Felietony

Kim są „płatki śniegu”? To nie pokolenie, tylko narcyzm i zamordyzm

Są grupą niejednorodną wiekowo – część dawno przekroczyła 30. i 40. rok życia – ale dość zwartą ideologicznie. Z ulgą zrywają relacje rodzinne porzucają obowiązki społeczne, tłumacząc się złym nastrojem. Żądają uszanowania ich prawa do egoizmu i spędzania świąt tak, jak chcą. Racja. W zasadzie nikt nikomu nie może tego zabronić. Ale bawi ich egzaltowane użalanie się w mediach, że rodzina to drakońska społeczna norma, wręcz psychiczna tortura.

Na święta nie pojadą, bo rodzina będzie zadawała trudne pytania o partnera/partnerkę, dzieci czy plany zawodowe. W komunikacji miejskiej zrugają człowieka o odmiennych priorytetach czy doświadczeniach życiowych, a następnie wyżalą się na niego na Facebooku, by grzać się w atencji podobnych sobie „płatków śniegu”. Każda próba dyskusji z nimi jest traktowana jak atak, choć sami nie stronią od nagonek. Kim są tzw. snowflakes, którzy domagają się dla siebie szacunku i szerokiej agory, jednocześnie stosując nagonki i żądając cenzury?

„Chcę postawić siebie na pierwszym miejscu”

Pierwszy raz sformułowania „snowflakes” użyto w książce „Fight Club” do określenia osób przekonanych o swojej wyjątkowości, wręcz unikatowości. Przedstawiano je wtedy w negatywnym świetle. Dziś sformułowanie to weszło do powszechnego użycia i oznacza ludzi przewrażliwionych na swoim punkcie, narcystycznych i egocentrycznych. Emocjonalnie roztapiają się niemal tak szybko, jak płatek śniegu w dodatniej temperaturze, stąd właśnie ta nazwa. I o ile do niedawna taka postawa postrzegana była jako wada, to od pewnego czasu w niektórych kręgach jest uważana za cnotę, czy przynajmniej cechę nieszkodliwą.

Oto w mediach lewicowo-liberalnych zaczęły się ukazywać artykuły, w których młodzi ludzie z ulgą zrywają relacje rodzinne czy zwalniają się z obowiązków społecznych, tłumacząc się szykanami otoczenia albo złym nastrojem. „Nie jadę do domu na święta, wolę spędzić je z psem. Prezent wyślę paczkomatem”; „Chcę postawić siebie na pierwszym miejscu i spędzić święta tak, jak tego potrzebuję” – krzyczą tytuły tekstów portalu „pokolenia internetowego” Noizz.pl (Ringier Axel Springer Polska), który specjalizuje się w takiej tematyce. Czytelnik jest przekonywany, że rezygnacja ze spędzania świąt z rodziną to nowy, modny i słuszny trend wśród młodych Polaków, choć chodzi raczej o osoby z konkretnym światopoglądem. Oczywiście bywają rodziny dysfunkcyjne i wyjątkowo toksyczne, w rodzinach rodzą się też konflikty, przez które latami spędzają święta osobno. To jednak nie jest reguła, a odgórne próby niszczenia rodzinnych więzów nigdy nikomu nie wyszły na dobre.
Hasło piękne, ale jest apelem, czy rozkazem i groźbą? Na zdjęciu lewicowy wiec w Białymstoku „Polska przeciw przemocy”, 28 lipca 2019. Fot. Michał Kość / Forum
Zresztą z tekstów można wywnioskować, że powody owych rezygnacji z relacji z bliskimi są znacznie bardziej błahe. Ot babcia będzie pytać, czy w końcu doczeka się wnuków, a tata o to, kiedy przyprowadzisz partnera lub partnerkę. W wypowiedziach obrażonych takimi relacjami „płatków śniegu” często przewija się żądanie uszanowania ich prawa do… egoizmu. Wyrażone w opinii jednej z rozmówczyń, powtórzmy: „Sama chcę postawić siebie na pierwszym miejscu i spędzić święta tak, jak tego potrzebuję”. W zasadzie nikt nikomu nie może tego zabronić, ale bawi egzaltacja tych osób, która popycha ich do wyżalania się w mediach, że przebywanie z rodziną to niesamowicie drakońska społeczna norma, wręcz psychiczna tortura.

