Felietony

Dlaczego Babiš nie chce pomóc Polsce?

Ekspremier Czech dawniej był członkiem partii komunistycznej i tajnym współpracownikiem bezpieki. Dziś jest europejskim liberałem, sojusznikiem Macrona i Verhofstadta.

Przyjaciół poznaje się w biedzie. To powiedzenie mogło się przypomnieć Polakom po głośnej wypowiedzi byłego premiera Czech Andreja Babiša. Ten startujący w wyborach na prezydenta swojego kraju polityk, na niecały tydzień przed rozstrzygającą batalią o Hradczany, oświadczył, że nie przyszedłby Polsce w potrzebie.

Wypowiedź ta padła w trakcie debaty wyborczej. Babiš zapytany o to, co by zrobił jako prezydent Czech, gdyby Polska i państwa bałtyckie zostały zaatakowane przez Rosję oznajmił: „W żadnym wypadku nie wysyłałbym naszych dzieci na wojnę”. I choć potem czeski polityk próbował niuansować swoje stanowisko, stwierdzając, że zobowiązania sojusznicze Czech w ramach NATO pozostają ważne, to jednak jego wcześniejsze słowa wywołały w Polsce lawinę krytycznych komentarzy.

Nie miejmy jednak złudzeń – w polityce taka kategoria, jak przyjaźń, występuje wyłącznie w warstwie propagandowej. Natomiast można mówić o czymś takim, jak zbieżność interesów.

Wśród polskich elit politycznych panuje konsensus, że trzeba pomagać broniącej się przed rosyjskimi najeźdźcami Ukrainie, ponieważ jej zwycięstwo oddali zagrożenie ze strony Rosji. To przeświadczenie jest zresztą przecież zgodne z doktryną Jerzego Giedroycia i Juliusza Mieroszewskiego. Zakłada ona, że Polska dla swojego bezpieczeństwa powinna być od Rosji odgrodzona trzema państwami: Ukrainą, Białorusią i Litwą.

Babiš zaś przyjmuje inną perspektywę – taką, która jest rozpowszechniona w krajach niegdyś należących do monarchii Habsburgów. Wśród Czechów, Słowaków, Węgrów czy Austriaków krąży przekonanie, że na izolacjonistycznym czy wręcz pacyfistycznym stosunku do konfliktów, które ich bezpośrednio nie dotyczą, można więcej ugrać niż się w nie angażując. I Babiš właśnie takie podejście chce wykorzystać w kampanii.

Rzecz jasna nie można też abstrahować od przeszłości czeskiego polityka. W Czechosłowacji okresu realnego socjalizmu – a więc w państwie podporządkowanym ZSRR – Babiš był tajnym współpracownikiem służby bezpieczeństwa (StB) i członkiem partii komunistycznej. Ów czynnik skłania do rozważań nad tym, czy byłego szefa rządu czeskiego nie łączą z Kremlem po prostu jakieś koneksje.

Burza, którą Babiš swoją wypowiedzią wywołał w Polsce, nie dotyczy jednak tylko stosunków polsko-czeskich. W polskich serwisach społecznościowych wróciły spory o to, kto w Europie jest sojusznikiem Ukrainy, a kto „ruską onucą”.
Generał Petr Pavel, w latach 1985-89 członek Komunistycznej Partii Czechosłowacji. Centroprawicowy kontrkandydat Andreja Babiša w tegorocznych wyborach prezydenckich. Skrytykował jego zapowiedź nieudzielenia pomocy Polsce w razie agresji rosyjskiej. Na zdjęciu podczas wizyty w Szczecinie w 2014 roku. Fot. Thomas Wiegold/Photothek via Getty Images
Z lewicowo-liberalnej „bańki” odezwały się głosy, że Babiš należy do tego samego grona polityków, co tacy antyestablishmentowi prawicowi „populiści”, jak Viktor Orbán, Marine Le Pen czy Matteo Salvini, których obciąża to, że wchodzili w różne konszachty z Władimirem Putinem.

Tymczasem czeski polityk ma z tym towarzystwem niewiele wspólnego. Jest on liderem partii ANO – ugrupowania należącego do międzynarodówki Renew Europe. Zrzesza ona establishmentowe formacje, które w swoich programach deklarują liberalizm – zarówno światopoglądowy, jak i ekonomiczny (choć w praktyce różnie z tym bywa).

W tej grupie partii można wymienić Renaissance – stronnictwo założone przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona (jako En Marche!) i niezmiennie udzielające mu poparcia – czy Flamandzkich Liberałów i Demokratów reprezentowanych w Parlamencie Europejskim między innymi przez byłego premiera Belgii Guya Verhofstadta. Ten drugi polityk zasłynął atakami na Polskę zarzucając polskim prawicowym rządom łamanie praworządności.

Nic zatem dziwnego, że antypolską politykę prowadzi również wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Věra Jourová. To polityk ANO i bliska współpracownica Babiša. Dała się poznać jako przeciwniczka wypłaty Polsce pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy.

