Polski biskup zawstydził niemieckich hierarchów
piątek,
9 września 2022
Nie istnieje żadna sprzeczność między przebaczeniem a sprawiedliwością. Przebaczenie bowiem nie usuwa ani nie umniejsza konieczności naprawienia zła, będącej nakazem sprawiedliwości – przypomniał abp Stanisław Gądecki po ogłoszeniu rządowego „Raportu o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w latach 1939-1945”. I docenił to niemiecki tygodnik „Die Tagespost”.
To zdecydowane pociągnięcie przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski jest warte uwagi, zrozumienia, a nawet promocji. Cytowane zdanie pochodzi zresztą z pism papieża Jana Pawła II (Orędzie na XXX Światowy Dzień Pokoju, 1 stycznia 1997) , który był jednym z sygnatariuszy historycznego listu polskich biskupów do biskupów niemieckich z 18 listopada 1965 roku.
Przebaczenie i sprawiedliwość
„Po latach możemy stwierdzić, że tamten dokument okazał się proroczy. Rozpoczął proces pojednania między Polakami i Niemcami, bez lekceważenia dokonanych zbrodni, bez zapominania o ofiarach i bez zamykania się w poczuciu doznanych krzywd” – napisał abp Gądecki. – Teraz, poruszone w rządowym raporcie kwestie – oświadczył – „należy rozpatrywać w kontekście wieloletniego procesu polsko-niemieckiego pojednania”, którego początkiem był list polskich biskupów do biskupów niemieckich z 1965 roku.
Abp Gądecki wystąpił ze swym oświadczeniem sam, w imieniu własnym i wykonał w ten sposób co najmniej kilka ruchów. Przede wszystkim jasno wyraził swoje wsparcie dla inicjatywy, zarazem odcinając się od jej realizacji: „do decydowania o praktycznych formach przywrócenia sprawiedliwości powołane są instytucje państwowe” – napisał wprost, bo „zadaniem Kościoła jest przypominanie o wartości nawrócenia, przebaczenia i pojednania”.
Jedni i drudzy mamy pragnienie, „aby dwa pojednane ze sobą narody, polski i niemiecki, kierowały swój wzrok ku lepszej przyszłości”.
Jako przewodniczący Konferencji Episkopatu abp Gądecki nie ma żadnej władzy nad biskupami i proboszczami, ale wyraźnie przypomniał im tymi sformułowaniami, jakie kto ma zadania: w życiu politycznym miłosierdziu i przebaczeniu muszą towarzyszyć roztropność i sprawiedliwość.
To właśnie podkreśliła redaktorka niemieckiego katolickiego tygodnika „Die Tagespost”. „W debacie o żądaniach polskiego rządu dotyczących reparacji wojennych od Berlina przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski subtelnie zawstydził niemieckich biskupów” – twierdzi Regina Einig. W komentarzu redakcyjnym pisze: „To, że nie ma sprzeczności między przebaczeniem a sprawiedliwością to zręczne sformułowanie, któremu nie zaprzeczy żaden niemiecki biskup”. To, że abp Stanisław Gądecki popiera posunięcie rządu, aby „instytucje państwowe decydowały o praktycznych formach przywracania sprawiedliwości, nie dziwi” – dodaje autorka komentarza.
Po drugie, abp Gądecki swoim oświadczeniem uprzedził w pewien sposób potencjalnych adwersarzy raportu, dając do zrozumienia, że w swojej rytualnej walce politycznej nie mają po co odwoływać się do sławnego listu biskupów polskich do biskupów niemieckich i wymachiwać dawno jakoby dokonanym rozliczeniem: była kwestia przebaczenia – przypomina poznański metropolita – ale sprawiedliwości nie stało się zadość. „Przebaczenie nie sprzeciwia się bynajmniej poszukiwaniu prawdy, ale wręcz domaga się prawdy. Dokonane zło musi zostać rozpoznane i w miarę możliwości naprawione” – pisze za Janem Paweł II.
Wielkopolska pamięć
Abp Stanisław Gądecki urodził się w Strzelnie (ze względu na najstarsze polskie zabytki wybitnie historyczne miasto), jest w całości wielkopolskiego chowu, jeśli można tak powiedzieć, ma wielkopolską tożsamość i historyczną jej świadomość. Wielkopolska w czasie wojny to nie była okupowana Generalna Gubernia, choć nie mam zamiaru licytować rozmiarów nieszczęścia i krzywdy. To przecież była ziemia, z której po agresji 1939 roku niemiecki najeźdźca zrobił kawał swojej III Rzeszy, Okręg Warty, Reichsgau Wartheland albo w skrócie Warthegau – i uznawał te ziemie za „rdzennie niemieckie”.
