Felietony

Po co niemieckim elitom antysystemowa prawica?

W tym kraju demony przeszłości nie muszą szukać dla siebie ujścia w działalności radykalnych kontestatorów. Wystarczą im nowe formy nacjonalizmu – takie jak projekt zjednoczonej Europy pod przywództwem Niemiec.

W Niemczech obudziły się demony przeszłości. Do takiego wniosku może skłonić to, co się wydarzyło w ubiegłym tygodniu, czyli wykrycie w tym kraju spisku antypaństwowego…

Oto świat się dowiedział o istnieniu organizacji Obywatele Rzeszy. Szykowała ona zamach stanu mający na celu ustanowienie porządku politycznego, który byłby wzorowany na modelu autorytarnym z epoki Ottona von Bismarcka, w drugiej połowie XIX wieku kanclerza Niemiec.

Ruszyły aresztowania. Niemieckie służby zatrzymały między innymi 71-letniego mężczyznę, który tytułuje się jako Henryk XIII – jego nazwisko brzmi Reuss – i uchodzi za przywódcę niedoszłych puczystów. To biznesmen o szlacheckich korzeniach sięgających średniowiecza. W działalność antysystemową zaangażował się ponoć z powodu zawodu, jaki sprawiło mu państwo niemieckie. Po zjednoczeniu Niemiec bez powodzenia ubiegał się bowiem o zwrot nieruchomości skonfiskowanych jego rodzinie przez władze NRD.

Przy czym trzeba zaznaczyć, że Obywatele Rzeszy nie odwołują się do niemieckiego narodowego socjalizmu. Owszem, stanowią oni środowisko, w którym krążą rozmaite teorie konspirologiczne – również te o knowaniach żydowskich finansistów. Niemniej poglądy członków tej organizacji można zdefiniować przede wszystkim jako pruski monarchizm. Kontestują oni RFN. W ich oczach jest to państwo niesuwerenne – utworzona w roku 1949 kolonia amerykańska podporządkowana interesom globalnego kapitału.

Henryk XIII skojarzył mi się z pewną postacią, która była aktywna w międzywojennych Niemczech. Chodzi o Alfreda Nyssena. Należał on do dynastii przedsiębiorców, ale nie legitymizującej się szlachectwem. Nyssen marzył o odbudowie mocarstwowości swojego kraju. Snuł plany podboju kosmosu przez Niemcy. I współpracował ze środowiskami nacjonalistycznymi, w tym z NSDAP.

Rzecz w tym, że jest to postać fikcyjna z serialu „Babylon Berlin” (realizowany jest od roku 2017). A tak się złożyło, że wieść o przewrocie przygotowywanym przez Obywateli Rzeszy dotarła do mnie tuż po tym, gdy obejrzałem najnowszy – czwarty – sezon tej produkcji.

„Babylon Berlin” to najdroższa inwestycja w dziejach niemieckiej kinematografii. Wyreżyserowało go trzech twórców. Wśród nich jest Tom Tykwer, który ma na koncie choćby głośny film „Biegnij Lola, biegnij” (1998) zainspirowany „Przypadkiem” Krzysztofa Kieślowskiego (1981). ODWIEDŹ I POLUB NAS Akcja serialu toczy się w stolicy Niemiec u zmierzchu republiki weimarskiej. To przede wszystkim kryminał będący adaptacją cyklu powieściowego autorstwa współczesnego niemieckiego pisarza Volkera Kutschera. Głównym bohaterem książek jest komisarz policji, weteran pierwszej wojny światowej Gereon Rath. I nie bez znaczenia jest tu tło historyczne.

Widzimy zatem w serialu nędzę społeczeństwa niemieckiego, która potem okazała się jednym z istotnych czynników wyniesienia Adolfa Hitlera do władzy. Tymczasem może się wydawać, że na przełomie lat 20. i 30. jeszcze nic nie jest rozstrzygnięte. Ruch nazistowski dopiero rośnie w siłę. Aktywni są też wspierani przez Związek Sowiecki komuniści. Na ulicach Berlina toczą oni walki z narodowymi socjalistami.

W stolicy Niemiec kwitnie przestępczość zorganizowana. A zarazem do głosu dochodzą nowe trendy w kulturze i rozrywce.

Popularność zdobywa jazz. Dla osób w trudnej sytuacji materialnej szansą na szybki zarobek jest start w maratonach tanecznych. To są wpływy amerykańskie (przypomina się tu film Sydneya Pollacka o tamtych czasach w USA „Czyż nie dobija się koni?”, 1969).