Wróg wśród nas, bo nas dotyka

„Płatki śniegu” rzecz jasna tworzą własne bańki internetowe, gdzie mogą wylewać pomyje na osoby czy środowiska, które im podpadły. Pod pręgierzem stawiani są nie tylko urojeni „faszyści”, ale nawet lewicowcy, którzy jakąś myślą, uczynkiem czy zaniedbaniem choćby dotknęli owych „wrażliwych”. Swego czasu głośnym echem odbiła się nagonka na feministkę i ówczesną działaczkę partii Razem Urszulę Kuczyńską, bowiem ośmieliła się stanąć po stronie brytyjskiej pisarki J.K. Rowling.

Autorka powieści o Harrym Potterze, nota bene też sympatyzująca z lewicą, wyraziła wątpliwości wobec nazywania kobiet „osobami z macicami” – uznała to za zbyt duży krok poprawności politycznej lansowanej przez transaktywistki. Kuczyńska w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” (magazyn „GW” – Agora) też wyraziła zaniepokojenie zmianami językowymi: „Mam wątpliwości, czy dążenie do zamieniania »kobiet« na »osoby z macicami« albo »osoby menstruujące« to postawa lewicowa". W efekcie uznano ją za „polską J.K.Rowling” i oskarżono o „terfizm” (odmiana transfobii – uprzedzenia wobec osób transpłciowych – w wykonaniu feministek).

Gdy sąd koleżeński wyrzucał ją z partii, poddał ocenie wręcz prywatną aktywność działaczki w mediach społecznościowych: „Należy zwrócić uwagę na to, jakie cudze wypowiedzi uznaje za słuszne i wartościowe oraz daje temu wyraz poprzez lajki. (…) W naszej ocenie naruszyła wartości takie jak inkluzywność, stawanie w obronie osób dyskryminowanych oraz działanie zespołowe. Nie wykorzystała szansy na to, żeby zrobić krok wstecz i przeprosić za krzywdzące słowa”. Dość ośmieszający ten ostracyzm. Przewidująco, kilka miesięcy wcześniej Kuczyńska w artykule opublikowanym w „Krytyce Politycznej” zwracała uwagę , że media społecznościowe „polaryzują, dając początek fatalnej w skutkach kulturze »zaorania« kogoś, kogo uważa się za przeciwnika, a kto wcale nie musi nim być”.

Choć i niektóre feministki mają w tym względzie sporo za uszami. Niejednokrotnie wystarczy być „smalcem”, by zostać wykluczonym z dyskusji. „Smalec” to pogardliwe określenie mężczyzny, czyli po prostu samca, który nie powinien zajmować głosu na temat np. praw kobiet czy aborcji (odwrotnie to nigdy tak nie działa).

Joanne Rowling i insygnia nienawiści

Jak sławna pisarka, z przekonania feministka, trafiła na tęczowy indeks.

zobacz więcej
Można dywagować, jaki ma to związek z egotyczną wrażliwością „płatków śniegu”, bo przecież chodzi o bańki konkretnych grup ideologicznych czy politycznych. Ale przecież nie ulega wątpliwości, że wielu „wiedźmom feministycznym” i „cis-heterykom” (osobom nietransseksualnym i heteroseksualnym) zamyka się buzię, by chronić własny dobrostan i psychiczny spokój rzekomo prześladowanych – właśnie owych „snowflakes”. Są zbyt emocjonalni i wartościowi, by zniżyć się do sporu, dyskusji czy zwykłej rozmowy o odmiennych opiniach, światopoglądach, doświadczeniach. To wymaga pozabańkowej empatii i rodzi stres, a „snowflakes” radykalnie dążą do bezstresowego życia. Swojego, choć pod sztandarem walki o prawa równe/wszystkich/innych/mniejszości.

Nie atakuj mnie swoją obecnością!

Często jakikolwiek kontakt z kimś spoza ich bańki literackiej, akademickiej, zawodowej czy politycznej wywołuje histerię „płatków śniegu”. Każde nieprzyjemne czy potencjalnie sporne zdarzenie przeradza się w atak na świętości. Całkiem niedawno pewna „creative copywriterka” z Trójmiasta wywołała awanturę, ponieważ wiozący ją taksówkarz był zdziwiony, że pani zarabia tak dużo. W czasach jego młodości – jak miał zauważyć – „trzeba było zostać co najmniej dyrektorem w przedsiębiorstwie, żeby pobierać takie wynagrodzenie”. Panią to bardzo ubodło, ponieważ czując się dyrektorką (zapewne na jednoosobowej działalności gospodarczej) oczekuje być wciąż hołubioną. A pan jej rzekomo umniejszał jako „nieprawdziwej dyrektorce nieprawdziwego przedsiębiorstwa”.

