Felietony

Bistro imienia Lenina. Zbrodniarz, który zainspirował współzałożycielkę ruchu Black Lives Matter

Mit wodza bolszewików jako romantycznego rewolucjonisty uczynił z niego postać popkulturową.

Stephane Courtois jest historykiem francuskim, redaktorem i współautorem „Czarnej księgi komunizmu”. To właśnie ta pozycja z roku 1997 przyniosła mu w Polsce rozgłos. Teraz zaś po polsku można przeczytać jego książkę „Lenin, wynalazca totalitaryzmu” z roku 2017.

Ukazanie się kolejnej biografii Włodzimierza Lenina na polskim rynku księgarskim musi zastanawiać. O twórcy państwa sowieckiego właściwie wiadomo wszystko. Mogłoby się wydawać, że we współczesnej Polsce nie jest on nawet postacią kontrowersyjną. Wiedza o nim powinna skłaniać do konsensusu jeśli chodzi o jednoznaczną ocenę tego, co uczynił w ciągu niecałych 54 lat swojego życia.

Z polskiej perspektywy wódz bolszewików był nie tylko krwawym prześladowcą swoich rodaków. W roku 1920 podjął on próbę podboju i skomunizowania odrodzonej Rzeczypospolitej. Brak zatem powodów, dla których Polacy mieliby żywić wobec niego jakiekolwiek złudzenia czy niuansować jego dorobek.

A jednak nawet w Polsce XXI wieku Lenin bywa hołubiony. To są oczywiście rzadkie przypadki, niemniej nie można ich pominąć. Przykładem może być książka „Rewolucja u bram” będąca wyborem pism Lenina z roku 1917. Zredagował ją słoweński lewicowy filozof Slavoj Žižek. W roku 2007 polski przekład ukazał się nakładem Krytyki Politycznej, a wstęp do niego napisał Sławomir Sierakowski. Pozycja ta zatem została wylansowana przez środowisko, którego głos jest (a wtedy był szczególnie) obecny w głównym nurcie polskiej debaty publicznej.

Sierakowski w swoim tekście starał się uprzedzić ataki na Krytykę Polityczną, w których mogłyby paść oskarżenia o promocję sowieckiego totalitaryzmu (swoją drogą i tak – gdy książka znalazła się w sprzedaży – zostały one wysunięte). Argumentował: „Žižek wywołuje »przepędzonego ducha« Lenina nie po to, aby dodać lewicowym ruchom kurażu w walce z wszechmocnym kapitalizmem. (…) Dla Žižka Lenin to przede wszystkim doświadczenie działania wrzuconego w zupełnie nieznany wcześniej kontekst, w którym rewolucyjny projekt wynaleźć trzeba zupełnie na nowo. Lenin jest interesujący, bo szanse rewolucyjną dostrzega jako coś, co wyłania się i musi zostać podchwycone właśnie na pobocznych drogach »normalnego« historycznego rozwoju”.

Tak więc rosyjski polityk został w tym przypadku potraktowany nie jako człowiek odpowiedzialny za masową przemoc i wróg państwa polskiego, lecz jako ikona politycznej alternatywy w opanowanym przez liberałów świecie, czyli takim, w którym obowiązuje dyskurs bezalternatywności.

Teraz jednak wyobraźmy sobie podobny zabieg z „Mein Kampf” Adolfa Hitlera. Oto z dowolnego europejskiego kraju zjawia się jakiś myśliciel, który ma nacjonalistyczne poglądy. Postanawia on wziąć w nawias odium ciążących na dyktatorze III Rzeszy zbrodni i zinterpretować jego książkę jako niekonwencjonalne upominanie się o podmiotowość narodów. Wybuchłby – i nie ma się co dziwić – skandal.
Lenin, Jelcyn i Hitler spotkali się 1 kwietnia 1996 roku... Prima aprilis na moskiewskim Arbacie. Fot. Alexander Natruskin / Reuters / Forum
Nie od dziś bowiem polityczne i kulturalne elity Europy przykładają do totalitaryzmów brunatnego i czerwonego różne miary: Hitlera traktują bez taryfy ulgowej, wobec Lenina zaś są wyrozumiałe. I dlatego książka Courtois jest istotna. Obnaża ona bowiem zakłamanie zachodnich opiniotwórczych środowisk – tych, którym część establishmentu politycznego i kulturalnego w Polsce okazuje respekt – w odniesieniu do pamięci o XX-wiecznej historii.

Warto przypomnieć, że Courtois mocno się dostało za jego wkład w „Czarną księgę komunizmu”. Ogłosił on w niej rezultaty badań, które prowadził w latach 90. w archiwach moskiewskich i tym samym naruszył tabu panujące w niemałej części zachodnich kręgów intelektualnych. Francuski historyk stwierdził bowiem, że światowy komunizm ma na swoim koncie dziesiątki milionów ofiar więcej niż niemiecki narodowy socjalizm, a III Rzesza w zakresie realizacji ludobójczych planów wzorowała się na Związku Sowieckim.