Ale jednocześnie coraz bardziej daje o sobie znać mroczne oblicze duszy niemieckiej. Rozwija się kinematografia, w której prym wiedzie ekspresjonizm. Modne są okultyzm oraz parapsychologia.

Tymczasem nielegalne niemieckie struktury wojskowe – Czarna Reichswehra – dążą do odwrócenia rezultatów pierwszej wojny światowej. Próbują obejść zapisy traktatu wersalskiego o rozbrojeniu Niemiec. Po kryjomu zawiązują komitywę z Sowietami, żeby potajemnie, wymieniając z nimi usługi, państwo niemieckie zbroić.
Kadr z serialu „Babylon Berlin”, produkcja ARD/Sky, 2017-. W środku: Hanno Koffler w roli Waltera Stennesa, wodza SA (Oddziałów Szturmowych NSDAP) we wschodniej części Niemiec. Fot. materiały prasowe
Ideologicznie Czarna Reichswehra jednak żadnych sympatii do bolszewizmu nie żywi. Wręcz przeciwnie. Mamy tu do czynienia z grupą oficerów pałających chęcią rewanżu za traktat wersalski. Są oni zblatowani z kręgami arystokratów i przedsiębiorców, którzy chcą przywrócić Niemcom pozycję międzynarodową sprzed pierwszej wojny światowej. To właśnie z Czarną Reichswehrą związany jest wspomniany Alfred Nyssen.

W „Babylon Berlin” jest scena, w której jeden z uczestników rautu tego środowiska wznosi toast za „konserwatywną rewolucję”. Cytuje też słowa znanego niemieckiego pisarza Ernsta Jüngera .

Chodzi o to, że międzywojennych Niemczech pojawił się wielonurtowy ruch polityczny i intelektualny określany mianem Konserwatywnej Rewolucji. Do czołowych jego przedstawicieli zaliczany jest właśnie Jünger. Konserwatywna Rewolucja była wyrazem antyliberalnego oraz antymieszczańskiego protestu wobec świata, który się kształtował po roku 1918 .

W serialu Tykwera i spółki nie brak odniesień do autentycznych postaci historycznych.

Jest na przykład mowa o Konradzie Adenauerze (przyszłym kanclerzu RFN), choć na ekranie go jednak nie widzimy. W latach 1917-1933 był on burmistrzem Kolonii. To z tego miasta do Berlina przybywa Gereon Rath. Chodzi o to, że Adenauer z jakiejś nieokreślonej przyczyny jest szantażowany filmem pornograficznym, który się znajduje gdzieś w stolicy Niemiec. Rath ma za zadanie odnalezienie tego materiału będącego narzędziem przestępstwa wobec kolońskiego polityka.

W „Babylon Berlin” nie widzimy wprawdzie Adenauera, ale pojawiają się inne postaci znane z kart dziejów. Można tu wskazać Gustava Stresemanna i Waltera Stennesa.

Ten pierwszy w republice weimarskiej był przez krótki czas kanclerzem, ale o wiele dłużej – szefem niemieckiej dyplomacji, który zresztą prowadził politykę antypolską.

Drugi z wymienionych ludzi był wodzem SA (Oddziałów Szturmowych NSDAP) we wschodniej części Niemiec (na wschód od Łaby). Na początku lat 30. Stennes próbował przejąć kontrolę nad partią nazistowską. Był bardziej radykalny niż Hitler – chciał, żeby NSDAP objęła rządy w Niemczech na drodze przewrotu, a nie wyborów parlamentarnych. Ten wątek też w serialu jest obecny.

Z kolei Alfred Nyssen, choć – tak jak pisałem – nie był autentyczną postacią historyczną, to ma swój prototyp w przeszłości. Chodzi o Fritza Tyssena – przemysłowca, który finansowo wspierał narodowych socjalistów upatrując w nich zaporę przed komunistami.

Jest wreszcie problem poprawności politycznej. Choć twórcy „Babylon Berlin” starają się jej przestrzegać, to jednak pokazują, że do nazizmu ciągnęły też osoby z mniejszości seksualnych. Niby nic w tym nadzwyczajnego, ale jednak komplikuje to tęczową narrację o brunatnej „homofobii”. A warto także odnotować, że w serialu cechą międzywojennego społeczeństwa niemieckiego nie jest bynajmniej rygoryzm moralny (według rozmaitych lewicowych teorii przecierający szlak Hitlerowi), lecz rozwiązłość seksualna. Homoseksualiści zaś nie chowają swoich skłonności do szaf.