Taksówkarz raczej nie chciał jej obrazić. Po prostu urodził się w czasach, gdy bycie dyrektorem lub dyrektorką znaczyło coś innego niż teraz, gdy „dyrektorem w swoim przedsiębiorstwie” zostać o wiele łatwiej. Tak naprawdę nie powiedział też, że kiedyś było lepiej, tylko wręcz przeciwnie, lepiej jest teraz, bo „wy młodzi zarabiacie więcej, zatem nie powinniście narzekać”. Zwykłe nieporozumienie osób z różnego pokolenia stało się jednak przyczynkiem do chamskich uwag „dyrektorki”, że wiózł ją zacofany dziad, w gruncie rzeczy głupszy od niej nieporównywalnie i nie mający na koncie życiowych sukcesów, czego dowodem jest to, że „to on ją wiózł, a nie odwrotnie”. Sprawa ta miała oczywiście swój finał na Facebooku, gdzie pani postanowiła się wyżalić z powodu tej istnej traumy i dostała lajki. Jednak analizując całą treść jej wypowiedzi można uznać, że do „człowieka gorszego sortu” od początku była uprzedzona i po prostu chciała się z nim pokłócić – bo tak naprawdę nie chce, by taki ktoś istniał w „jej świecie”.
Ojkofobia też jest objawem urażenia egotycznego „ja”. Na zdjęciu Krakowska Manifa z 18 marca 2023. Fot. PAP/Art Service
Nawet podróż transportem publicznym może nagle zamienić się w horror. Pewien znany lewicowy pisarz, pochodzący z Polski a mieszkający w Niemczech, kilka lat temu spotkał w pociągu ordynarnego człowieka, który wyrzucił jego walizkę z przedziału po tym, jak ów zapalił światło, żeby poczytać książkę. Sytuacja oczywiście nieprzyjemna, mogła zdarzyć się każdemu człowiekowi, jednak nie każdy z tego powodu postanowiłby stereotypowo zarzucić ogółowi Polaków chamstwo. A to właśnie zrobił literat, którego ubodło, że wraca z zacofanej Polski, w której takie sytuacje są podobno normalne i symbolizują typowo męsko-polską postawę, do postępowych Niemiec – incydent wykorzystał więc jako pretekst do malowania czarno-białego obrazu złych Polaków. Ale nie o tę ojkofobię tutaj chodzi, choć też jest objawem urażenia „swojego »ja«”.

Literat bowiem nie poprzestał na rozemocjonowanym dzieleniu się przez wiele dni na Facebooku swoim bólem, wzbudzając współczucie innych osób z własnej bańki, co już wydawało się nadto infantylne i zbytnio udramatyzowane. On poszedł dalej i wykorzystując swoje zasięgi w mediach społecznościowych, postanowił ostro przejechać się po pisarce, która na swoim profilu zarzuciła mu właśnie „robienie z igły widły”. W efekcie przez wiele tygodni w mediach społecznościowych trwał publiczny lincz twórczyni reportaży, tym bardziej ochoczo nakręcany przez sympatyków pisarza, że linczowana nie jest kojarzona z ich opcją – była wręcz idealnym celem ataków. Oczywiście nie miało znaczenia, że jest kobietą, a atakujący mężczyzną, choć w środowisku „płatków śniegu” wszyscy mają usta pełne frazesów o prawach kobiet i walce z patriarchatem. Pisarz nadto dokonywał już wcześniej publicznych „egzekucji” ludzi z powodu swoich, prawdziwych czy urojonych, krzywd.

W istocie wrażliwość „płatków śniegu” jest niezwykle wybiórcza. Domagają się szacunku do każdej ze swoich tożsamości (a jest ich naprawdę bez liku), znoszenia ich złych nastrojów, akceptowania traum czy lęków, ale wobec ludzi o innych przekonaniach bądź doświadczeniach życiowych potrafią być bezwzględni.