Wątek tego, co złowieszczo łączy Holokaust z bolszewickim terrorem Courtois podejmuje również w „Leninie, wynalazcy totalitaryzmu”. Ot choćby przywołuje stłumienie przez Armię Czerwoną pod dowództwem Michaiła Tuchaczewskiego w roku 1921 powstania tambowskiego – zrywu chłopów przeciw władzy sowieckiej (pisał o nim w Tygodniku TVP Wojciech Stanisławski).
Reżim Lenina stosował zbiorową odpowiedzialność całych rodzin. Nie szczędzono starców, kobiet i dzieci. Do pacyfikacji powstania użyto gazu bojowego. Courtois ów fakt komentuje sarkastycznie: „Stosowanie gazu duszącego wobec cywili… naziści będą umieli skorzystać z tego rozwiązania”.

W kontekście tej uwagi francuskiego historyka nasuwa się myśl, że najważniejszym elementem jego książki o Leninie jest tak naprawdę wstęp do niej. To właściwie krótki esej o fałszywym wizerunku, który do przywódcy bolszewików przylgnął w imaginarium społeczeństw zachodnich. I nie chodzi tu tylko o wysublimowane rozważania lewicowych intelektualistów, docierające do wąskiego grona odbiorców.

Legenda o Leninie jako romantycznym rewolucjoniście uczyniła z niego wręcz postać popkulturową. Skutki? Ot choćby (jak dowiadujemy się z książki Courtois) w Chalonnes-sur-Loire – liczącej około 6500 mieszkańców francuskiej gminie – ku czci twórcy ZSRR nazwano bistro.

Na Zachodzie Lenin jest bowiem przeciwstawiany Józefowi Stalinowi. Ten drugi ma ucieleśniać „błędy i wypaczenia” systemu sowieckiego, podczas gdy ten pierwszy – rzekomo szlachetną, moralnie nieskazitelną ideę równości i sprawiedliwości. W efekcie komunizm nigdy nie został osądzony tak, jak to się stało z nazizmem, potępiony został jedynie stalinizm. Tymczasem Courtois nie pozostawia wątpliwości, że nie byłoby Stalina bez Lenina. Gruzin kontynuował to, co rozpoczął Rosjanin.

„Imperium zła” narodziło się w roku 1920

Lenin wydał polecenie: przebrać czerwonoarmistów za „zielonych” i wtargnąć na kilka kilometrów w głąb Estonii i Łotwy. „Zielone ludziki” miały powywieszać „kułaków, księży i ziemian.

zobacz więcej
Moralne spustoszenie uczynione przez Lenina w jego ojczyźnie pozostaje problemem do dziś. Świadczą o tym pomniki tego polityka w miastach rosyjskich, nie mówiąc już o jego okazałym mauzoleum na centralnym placu Moskwy. I można to też traktować jako świadectwo hipokryzji prezydenta Rosji, który nic z tym nie robi. Niedawno przecież Władimir Putin w trakcie obrad Klubu Wałdajskiego po raz kolejny postanowił zabłyszczeć przed światem jako brzydzący się bolszewizmem konserwatysta. A swoją drogą, czego można się spodziewać po państwie, w którym kilka dni temu sąd najwyższy wydał wyrok likwidujący stowarzyszenie Memoriał – instytucję szczególnie zasłużoną w ujawnianiu prawdy o represyjności reżimu sowieckiego?

Koncentrowanie się jednak na trwałości dziedzictwa Lenina w Rosji jest błędem poznawczym. Demoralizujące oddziaływanie tego człowieka objęło przecież cały świat. Trzeba więc dostrzegać ów wpływ wszędzie tam, gdzie on aktualnie jest.

Przenieśmy się zatem na koniec jeszcze do USA. W roku 2020 bardzo głośno się zrobiło o ruchu Black Lives Matter. Wyprowadził on na „antyrasistowskie” demonstracje tłumy, które – rzecz jasna w imię równości i sprawiedliwości – demolowały ulice amerykańskich miast.

Współzałożycielką BLM jest Patrisse Cullors, aktywistka subkultury queer. I oto przyznała ona otwarcie, że jednym ze źródeł inspiracji dla niej – w tym jeśli chodzi o zgłębienie własnej tożsamości – są prace Lenina.

Takie przykłady można mnożyć. Okazują się one jednak kłopotliwe dla tych spośród zdeklarowanych antykomunistów, którzy wskazują dziedzictwo Lenina wyłącznie we współczesnej Rosji i ignorują jego nieoczywistą obecność w zachodnich liberalnych demokracjach.

– Filip Memches

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Stephane Courtois „Lenin, wynalazca totalitaryzmu”, Wydawnictwo Dębogóra 2020
Mumia Lenina obiekt specjalny w sercu Rosji
Zdjęcie główne: Ikona popkultury. „Hardcore Punk Vladimir Lenin”, obraz autorstwa izraelskiej ilustratorki Amit Shimoni z serii przedstawiającej byłych światowych przywódców jako barwnych miejskich hipsterów. Fot. Caters News / Forum
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?