Jak sławna pisarka, z przekonania feministka, trafiła na tęczowy indeks.
zobacz więcej
Odmówiono jej wstępu na doroczny festiwal miłośników Harrego Pottera, teraz – jak gdzieś wyczytałam – nie wolno już nawet o nią pytać w „odpowiednich” miejscach. W studiu filmowym Warner Bros reporter dopytywał aktora o obecność – czy raczej nieobecność – Rowling, w końcu „matki” Harry’ego Pottera, ale zaingerowała firma PR i temat zniknął. Temat Rowling oczywiście. Nie ma takiej autorki, a w każdym razie wstyd o niej mówić, nawet jeśli napisała superbestsellery, którymi zachłystywał się cały świat. Ta pani musi chyba przedefiniować swoje myślenie …
A taki na przykład Kościół anglikański dobrze odrobił zadawane od kilku lat lekcje i zrozumiał, jak trzeba żyć. I oświadczył, że „nie ma oficjalnej definicji kobiety”. Nie ma, i już. Nie szkodzi, że jest biologia i że jest Biblia – definicji nie ma.
Sprawa wzięła się stąd, ze świecki człzonek Synodu Generalnego tego Kościoła, niejaki Adam Kendry, skądinąd reprezentujący Royal Navy, więc bardzo zasłużoną i cieszącą się dużym autorytetem wśród poddanych JKM instytucję, skierował do swego synodu pytanie, jaka jest definicja kobiety w Kościele anglikańskim. „What is the Church of England’s definition of a woman?” No jaka? O tym wszystkim poinformował kilka dni temu brytyjski dziennik „The Daily Telegraph” nasączywszy informację smakowitymi, choć niejasnymi dla zewnętrznego obserwatora, szczegółami.
Jakiś biskup senior powiedział na przykład, że o ile kiedyś znaczenie słowa kobieta było „uważane za oczywiste”, o tyle teraz wymaga „dodatkowej troski”. Konia z rzędem temu, kto mi powie, co to znaczy!
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Dziennik donosi, że wprawdzie nowe stanowisko zostało przyjęte z zadowoleniem przez liberalne skrzydła Kościoła, to jednak krytyczni wobec dyskusji o płci jego działacze mówią, że „czy punktem wyjścia jest biologia czy Biblia, odpowiedź na pytanie, czym jest kobieta pozostaje taka sama”. Ów biskup senior napisał jeszcze – jak informuje „The Daily Telegraph” – że „brak oficjalnej definicji odzwierciedla fakt, że do niedawna uważano, że tego rodzaju definicje są oczywiste, co znajduje odzwierciedlenie w liturgii małżeństwa”.
I rzeczywiście znajduje, więc po co i dlaczego, w jakim celu, odchodzić od tej liturgii i tej oczywistości? Dla jakiego wyższego dobra „siekać” na kawałki tę odbitą w liturgii oczywistość i podważać każdy fragment osobno, rozdrabniać, rozmiękczać myślenie, wprowadzać wątpliwości i zarażać nimi innych, niepewnych swojej wiary i swojej tożsamości, i doprawdy nie chodzi o tożsamość płciową.
Ale wracajmy do „The Daily Telegraph” i jego enuncjacji. Otóż z odpowiedzi i towarzyszących jej komentarzy biskupa nie była zadowolona wielebna Angela Berners-Wilson, która jako pierwsza została wyświęcona na księdza w Kościele Anglii w 1994 roku i która niedawno przeszła na emeryturę. „Musimy być bardzo wrażliwi i być może musimy ponownie zbadać nasze granice” – powiedziała gazecie.