Tymczasem „Gierek” nie może liczyć na taki odbiór, jak produkcje Pasikowskiego i Holland. Jego reżyser nie dorobił się takiej pozycji, jaką ma ta dwójka. A i przekaz filmu jest nie w smak tym środowiskom w Polsce, które, ciesząc się znaczącym umocowaniem w instytucjach i mediach, uzurpują sobie decydowanie o tym, jaka polityczna i światopoglądowa agenda ma obowiązywać w polskiej kulturze.
W środowiskach tych zaś panuje przekonanie, że kiedy skonał PRL, Polacy zaczęli dzielnie budować społeczeństwo obywatelskie, demokrację, kapitalizm, co próbowały im obrzydzić różne oszołomy. I budowa ta trwałaby dalej, gdyby w połowie ubiegłej dekady przez świat nie przetoczyła się populistyczna fala, która także dotarła do Polski i przyniosła istotną zmianę.
Lata 90. XX wieku stały się bezpowrotną przeszłością. Publicyści, którzy w polskiej debacie publicznej obnażają nędzę neoliberalnych mądrości, nie są już – jak to było w pierwszej dekadzie III RP – zepchniętymi do narożnika zmarginalizowanymi awanturnikami. A do ich grona należy Rafał Woś, współscenarzysta „Gierka”. Jest on także... odtwórcą w nim roli ekonomisty, za którego pierwowzór posłużył – jako szwarccharakter – Leszek Balcerowicz (w latach 1978-1980 członek zespołu doradców przy premierze PRL, postulujący urynkowienie polskiej gospodarki). I może tutaj jest pies pogrzebany.
Woś to autor tekstów, w których wprost broni socjalistycznych rozwiązań gospodarczych – zarówno tych wprowadzanych na Zachodzie przez socjaldemokratów, jak i tych wdrażanych w ramach centralnego planowania w krajach bloku wschodniego. Znamienne, że irytuje on zarówno neoliberałów zafascynowanych monetaryzmem Balcerowicza, jak i lewicowców z okolic „Krytyki Politycznej”. A to dlatego, że optując za socjalizmem w kwestiach społecznych i ekonomicznych, nie staje po stronie lewicy w jej bojach kulturowych z ludem polskim, który przecież jest konserwatywny. Ot taki „symetryzm”.
Dlatego czytając w serwisach społecznościowych i mediach rozmaite złośliwości pod adresem „Gierka”, warto zwrócić uwagę na to, że są one często skierowane właśnie w stronę Wosia. Można wręcz odnieść wrażenie, że dyskusja o filmie stała się właściwie dyskusją o współscenarzyście i jego wizji świata.
Ale jeśli już mowa o samym „Gierku”, to być może jego twórcy nie zamierzali pokazywać PRL lat 70. jeden do jednego. Przecież Michał Koterski wcielając się w rolę Edwarda Gierka w niczym nie przypomina – także fizycznie – człowieka, którego zagrał. Ponadto w produkcji Węgrzyna brakuje ważnych postaci historycznych: Wojciecha Jaruzelskiego, Stanisława Kani, Piotra Jaroszewicza, Jurija Andropowa. Są one wyłącznie pierwowzorami występujących w filmie postaci fikcyjnych, które pod wieloma względami stanowią tak naprawdę ich parodię. To daje do myślenia.