Nie można jednak również pominąć tego, że w niemieckiej produkcji niektóre wydarzenia są po prostu sprzeczne z faktografią. Te wpadki zostały omówione w jednym z wydań programu publicystycznego Wiktora Świetlika „Nie taka prosta historia” na antenie TVP Historia .

Na przykład ukazana jest berlińska działalność założonej przez Lwa Trockiego IV Międzynarodówki – organizacji zrzeszającej komunistów przeciwnych stalinowskiemu kursowi w ZSRR. Dzieje się to u schyłku lat 20. Tymczasem IV Międzynarodówka została założona dopiero w roku 1938.

Współcześni konserwatyści to ideowi spadkobiercy Benita Mussoliniego i Adolfa Hitlera?

Do „Jaja węża” wróciłem nie tylko z okazji 100. rocznicy urodzin Ingmara Bergmana.

zobacz więcej
Trudno jednak mi się zgodzić z opinią wygłoszoną przez gości programu „Nie taka prosta historia” (skądinąd bardzo polecam ten cykl), że najlepszym filmem pokazującym narodziny niemieckiego narodowego socjalizmu jest „Kabaret” Boba Fosse’a (1972). Nie zamierzam zaprzeczać walorom artystycznym tej produkcji. Ale uważam, że jako studium narodzin nazizmu bywa ona politycznie instrumentalizowana i w tym sensie jest przereklamowana. Dziś w Polsce zdarza się, że sceny z niej (zwłaszcza ta, w której wyglądający niewinnie chłopiec z Hitlerjugend śpiewa piosenkę „Jutro należy do nas”) są używane jako pałka propagandowa w rękach lewicowych i liberalnych publicystów tropiących brunatność na prawicy.

Jeśli jednak chodzi o temat narodzin narodowego socjalizmu w Niemczech, szkoda, że goście programu „Nie taka prosta historia” nie wspomnieli o innym filmie – takim, który wymyka się politycznym instrumentalizacjom. To Jajo węża” Ingmara Bergmana .

W produkcji tej istotny wątek stanowią makabryczne eksperymenty medyczne prowadzone na 10 lat przed dojściem Hitlera do władzy przez lekarza, Hansa Vergerusa. Znamienne, że i w „Babylon Berlin” występuje zagadkowa postać, która – jak się zdaje – zajmuje się tym samym. To doktor Anno Schmidt. W końcówce ostatniego odcinka czwartego sezonu snuje on rozważania na temat groźnego potencjału tkwiącego w społeczeństwie niemieckim doświadczonym brutalnie przez potężny kryzys – tak jak w „Jaju węża” robi to Vergerus.

Ktoś mógłby zarzucić twórcom „Babylon Berlin”, że ściągnęli ów wątek z filmu Bergmana. Ale ja bym tego tak nie traktował. Serial bowiem jako całość zachowuje oryginalny charakter. A przygotowywanie gruntu dla nazizmu przez niemieckich naukowców – także w zakresie psychiatrii, psychologii, socjologii – to ważna kwestia.

Wracając do naszych czasów można zapytać: czy „Babylon Berlin” straszy ewentualnością politycznego sukcesu, który mogłyby odnieść środowiska w rodzaju Obywateli Rzeszy? Czy odsłania mechanizmy sprzyjające realizacji takiego scenariusza?

W gruncie rzeczy takie postawienie sprawy to przejaw naiwności. Nasuwa się bowiem hipoteza, że prawica antysystemowa… jest niemieckim elitom politycznym poniekąd na rękę. Rozprawa z Obywatelami Rzeszy to również coś w rodzaju spektaklu. Demokracja wskazuje społeczeństwu jego wroga i powstrzymując go przed atakiem na państwo podbudowuje swój wizerunek.

Natomiast w Niemczech demony przeszłości nie potrzebują szukać dla siebie ujścia w działalności prawicowych kontestatorów. Wystarczą im nowe formy niemieckiego nacjonalizmu – takie jak projekt zjednoczonej Europy pod przywództwem Niemiec.

A swoją drogą czczony przez Obywateli Rzeszy Otto von Bismarck jest uhonorowany w Berlinie. Stoi tam jego pomnik i patronuje on jednej z berlińskich ulic.

– Filip Memches

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: 71-letni Henryk XIII, książę Reuss, jest podejrzany o przewodzenie organizacji terrorystycznej. Na zdjęciu podczas aresztowania w jego rezydencji we Frankfurcie nad Menem. Jego stowarzyszenie Obywatele Rzeszy miało planować zamach stanu w Niemczech. Fot. Tim Wegner / Laif / Forum
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?