Czyżby jednak Wroński żywił przekonanie, że Polska tak naprawdę nie zasłużyła na przynależność do UE i cywilizacji Zachodu, a ten ekskluzywny europejski klub przyjął ją do swojego grona z racji na wyrządzone jej przez III Rzeszę krzywdy? Czy uważa on, że w ten sposób Niemcy wspaniałomyślnie uregulowali zaległe rachunki i Polacy powinni być im za to tylko wdzięczni? Tak można bowiem interpretować jego słowa. Jeśli o to by mu chodziło, to takie w istocie naiwnie lokajskie nastawienie do sąsiadów zza Odry byłoby dla niego po prostu kompromitujące.
Państwo niemieckie poparło wejście Polski do Unii nie z poczucia winy za okres 1939-1945 czy z altruizmu. Podjęło ono taką decyzję dla własnych zysków. Polska – choćby jako duży rynek – jest mu po prostu w UE potrzebna, żeby ciągnąć z tego dla siebie korzyści.
A o motywach przyświecających politykom niemieckim, jeśli chodzi o integrację Starego Kontynentu, świadczy to, jak przy negocjowaniu traktatów europejskich w XXI wieku walczyli oni o przywileje ekonomiczne dla landów dawnej Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Państw bloku wschodniego (w tym Polski) w tej batalii nie uwzględnili. A przecież zostały one zdewastowane gospodarczo przez realny socjalizm tak jak NRD.
Tymczasem środowisko, które reprezentują Chwin i Wroński, roztacza przed Polakami jakąś wyidealizowaną wizję Niemiec. Żeby się zaś o tym przekonać, warto choćby sięgnąć po wydaną w roku bieżącym przez Instytut Pileckiego książkę Samuela Salzborna „Zbiorowa niewinność. Wypieranie Szoah z niemieckiej pamięci”. Już sam tytuł tej pozycji mówi dużo.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Autor jest niemieckim politologiem. W 2020 roku objął w landzie Berlin funkcję pełnomocnika do spraw zwalczania antysemityzmu.
Salzborn opierając się na rozmaitych danych stawia tezę o tym, że pokutowanie przez Niemców za zbrodnie III Rzeszy to wyłącznie pozory. Bolesnym przepracowywaniem brunatnej przeszłości zajmowała się tylko garstka intelektualistów, którzy nie mieli posłuchu w społeczeństwie niemieckim. Natomiast w wymiarze masowym (choćby w popkulturze) odbywała się przede wszystkim autowiktymizacja polegająca na kreowaniu wizerunku Niemców jako narodu również poszkodowanego przez drugą wojnę światową. Dlatego w niemieckiej debacie publicznej eksponowano wątek tak zwanych wypędzonych.
Niemniej abstrahując od wywodów Salzborna, z jednym spostrzeżeniem Chwina trzeba się zgodzić. Ma on rację, gdy stwierdza, że „dzisiaj żywi Niemcy, którzy mieliby nam płacić, są absolutnym przeciwieństwem Niemców z epoki III Rzeszy”.