Felietony

Pamięć o Auschwitz coraz bardziej okazyjna

W PRL szkoła i propaganda manipulowały nami i, niestety, przekazem historycznym, ale nikt z nas nie mógł powiedzieć, że nie wie o zbrodni, jakiej na Polsce i jej obywatelach dokonały Niemcy – ściśnięte, owszem, hitlerowskim systemem i narodowo-socjalistyczną ideologią, ale jednak Niemcy.

Od 2005 roku 27 stycznia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu ustanowiony przez ONZ, by uczcić pamięć 6 milionów Żydów – z czego ponad połowę stanowili obywatele RP – zamordowanych przez Niemców podczas II wojny światowej. Jego datę wyznaczono na rocznicę wyzwolenia przez Armię Czerwoną w 1945 roku niemieckiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau.

Ze względu na pandemię tegoroczne obchody były nie tyle skromne, bo to chyba niewłaściwe słowo wobec tragedii, której ofiary wspominamy, ile raczej ciche i głęboko refleksyjne: świadectwa pięciorga ocalonych – bodaj najmłodszy z nich ma 90 lat – oraz modlitwa w intencji zgładzonych, ocalonych i o pokój na świecie.

Zmówili ją rabin Michael Schudrich, bp Piotr Greger z Kościoła katolickiego, prawosławny ksiądz hieromnich Aleksander Mokriszczew i bp  Adrian Korczago  z Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Nie było przemówień polityków.

„Widzimy, co dzieje się wokół granic Ukrainy; widzimy, co dzieje się w licznych częściach świata. Czujemy też wzrost zbędnych napięć i groźnych powiewów haseł antysemickich i rasistowskich. Czujemy rosnącą obojętność i bierność. Świat nie wyciągnął lekcji z drugiej wojny światowej. Po konsultacji z prezydentem RP muzeum pragnie, by podczas 77. rocznicy wyzwolenia, w 80-lecie rozpoczęcia Zagłady w KL Auschwitz, zamiast przemówień polityków była wymowna minuta ciszy i refleksji. Niech przemówią tylko ocalali z Auschwitz. Naprawdę przemyślmy, czy każdy zrobił wszystko, by powstrzymać w miarę swoich możliwości rozrost zła na naszym świecie” – oświadczyło wcześniej Muzeum Auschwitz.

Wydarzenie transmitowane było na stronie internetowej placówki. Dlaczego tylko tam, nawet jeśli obchody były ciche i skromne?

Dlaczego bez własnych marszów?

Należę do pokolenia, które ze świadkami wojny miało do czynienia na co dzień: niejedna ciocia, mama czy dziadek lub pani w szkole mieli wytatuowane na ręce numery obozowe. Praktycznie nie było rodziny, która nie poniosłaby w czasie wojny jakiejś straty, a cóż dopiero, jeśli były to rodziny żydowskie. W PRL szkoła i propaganda manipulowały nami i , niestety, przekazem historycznym, ale nikt z nas nie mógł powiedzieć, że nie wie o zbrodni, jakiej na Polsce i jej obywatelach dokonały Niemcy – ściśnięte, owszem, hitlerowskim systemem i narodowo-socjalistyczną ideologią , ale jednak Niemcy.
2 maja 2019 r. Uczestnicy 28. Marszu Żywych na terenie byłego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Fot. PAP/Andrzej Grygiel
Gorzej było ze świadomością zbrodni, jakiej dokonał na Polakach system sowiecki, ale przecież nie chodzi o licytację zbrodni. Chodzi o to, w jaki sposób i jakim językiem będziemy opowiadać przeszłość i budować pamięć dla przyszłości – czy będzie to język Muzeum Holokaustu z Waszyngtonu czy też język Muzeum Auschwitz z Oświęcimia, Historii Polski z Warszawy i Muzeum Polaków Ratujących Żydów w Markowej.

To właśnie w tej placówce z okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu otwarta została „amerykańska” – przywieziona wprost z Muzeum Holokaustu – wystawa „Byli sąsiadami. Ludzkie wybory i zachowania w obliczu Zagłady”. To wystawa, która nie uwzględnia takich „szczegółów” jak to, że w okupowanej Polsce jeszcze w 1941 roku obowiązywało to samo prawo karne dla Polaków i Żydów, że za ratowanie Żydów groziła kara śmierci – i była wykonywana, o czym świadczy właśnie muzeum w Markowej. Na Podkarpaciu nazywane jest muzeum Ulmów, bo zamordowana przez Niemców rodzina Józefa i Wiktorii (zamordowana w pełnym składzie – z siódemką dzieci, siódme za kilka dni miało się narodzić) zginęła, bo ratowała żydowskie rodziny. Ulmowie zostali zamordowani, ale w okolicy inne żydowskie rodziny wciąż były przechowywane. Tyle że tego na „amerykańskiej” wystawie nie zobaczymy, a krąży ona po całej Europie.