Warto także przypomnieć, że to za premierostwa Babiša, Czechy wszczęły awanturę przeciw Polsce w sprawie kopalni węgla brunatnego Turów. Do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej została złożona skarga, że Czesi mieszkający przy granicy polsko-czeskiej są ofiarami zanieczyszczenia powietrza. Znamienne, że po tym, jak w Pradze zmieniła się ekipa u władzy, udało się konflikt zażegnać.

Przypadek Babiša ujawnia istotne mechanizmy europejskiej polityki, które zadają kłam propagandzie uprawianej przez progresywne salony w Polsce. Te bowiem serwują przekaz, że europejska scena polityczna dzieli się na dobrą opcję „demokratyczną”, popierającą Ukrainę przeciw Rosji, oraz złą opcję „populistyczną”, sprzyjającą Rosji przeciw Ukrainie. W narracji tej po stronie dobra wymieniani są, oprócz liberałów z Renew Europe, Europejska Partia Ludowa oraz Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów, a po stronie zła – Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy oraz rozmaite ugrupowania nacjonalistyczne (jak Fidesz Orbana, Zjednoczenie Narodowe Le Pen czy Liga Salviniego). ODWIEDŹ I POLUB NAS Skądinąd trzeba odnotować, że do tej drugiej kategorii nie jest zaliczana sympatyzująca z Kremlem radykalna lewica, której w Parlamencie Europejskim nie brakuje. Ale przyjrzawszy się szczegółom można dojść do wniosku, że ów podział jest fałszywy.

Formacja Babiša należy do międzynarodówki z opcji „demokratycznej” i za pośrednictwem choćby Jourovej walczy z będącymi u władzy w Polsce prawicowymi „populistami”. A zarazem stanowisko kandydata ANO na prezydenta Czech wobec wojny Rosji przeciw Ukrainie świadczy o jego sprzyjaniu Kremlowi. Babiš jednak jest politykiem partii będącej członkiem Renew Europe, więc może liczyć na protekcję unijnego establishmentu.

Zostawmy teraz Czechy i przyjrzyjmy się całej UE.

Nie jest żadnym odkryciem, że prominentni politycy europejskich ugrupowań „demokratycznych” przyjmowali lukratywne funkcje w rosyjskich firmach zależnych od Kremla. Najbardziej znany przykład – Gerhard Schröder, były kanclerz Niemiec, socjaldemokrata (Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów) – nie jest tu wyjątkiem. Takich osób jak on jest dużo więcej. To między innymi: chadecy (Europejska Partia Ludowa) – były kanclerz Austrii Wolfgang Schüssel i były premier Francji François Fillon, socjaldemokrata, były premier Włoch Matteo Renzi, czy liberał (Renew Europe), były premier Finlandii Esko Aho. I choć po 24 lutego 2022 roku europejscy politycy zaczęli rezygnować z intratnych posad w rosyjskich koncernach, to przecież Zachód miał kłopoty z Rosją na długo przed tą datą.

Każda europejska międzynarodówka ma określoną tożsamość ideową. Ale to nie ten czynnik przesądza o tym, jaką politykę wobec Ukrainy oraz Rosji (i nie tylko w tej kwestii), prowadzą poszczególne formacje członkowskie danej europejskiej „rodziny”. Ostatecznie tym czynnikiem okazuje się po prostu to, jak interpretują one swoje interesy narodowe.

Szpiedzy groźniejsi od terrorystów. Skryta wojna Czechów z Rosjanami

Nadzwyczaj dużą liczbę rosyjskich dyplomatów i samochodów dyplomatycznych w Pradze można tłumaczyć… geografią. Część personelu – ta na podwójnym etacie – pracuje nie tylko na terytorium Czech.

zobacz więcej
To, czy ktoś jest lewicowcem czy prawicowcem, „demokratą” czy „populistą”, schodzi na dalszy plan. Przecież inaczej na niebezpieczeństwo ze strony Rosji patrzą chadecy z Austrii czy Francji, a inaczej – z Litwy, Łotwy i Estonii. Dlatego o stanowisku Europejskiej Partii Ludowej wobec posunięć Kremla, decyduje to, reprezentanci których państw zajmują w niej dominującą pozycję. A przecież wymowny jest fakt, że na liście płac rosyjskich firm państwowych znaleźli się establishmentowi politycy z krajów „starej” Europy.

Inna rzecz, iż jeśli ktoś uważa, że Unia ma być zjednoczonym federalnym supermocarstwem (a taki jest pogląd europejskich elit z partii chadeckich, socjaldemokratycznych i liberalnych), to interesy narodowe może potraktować jako anachronizm. Przyjmujący taką optykę deputowany do europarlamentu przedłoży lojalność wobec międzynarodówki, do której należy jego ugrupowanie, ponad lojalność wobec swojego kraju. I tak jest w przypadku tych polskich europosłów, którzy powodowani troską o „demokrację” nad Wisłą, w Parlamencie Europejskim głosowali za rezolucjami przeciw Polsce.

Wracając do Babiša, jego postawa dowodzi, że można być politykiem związanym z szermującym antyputinowskimi sloganami unijnym establishmentem i zarazem sprzyjać Putinowi. A siły głównego nurtu UE piętnujące Orbana, Le Pen czy Salviniego za umizgiwanie się do Kremla, dają wyraz swojej hipokryzji.

– Filip Memches

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?