Z lewicowo-liberalnej „bańki” odezwały się głosy, że Babiš należy do tego samego grona polityków, co tacy antyestablishmentowi prawicowi „populiści”, jak Viktor Orbán, Marine Le Pen czy Matteo Salvini, których obciąża to, że wchodzili w różne konszachty z Władimirem Putinem.
Tymczasem czeski polityk ma z tym towarzystwem niewiele wspólnego. Jest on liderem partii ANO – ugrupowania należącego do międzynarodówki Renew Europe. Zrzesza ona establishmentowe formacje, które w swoich programach deklarują liberalizm – zarówno światopoglądowy, jak i ekonomiczny (choć w praktyce różnie z tym bywa).
W tej grupie partii można wymienić Renaissance – stronnictwo założone przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona (jako En Marche!) i niezmiennie udzielające mu poparcia – czy Flamandzkich Liberałów i Demokratów reprezentowanych w Parlamencie Europejskim między innymi przez byłego premiera Belgii Guya Verhofstadta. Ten drugi polityk zasłynął atakami na Polskę zarzucając polskim prawicowym rządom łamanie praworządności.
Nic zatem dziwnego, że antypolską politykę prowadzi również wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Věra Jourová. To polityk ANO i bliska współpracownica Babiša. Dała się poznać jako przeciwniczka wypłaty Polsce pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy.
Warto także przypomnieć, że to za premierostwa Babiša, Czechy wszczęły awanturę przeciw Polsce w sprawie kopalni węgla brunatnego Turów. Do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej została złożona skarga, że Czesi mieszkający przy granicy polsko-czeskiej są ofiarami zanieczyszczenia powietrza. Znamienne, że po tym, jak w Pradze zmieniła się ekipa u władzy, udało się konflikt zażegnać.
Przypadek Babiša ujawnia istotne mechanizmy europejskiej polityki, które zadają kłam propagandzie uprawianej przez progresywne salony w Polsce. Te bowiem serwują przekaz, że europejska scena polityczna dzieli się na dobrą opcję „demokratyczną”, popierającą Ukrainę przeciw Rosji, oraz złą opcję „populistyczną”, sprzyjającą Rosji przeciw Ukrainie. W narracji tej po stronie dobra wymieniani są, oprócz liberałów z Renew Europe, Europejska Partia Ludowa oraz Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów, a po stronie zła – Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy oraz rozmaite ugrupowania nacjonalistyczne (jak Fidesz Orbana, Zjednoczenie Narodowe Le Pen czy Liga Salviniego).
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Skądinąd trzeba odnotować, że do tej drugiej kategorii nie jest zaliczana sympatyzująca z Kremlem radykalna lewica, której w Parlamencie Europejskim nie brakuje. Ale przyjrzawszy się szczegółom można dojść do wniosku, że ów podział jest fałszywy.
Formacja Babiša należy do międzynarodówki z opcji „demokratycznej” i za pośrednictwem choćby Jourovej walczy z będącymi u władzy w Polsce prawicowymi „populistami”. A zarazem stanowisko kandydata ANO na prezydenta Czech wobec wojny Rosji przeciw Ukrainie świadczy o jego sprzyjaniu Kremlowi. Babiš jednak jest politykiem partii będącej członkiem Renew Europe, więc może liczyć na protekcję unijnego establishmentu.
Zostawmy teraz Czechy i przyjrzyjmy się całej UE.
Nie jest żadnym odkryciem, że prominentni politycy europejskich ugrupowań „demokratycznych” przyjmowali lukratywne funkcje w rosyjskich firmach zależnych od Kremla. Najbardziej znany przykład – Gerhard Schröder, były kanclerz Niemiec, socjaldemokrata (Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów) – nie jest tu wyjątkiem. Takich osób jak on jest dużo więcej. To między innymi: chadecy (Europejska Partia Ludowa) – były kanclerz Austrii Wolfgang Schüssel i były premier Francji François Fillon, socjaldemokrata, były premier Włoch Matteo Renzi, czy liberał (Renew Europe), były premier Finlandii Esko Aho. I choć po 24 lutego 2022 roku europejscy politycy zaczęli rezygnować z intratnych posad w rosyjskich koncernach, to przecież Zachód miał kłopoty z Rosją na długo przed tą datą.
Każda europejska międzynarodówka ma określoną tożsamość ideową. Ale to nie ten czynnik przesądza o tym, jaką politykę wobec Ukrainy oraz Rosji (i nie tylko w tej kwestii), prowadzą poszczególne formacje członkowskie danej europejskiej „rodziny”. Ostatecznie tym czynnikiem okazuje się po prostu to, jak interpretują one swoje interesy narodowe.