Narcyz to nie jest synonim młodego pokolenia

Upowszechnianie się postawy „płatków śniegu” nieprzypadkowo zbiega się nie tylko z nastaniem epoki mediów społecznościowych, które umożliwiają zamykanie się w bańkach i karmienie ego atencją otoczenia, lecz – zaryzykuję taką tezę – również z przemianami w nurtach ideologicznych. Oczywiście konserwatyści, czy idąc bardziej kierunkami politycznymi – prawica ma swoje „płatki śniegu” i granice dyskusji. Jednak to zjawisko wydaje się nieporównywalnie częstsze właśnie w kręgach lewicy, czy lewicowo-liberalnych.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Lewica porzuciła czy też odstawiła swoje priorytety socjalne, a przy okazji elektorat robotniczy na rzecz wielkomiejskiego i elitarnego, który pełen jest narcystycznych jednostek, walczących o pozycję pępków świata. Nawet dyskusja z osobami o zbliżonych poglądach czy rodziną stanowi dla nich barierę nie do przejścia. A przecież niegdyś lewica chciała uchodzić za tą, która przełamuje bariery i potrafi wyjść z przekazem do szerokich mas społecznych z wielu klas, nie tylko do banieczek artystyczno-literackich. Ta współczesna miała być intelektualna, pronaukowa i racjonalna, a nie rozwrzeszczana, zacofana i odporna na dialog. Choć w jej rozumieniu taka bywa prawica, która dziś staje się znacznie bardziej od nich „ludowa”.

W ocenie „płatków śniegu” jest też jeden istotny błąd czy może haczyk. Pokolenia 40+, 50+ i 60+, zwłaszcza neoliberałowie, często używają tego określenia wobec przedstawicieli młodego pokolenia, nazywanego też „pokoleniem Z”, które nie boi się stawiać warunków na rynku pracy. Nieznający bowiem czasu transformacji, walki o życie rodziny na rynku słabych płac i bezrobocia, młodzi ludzie coraz rzadziej godzą się na pracę za minimalne stawki lub nawet poniżej minimum w ramach stażów. Nie chcą też zaharowywać się do upadłego, przesiadywać w pracy od rana do wieczora i pokornie znosić mobbing w korporacji. Pragną pracować, żeby móc żyć i rozwijać swoje pasje, a nie żyć dla pracy. To rodzi opór przedstawicieli starszego pokolenia, które wchodziło na rynek w okresie – jak obcesowo nazywają dziś młodzi wspomniane czasy – „kultury zapierdolu” i przekonania, że trzeba ciężko pracować, by się czegokolwiek dorobić. Że warunki można stawiać dopiero, gdy się coś osiągnie, na pewno nie będąc osobą bardzo młodą. Gdy zatem pojawiło się „pokolenie Z” ze swoimi oczekiwaniami, przypisali mu przewrażliwienie i bycie roszczeniowymi „płatkami śniegu”.

To jednak absurd. Po pierwsze dlatego, że „snowflakes” są grupą dość zwartą ideologicznie, lecz zarazem niejednorodną wiekowo – nie brakuje w tym gronie osób, które już dawno przekroczyły 30. i 40. rok życia. Po drugie, gdyby samo stawianie warunków świadczyło o przynależności do tej grupy, to niemal każda osoba sygnalizująca nieprawidłowości w miejscu pracy, administracji samorządowej lub państwowej, czy nawet walcząca o swoje prawa pracownicze byłaby „płatkiem śniegu”. To szybka droga do deprecjonowania wysiłków sygnalistów, związkowców, członków wielu stowarzyszeń czy aktywistów miejskich, więc tak szerokie potraktowanie tego pojęcia mogłoby narobić wielu szkód społecznych. Może to nie jest zbyt łatwe, ale starajmy się nie mylić odpowiedzialności za otoczenie i poczucia własnej wartości z narcyzmem oraz egocentrycznie nacechowanym przewrażliwieniem.

– Bartosz Oszczepalski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Patriarchalizm i rodzina – jedne z podstawowych źródeł psychicznej tortury „płatków śniegu”. Na zdjęciu licząca kilkaset osób 18. Krakowska Manifa przeszła ulicami 18 marca 2023 pod hasłem „Każda z nas jest ważna i głos każdej z nas się liczy”. Fot. PAP/Art Service
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?