie należy przesadzać. „Genialne zagrywki” w kwalifikacjach są dość daleko od genialnej drużyny siatkarzy w rozgrywkach. Stanowczo doradzałbym umiar.
Trauma olimpijska nie miała nic wspólnego z formą fizyczną. Była wyłącznie produktem głowy zawodnika. Fajdek przełamał ten strach i zdobył brąz w rzucie młotem, a Wojciech Nowicki –złoto. Fot. PAP/Leszek Szymański
Wylewy żółci z wątroby oraz cukru z trzustki nie pomagają w rozumieniu istoty sportu. A ona sprowadza się do prostej reguły. Sportowiec wygrywa albo przegrywa z samym sobą. Obecność rywali potwierdza stan rzeczy, jest konsekwencją wyniku tych zmagań.

Komplementy czyta się przyjemniej niż debilne posty, lecz i one nie wpływają na krytyczną samoocenę zawodnika. Prawie nigdy nie jest tak, żeby nie mogło być lepiej, nawet w chwilach zwycięskich. To głowa pomaga albo przeszkadza w wygrywaniu z samym sobą.

Występ Pawła Fajdka na igrzyskach w Tokio pokazał, jak to przebiega. Cztery tytuły mistrza świata w rzucie młotem pod rząd. Rok po roku najlepsze wyniki na planecie. Ale przyszły igrzyska w Londynie i klapa. Igrzyska w Rio – klapa. Fajdek odpadał w eliminacjach.

Trauma olimpijska nie miała nic wspólnego z formą fizyczną. Była wyłącznie produktem głowy zawodnika, rodzajem nerwicy lękowej. W Tokio, z duszą na ramieniu i kłopotami, przełamał ten strach. Wystąpił w finale, gdzie znów jego najgroźniejszym rywalem był on.

Każde zwycięstwo nad własną słabością buduje. Nie tylko sportowca rzecz jasna. Każdego człowieka, jednak sportowiec toczy takie potyczki w zakresie obowiązków zawodowych. Niemniej nie jest robotem, lecz człowiekiem, toteż kryzysy są nieuniknione.
Patryka Dobka rok temu nikt nie znał jako biegacza na średnich dystansach. Po prostu biegał przez płotki na 400 z umiarkowanymi sukcesami. Teraz zdobył brąz w biegu na 800 metrów. Fot. PAP/Leszek Szymański
Nie zawsze są znane publicznie, szeroko dyskutowane jak w przypadku Fajdka. Często, a właściwie przeważnie, zwłaszcza w przypadku kryzysów zdrowotnych, trzeba przez to przejść w odosobnieniu, ze wsparciem najbliższych i pomocą lekarzy.

Wtedy najbardziej potrzebne jest szczęście. Bez korzystnych zbiegów okoliczności, bo chyba tym jest szczęście, happy end po kryzysie nie byłby możliwy. Dla Anity Włodarczyk takim szczęśliwym trafem było przełożenie igrzysk o rok.

Poważnie chorowała, przechodziła zabiegi chirurgiczne a potem długą rehabilitację. Gdyby przed rokiem musiała wystartować w igrzyskach, raczej nie byłoby trzeciego złota. Wtedy nie była w pełni gotowa, potrzebny był jej czas i ten prezent od losu dostała.

Podobnie, chociaż nie tak samo, było z Patrykiem Dobkiem, brązowym medalistą w biegu na 400 metrów przez płotki. Rok temu nikt go nie znał jako biegacza na średnich dystansach. Po prostu biegał przez płotki z umiarkowanymi sukcesami.


W marcu tego roku został halowym mistrzem Europy na 800 metrów, co było jak wejście smoka. Gdyby nie zmienił konkurencji, nie byłoby go w Tokio, a Polska nie miałaby historycznego medalu. Szczęście mu wyraźnie dopisało.

Szczęśliwym przypadkiem, bo zwykle tak się dzieje, Patryk trafił na właściwego człowieka. Zbigniew Król, który wychował Pawła Czapiewskiego, rekordzistę kraju na 800 m. Trenował Lidię Chojecką, rekordzistkę na wielu dystansach i Adama Kszczota, został jego trenerem.

Sport jest prosty w odbiorze. Ale droga do zwycięstwa lub porażki już nie. Wyniki są czarne albo białe, jednak koszty są takie same. Wygrywa jeden, wszyscy walczą do upadłego. Nikt nie ma gwarancji sukcesu. W tym sensie wszyscy są równi. To nie wada, a przywilej sportu.

– Marek Jóźwik

Autor na przełomie lat 60. i 70. był płotkarzem, trzykrotnym mistrzem Polski. W 1972 roku startował na igrzyskach olimpijskich w Monachium, gdzie dotarł do półfinału w biegu na 110 metrów przez płotki.


TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Bez korzystnych zbiegów okoliczności, happy end po kryzysie nie byłby możliwy. Dla Anity Włodarczyk takim szczęśliwym trafem było przełożenie igrzysk o rok. W Tokio 2020 została mistrzynią olimpijską w rzucie młotem. Fot. PAP/Leszek Szymański
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?