W lasach piaśnickich, niedaleko Wejherowa, Niemcy zabili od 12 do 14 tysięcy ludzi. Ich tożsamość – w większości – do dzisiaj nie jest znana.
zobacz więcej
Wyrzucano więc z domów polskich właścicieli ziemi i fabryk, germanizowano dzieci, rabowano dobra kultury, mordowano inteligencję i niszczono kościoły: w samej tylko diecezji poznańskiej – a przecież w skład Warthegau wchodziły takie silne polskie tereny jak diecezja włocławska, kaliska, łódzka – Niemcy zamordowali 240 kapłanów, co stanowiło 32,4 proc. ich stanu z 1 września 1939 r.; z 357 księży katolickich diecezji łódzkiej Niemcy zamordowali 155, straty duchowieństwa w sąsiedniej diecezji włocławskiej również były potworne.
„Niemiecki Generalny Plan Wschodni zakładał, że po dwudziestu latach od ukończenia wojny nie będzie państwa polskiego ani 80% Polaków” – przypominał abp Gądecki w mocnym kazaniu na rocznicę wybuchy wojny, pięć lat temu w Poznaniu. Mówił wtedy, że było to „wydarzenie o niesłychanych konsekwencjach dla Polski, Europy i świata; prawdziwy upadek ówczesnej cywilizacji”.
Abp Gądecki urodził się raptem sześć lat po wojnie, więc wszystkie jej skutki mógł jeszcze zobaczyć i odczuć w postawach rodziców, krewnych czy wychowawców. Był jeszcze licealistą, kiedy ogłoszony został sławny list biskupów polskich do niemieckich. Nie wiem, jak w jego mieście, ale w moim, w Słupsku ani ksiądz katecheta, ani przyzwoici nauczyciele nie byli w żaden sposób przygotowani do recepcji tego listu, do rozmowy o pojednaniu i przebaczeniu – rozmawialiśmy o tym z arcybiskupem niejeden raz. Ani do odparcia straszliwej nagonki, jaka na ów list rozpętała komunistyczna władza. Może więc teraz teraz abp Gądecki chciał swoim oświadczeniem uprzedzić działania tych, którzy spróbują atakować raport? I zarazem dać wsparcie – i argumenty – tym, którzy ich potrzebują, także nauczycielom i katechetom.
W wielu rodzinach wciąż przecież pamięć wojny i jej skutków, także materialnych, jest żywa: tam są groby bliskich – przykładem niech będzie pochówek 45 ofiar z KL Ravensbrück w ostatnią niedzielę, z udziałem ponadstuletniej już dr Wandy Półtawskiej, także ofiary medycznych pseudoeksperymentów, jakim poddawano więźniarki w tym obozie.
Tam są miejsca, o pamięć których trzeba zadbać, bo ginęli tam nasi bliscy, którzy nigdy grobów mieć nie będą. Tam wreszcie są wywiezione, a wywożono całymi furgonami i wagonami, dobra materialne zasobnych polskich rodzin: dzieła sztuki i cenne starodruki, wytworne meble, zastawy stołowe z dworów i pałaców, biżuteria, fabryki, biblioteki, pałace, szkoły, hodowle bydła i rasowych koni. Nie mówiąc o zniszczonych – do ostatniego kamienia, bo za karę, w odwecie – wsiach i miasteczkach oraz konkretnych obiektach, w tym kościołach, z których wielu już nie odbudowano. Nie mówiąc o Warszawie, zbiorach Biblioteki Narodowej i o Pałacu Saskim zniszczonym świadomie, planowo, precyzyjnie.
Wychudzony niemiecki katolicyzm
W tej sprawie – mówi oświadczenie abp. Gądeckiego – jestem z moim krajem, jestem obywatelem RP.
I tak to odebrała niemiecka publicystka z katolickiego tygodnika. Jako jasny sygnał do niemieckich braci w kapłaństwie, zwłaszcza braci w biskupstwie, z którymi abp Gądecki współpracuje i często się spotyka.
Autorka zaznacza, że wypowiedź abp. Gądeckiego pojawia się w momencie, gdy relacje między biskupami niemieckimi i polskimi osiągnęły historycznie najniższy poziom z powodu niezgodnych poglądów na temat reformy Kościoła w ogóle, a procesu synodalnego w szczególności. „I w przeciwieństwie do lat 60. ubiegłego wieku, kiedy biskupi obu krajów zbliżali się do siebie w symbolicznie poruszających gestach i prowadzili dzieło pojednania, obecnie waga przechyliła się znacznie na korzyść polskich braci i sióstr” – podkreśla Einig w tekście cytowanym przez KAI.