To wtedy powiedział, że „demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub ukryty totalitaryzm”. Wtedy ostrzegał nas przed utratą narodowej pamięci. Powiedział wprost, że „to spotkanie w parlamencie byłoby niemożliwe bez zdecydowanego sprzeciwu polskich robotników na Wybrzeżu w pamiętnym Sierpniu 1980. Nie byłoby możliwe bez Solidarności, która wybrała drogę pokojowej walki o prawa człowieka i całego narodu”. Przypomniał, że „postawa miłości, braterstwa i solidarności, a więc wartości, które zadecydowały o zwycięstwie” jest możliwa w życiu publicznym, skoro wtedy dziesięć milionów ludzi kierowało się takim właśnie wspólnym spojrzeniem. To było ostrzeżenie: „o tych wydarzeniach nie wolno nam zapomnieć”!
Nie będę się teraz zastanawiać, czy odrobiliśmy tamtą lekcję, bo sprawy poszły znacznie dalej i niekoniecznie w tym kierunku. Ale przypomniałam choć minimalnie tamte wydarzenia, żeby pokazać, ile mamy do zawdzięczenia Janowi Pawłowi II. Jako naród, jako społeczeństwo, jako wspólnota, której państwo – Rzeczpospolita Polska – odzyskało niepodległość i suwerenność. Nie chodzi o katolików, ale o obywateli RP, o Polaków. Czy ta wdzięczność do niczego nas nie zobowiązuje? Nie wzywa? Naszego państwa też nie, kiedy jest obrzucany błotem jeden z jej najznamienitszych w dziejach obywateli?
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Gdzie są dzisiaj ci wszyscy ludzie, którzy tak pilnie fotografowali się z papieżem? Wieszali w swoich gabinetach te fotografie, stawiali na biurkach? Na wyprzódki latali do Rzymu na spotkania z Janem Pawłem II, takie czy inne, solidarnościowe, europejskie, ze świata kultury i nauki. Gdzie dzisiaj jesteście, panie i panowie? Coś się zmieniło w waszym myśleniu? Nie stać was na proste świadectwo, że Jan Paweł II był waszym autorytetem – i nim pozostał? Nie będę wyliczać po imieniu, kto i gdzie się ustawiał, żeby ucałować dłoń papieża – koniecznie zróbcie mi zdjęcie, wołając – ale przecież dziennikarz z długoletnim stażem ma w głowie te wszystkie sceny, te umizgi o miejsce w pierwszym rzędzie – „stałem tuż obok” – te samozachwyty. Gdzie teraz stoicie, panie i panowie nie tylko posłowie, oczywiście, ale też redaktorzy i redaktorki, także ze środowisk określających się jako katolickie, artyści, artystki i profesorowie, itd., szereg jest długi, oj dłuugi. Na co czekacie? Aż jego postać i jego dzieło zostaną całkowicie zakryte tymi pacynami szlamu i grudami błota, których mu nie żałują twórcy kampanii nienawiści i ich naśladowcy, często bezmyślni lub koniunkturalni. Dzisiaj zakładają koszulki już nie z napisem „nie płakałem po JP II”, ale z obelżywym pomówieniem JP II o pedofilię.