Felietony

Wojna przeciw Ukrainie drastycznie weryfikuje rosyjską wersję „końca historii”

Dziś jest on wyłącznie przywilejem tych Rosjan, których nie objęła mobilizacja wojskowa, bądź którym udało się jej uniknąć. Dla tych, którzy zostali wysłani na front lub się do tego szykują, „koniec historii” to jedna wielka bujda.

27 października 2022 roku przypadają 70. urodziny Francisa Fukuyamy.

Społeczeństwo rosyjskie jest obecnie w świecie postrzegane jako wielki monolit. Przyczynia się do tego obiegowe przekonanie, że ogół Rosjan popiera politykę Kremla wobec Ukrainy. Tyle, że i wśród nich można znaleźć takich, którzy mają w tej sprawie zdanie zgoła odmienne, choć nie wyrażają swojego stanowiska publicznie.

To między innymi mieszkańcy wielkich metropolii europejskiej części Rosji – ludzie o mentalności kosmopolitycznej. Od wzmożenia raszystowskiego grupa ta woli popkulturę zachodnią.

Oczywiście mieszczanie z Moskwy i Petersburga to garstka na tle ludności całej Rosji. Niemniej jeszcze kilkanaście lat temu można było się łudzić, że to właśnie oni będą trendsetterami społeczeństwa rosyjskiego. I bynajmniej rzecz nie w działaniach opozycyjnych, lecz w lansowaniu – w warunkach systemu autorytarnego – obyczajowości zadowolonych z życia konsumentów. Sprzyjała temu koniunktura gospodarcza, bowiem bogacąc się na sprzedaży surowców, Rosja stanęła ekonomicznie na nogi po dekadzie brutalnej transformacji za prezydentury Borysa Jelcyna.

Był zatem taki okres, w którym i Rosjanie wstąpili na ścieżkę „końca historii”. O co dokładnie chodzi? Otóż kiedy w Polsce realny socjalizm dobiegał kresu, znany amerykański myśliciel Francis Fukuyama obwieścił, że historia się skończyła (więcej na ten temat w tekście Zainspirował Fukuyamę do napisania „Końca historii”). Tyle, że wokół tej, sformułowanej 33 lata temu głośnej tezy narosły rozmaite nieporozumienia. Warto zatem przy każdej nadarzającej się okazji je wyjaśniać.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Władimir Putin udowadnia, że rosyjski „koniec historii” nigdy nie nastał. Wielkomiejscy Rosjanie cieszyli się z konsumpcji, mimo to ich wojska napadły na Ukrainę. Na zdjęciu mały Ukrainiec uciekający przed wojną. Fot. Maja Hitij/Getty Images
Wbrew krążącej opinii, Fukuyamie w roku 1989 nie chodziło o to, że wraz z bankructwem ideologii komunistycznej i rysującym się na horyzoncie rozpadem Związku Sowieckiego świat wkroczył w erę powszechnej szczęśliwości. Natomiast myśliciel stwierdził, że samoświadomość ludzkości doszła do swoich krańców – to znaczy, że choć światem targają i będą targać różne turbulencje, to jednak rozpoznany został powszechny wzór porządku polityczno-społecznego.

Zdaniem Fukuyamy, tym wzorowym modelem jest zachodnia liberalna demokracja, która w imię ideałów rewolucji francuskiej – wolności, równości, braterstwa – niweluje odwieczny antagonistyczny podział na panów i niewolników. „Koniec historii” oznacza, że wraz z powszechnym zaspokojeniem potrzeby uznania, następuje przejście od egzystencji historycznej (walka) do egzystencji biologicznej (konsumpcja).

Bezalternatywność zachodniej liberalnej demokracji stała się na początku lat 90. XX wieku dogmatem w krajach dawnego bloku wschodniego. Propagowały go elity polityczne, które wprowadzały wiekopomne reformy. Nie inaczej było też w Rosji. Ci, którzy w polityce rosyjskiej kontestowali fukuyamowski paradygmat, sytuowali się w antyjelcynowskiej opozycji. Byli to reprezentanci „wielkomocarstwowego patriotyzmu” – komuniści i rozmaitej maści nacjonaliści.

Choć od projektu liberalnej demokracji w Rosji odchodził już w latach 90. sam Jelcyn, to jednak solidne przykręcenie śruby nastąpiło za prezydentury Władimira Putina. Ale właśnie wtedy mogło się wydawać, że Rosja wkroczyła w swój własny, specyficzny „koniec historii”, który jednak różni się od modelu wskazywanego przez Fukuyamę.

W przypadku tego kraju chodziłoby o przezwyciężenie sprzeczności i konfliktów rozdzierających go nie tylko w pierwszej dekadzie po upadku ideologii komunistycznej i krachu ZSRR, ale i w dużo szerszej perspektywie czasowej. Tak pojęty „koniec historii” oznaczałby dialektyczne zwieńczenie dramatu, jakim były dzieje Rosji. Żeby ono nastąpiło, w samoświadomości społeczeństwa rosyjskiego musiałaby zostać zawarta wiekuista zgoda między caratem a „dyktaturą proletariatu”, Europą a Azją, tradycjonalizmem moskiewskiego prawosławia a laicką nowoczesnością, i tak dalej.

Nawalny nie odda Ukrainie Krymu

Poeta Josif Brodski szydził z ukraińskich aspiracji do uniezależnienia się od Rosji.

zobacz więcej
I tak oto do głosu mieliby dojść „posthistoryczni” Rosjanie (ich reprezentację można byłoby znaleźć zwłaszcza wśród wspomnianych wcześniej mieszczan z rosyjskich wielkich metropolii). To ci, którzy zamieniają pomału zbiorowy byt historyczny na indywidualny byt biologiczny. Cechują się oni cynizmem. W odróżnieniu od Rosjan „historycznych” – choćby tych pamiętających wielką wojnę ojczyźnianą – odporni są na patos wielkich narracji XX stulecia. Jeśli zaś popierają putinowski autorytaryzm, to wyłącznie o tyle, o ile zapewnia on im bezpieczeństwo spokojnego, beztroskiego życia bez konieczności angażowania się w sprawy publiczne.

Kilkanaście lat temu można było snuć rozważania na temat tego, jak w warunkach takiego reżimu, społeczeństwo rosyjskie stanie się „posthistoryczne”. Obecnie sytuacja jest zupełnie inna.

Widmo uczestnictwa w wojnie przeciw Ukrainie drastycznie weryfikuje rosyjską wersję „końca historii”. Dziś jest on wyłącznie przywilejem tych Rosjan, których nie objęła mobilizacja wojskowa, bądź którym udało się jej uniknąć (choćby poprzez ucieczkę za granicę). Inaczej zaś jest z tymi, którzy zostali wysłani na front lub się do tego szykują. Dla nich „koniec historii” to jedna wielka bujda.

– Filip Memches

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Uszkodzony rosyjski pojazd i buty wojskowe znalezione w okolicach Charkowa po wycofaniu się sił Władimira Putina, 14 września 2022 r. Fot. Metin Aktas/Anadolu Agency via Getty Images
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?