Trudno nie zatrącić o patos – zdarza się nawet, że zarzuca się go ocalałym, kiedy mówią o swoich przeżyciach – ale mimo to temat trzeba stale podejmować. Bo „świadomość Auschwitz” zanika i obecna jest tylko okazyjnie, kiedy obchodzone są takie jak ta rocznice lub kiedy dyskutują politycy oraz publicyści.

Nie będę powtarzać okrutnych anegdot o młodzieży amerykańskiej, która zwiedza Muzeum Auschwitz i dopytuje, dlaczego więźniowie nie żądali adwokata lub o dziennikarzach, którzy prognozują, że za kilkadziesiąt lat tak zostaną rozmyte granice wydarzeń, iż odwrócą się role katów i ofiar. Mogłabym powiedzieć, że mnie bardziej obchodzi to, czy polska młodzież będzie cokolwiek wiedziała o KL Auschwitz-Birkenau i lubelskim Majdanku – ale chodzi raczej o to, by umiała w przyszłości o tym rozmawiać, i posługiwać się rzeczowymi argumentami i przykładami świadków historii.

Kilka lat temu sporo emocji wywoływały w Polsce organizowane przez izraelskie organizacje edukacyjne – ze wsparciem państwa – Marsze Żywych, które przywoziły z Izraela żydowską młodzież i edukowały ją wśród baraków i drutów dawnego obozu. O emocje nie jest trudno, ale o działanie już tak, choć wzór był gotowy: u nas jednak nie znalazły się organizacje edukacyjne, które – ze wsparciem państwa – proponowałyby wyjazdy na pola Katynia, by tam wśród grobów prowadzić lekcje historii. Nie mówiąc o wyjazdach do Muzeum Auschwitz, do czego zaraz wrócę.

Wstrzykiwali kobietom żrącą chemię. Parzyli rentgenem. Potem kastrowali

Nie zostali za to skazani. Clauberg wręcz chwalił się po wojnie swoimi „badaniami”.

zobacz więcej
A nie jest to przecież miejsce jedyne dla pamięci i edukacji. Choćby z okazji Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu warto przypomnieć pozostałe miejsca – te obozy, które Niemcy już tylko dla realizacji Zagłady rozmieścili na okupowanych polskich terenach: w Chełmnie nad Nerem (Kulmhof, bo to była na ziemi, która Niemcy uważali za „swoją”, nie tylko okupowaną) , w Bełżcu, Sobiborze i w Treblince – oraz w Stutthofie, poniekąd „u siebie” . KL Stutthof także, jak KL Auschwitz i KL Majdanek , założony został jako konzentrationslager, ale z czasem „doinstalowano” tam komory gazowe i krematoria.

W czasie tegorocznych obchodów swoje świadectwa dali ocaleni: Halina Birenbaum z Izraela, urodzona w 1929 roku w Warszawie, także warszawiak Bogdan Bartnikowski (dziennikarz i pisarz, właśnie ukazują się jego „Powroty do Auschwitz”), rocznik 1932, wywieziony do KL Auschwitz po Powstaniu Warszawskim, w którym był łącznikiem. Z KL Auschwitz deportowano ich 11 stycznia 1945 do Berlina, gdzie znajdowało się komando robocze obozu Sachsenhausen. Do wyzwolenia w dniu 22 kwietnia 1945 r. pracowali przy odgruzowaniu miasta.

Świadkami byli też Elisabeth Silberstein Bence, Judith Spielberg Mittelman i Edith Friedman Grosman z pierwszego transportu Żydów do KL Auschwitz, transportu 999 Żydówek ze Słowacji, które dotarły tam 26 marca 1942 roku. Bo założony w czerwcu 1940 roku jako obóz koncentracyjny dla polskich więźniów KL Auschwitz z czasem stał się największym obozem zagłady, w którym zamordowano co najmniej 1,1 mln Żydów z całej Europy.

Jedna prawda

Halinę Birenbaum poznałam osobiście. Jest pisarką i poetką o niezwykłej wrażliwości, była nie tylko skazaną na śmierć Żydówką , ale była też samotną dziewczynką – tatę już wcześniej wywieziono z warszawskiego getta do Treblinki, mama zginęła na Majdanku. Halinka ocalała, bo w komorze gazowej zabrakło cyklonu – uratowana udawała starszą, bo trzynastolatka nie miała w obozie żadnych szans jako całkowicie nieprzydatna. Jej wspomnienia „Nadzieja umiera ostatnia” ukazały się w 1967 roku, najpierw w Polsce, dopiero potem w Izraelu, gdzie po wojnie Halina znalazła swoje miejsce na świecie.
Halina Birenbaum w czasie obchodów 75. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim w kwietniu 2018 roku. Fot. PAP/Rafał Guz
Miałam zaszczyt przygotowywać dla Haliny Birenbaum dyplom tytułu „Człowiek Pojednania”, o przyjęcie którego poprosiła ją Polska Rada Chrześcijan i Żydów w 2001 roku – i pamiętam do dzisiaj jej niezwykłe wystąpienie.

„Nigdy nie przestałam ufać ludziom, wierzyć w dobro, czekać na nie – nawet w piekle getta i obozów śmierci. Wszędzie znajdywałam kogoś, do kogo mogłam się zbliżyć, z kim dzieliłam się każdą kruszyną chleba, łykiem zupy, wszelkim doznaniem” – całą, z wielu względów niezwykłą, wypowiedź można znaleźć na stronie internetowej PRChiŻ, więc dodam jeszcze tylko kilka słów pisarki: „Obrazy męki własnej, moich najbliższych i tysięcy tych, wśród których się tłoczyłam w domach i na ulicach getta warszawskiego, w tonących w błocie barakach, na niemożliwie ciasnych narach pośród chorób, selekcji, wiecznego strachu i zagłodzenia za kolczastymi, naelektryzowanymi drutami obozów śmierci i wielkość nadludzka na miarę tych cierpień zamęczanych tam ludzi nie dawały mi spokoju, i tak do dziś. Musiałam zwrócić się do ludzi po wyzwoleniu, zaufać i zwierzyć to, co tak bardzo bolało i boli. Żydom, Polakom, Niemcom – wszystkim. Opowiedzieć całą, nagą prawdę, a mam zawsze jedną i tę samą dla wszystkich, nie inną dla Żydów i inną dla nie Żydów”.

Podobnie po latach mówiła z nieżydowskiego z kolei doświadczenia Anna Szałaśna, która znalazła się w KL Auschwitz jako nastolatka z protezą – nogę straciła podczas nalotów w 1939 roku. Opowiadała, jak kryły ją – nie dość, że nieletnią to jeszcze kalekę – inne więźniarki. Jest ona kolejnym niezwykłym świadkiem, który mógłby uczyć nas i naszą młodzież – gdybyśmy chcieli słuchać – jak żyć w czasach, kiedy się wydaję, że panuje tylko zło.

W lagrze Krystyna nr 32.293

„Nie lubię opowiadać o swoich przeżyciach, ale nie chcę milczeć” – zapisała w zeszycie w szeroką linię.

zobacz więcej
Ocaleni, chociaż coraz starsi, wciąż są gotowi do pracy z młodzieżą, choć pandemia nieco popsuła im szyki. Ale pandemia się skończy, a powód, aby zabierać młodzież do obozów, się nie zmieni. Zabierać także po to, aby zobaczyli to miejsce – że posłużę się słowami Haliny Birenbaum – jako miejsce „cudów, których przecież dokonali ludzie, bliscy i także obcy, nieznani”.

„Bo skoro wtedy można było w coś jeszcze wierzyć, mieć nadzieję, skoro tam jeszcze istniała miłość, poświęcenie, przyjaźń – i jeżeli można zostać silnym, zdrowym na duchu, ludzkim po tamtych przeżyciach, to wszystko na świecie jest możliwe i zło nie zwycięży, mimo, że nie przestaje się panoszyć na świecie” – mówi ten wyjątkowy świadek historii, a jej słowa niosą wyjątkowe przesłanie nadziei.

Kaźń męczenników Kościoła

W swoim dziennikarskim życiu poznawałam bardzo wielu młodych ludzi, latami uczyłam ich też na uniwersytecie i bardzo często zadawałam pytanie o wizytę w Muzeum KL Auschwitz czy innym miejscu z tego tragicznego łańcucha. Niewielu wśród studentów było takich, którzy pojechali tam ze szkołą czy z harcerstwem, nawet maturzyści z renomowanych liceów nie mieli takiego doświadczenia. Skoro takich wyjazdów nie przygotowują historycy czy poloniści – myślałam – to może katecheci? To przecież tam, w KL Auschwitz, zginęli wielcy męczennicy Kościoła katolickiego: święty Maksymilian Maria Kolbe i święta Teresa Benedykta od Krzyża, czyli Edyta Stein, dziś patronka Europy, także kilkoro błogosławionych. Już to jest powód, aby odwiedzać to miejsce. Skoro młodzież maturalna jeździ na Jasną Górę, to można chyba postulować, aby taki wyjazd podzielić na dwie części i odwiedzić nieodległy przecież Oświęcim z jego Muzeum Auschwitz.

Nie był to pomysł oderwany od życia, bo spotkałam absolwentów liceum z Hrubieszowa, które taką właśnie wyprawę rokrocznie przygotowywało. Ale, rzeczywiście, nie miało wielu naśladowców.

Co nie znaczy, że nie należy wracać do sprawy, bo rzecz jest znacznie ważniejsza niż się nam wydaje. Pandemia się skończy, a wtedy nierozwiązane kwestie wrócą ze zdwojoną siłą.

– Barbara Sułek-Kowalska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


W sobotę, 5 lutego 2022 r., o godz. 11.40 TVP Kultura pokaże reportaż z obchodów Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu.
Zdjęcie główne: Teren byłego niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz II-Birkenau. Fot. PAP/Andrzej Grygiel
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?