Felietony

Kryteria dla herosów i świętych. Postawmy je nie tylko Polakom

Każda wojna uszlachetnia nielicznych bohaterów, przeciętnych ludzi w różnym stopniu upadla. Po likwidacji gett w dużych miastach, wśród wskazujących policji niemieckiej ukrywających się Żydów znaleźli się także Żydzi w nadziei, że dzięki temu ocaleją.

W tym wydaniu Tygodnika TVP publikujemy także komentarz autorstwa Filipa Memchesa pt. „Rewizjonistyczny performance na grobach ofiar”.

Okrągła, osiemdziesiąta rocznica powstania w getcie warszawskim przyniosła medialną burzę. W pewnej telewizji w czasie największej oglądalności można było usłyszeć od jednej z badaczek Zagłady, że:

„Żydzi się nieprawdopodobnie rozczarowali co do Polaków w czasie wojny. Żydzi wiedzieli, czego się spodziewać od Niemców, a relacja z Polakami była dużo bardziej złożona. Polacy mieli potencjał, żeby stać się sojusznikami Żydów i Żydzi mieli nadzieję, że będą się inaczej zachowywać i nie będzie tak powszechnego szmalcownictwa. To rozczarowanie wydaje mi się, że odgrywa rolę. Polacy po prostu zawiedli”.

Dalej pani profesor mówiła jeszcze, że Żydzi poza murami getta warszawskiego byli w dużym stopniu samowystarczalni, co zawdzięczali swej odwadze i zaradności i gdyby nie owo powszechne szmalcownictwo, to uratowałoby się ich dużo więcej. A Polacy zachowywali się różnie, „niektórzy przychodzili się gapić po prostu”. Na co gapić? Na płonące getto. „Żydki się palą” mawiali nawet, pewnie mając na myśli „żydki”. Co do tych reakcji, to wiedzę o nich – w wersji „żydki się smażą” – potwierdziła znana reżyser filmowa w tej samej telewizji, z tej samej okazji.

Wstyd i hańba narodowi polskiemu w rocznicę powstania w getcie. Można przypuszczać, że taka była intencja pani profesor, która – jak przystało człowiekowi nauki – powinna prowadzić badania sine ira et studio. Traf chce, że ta sama pani profesor w tej samej telewizji powiedziała kilka lat temu, że śmierć Polaków za okupacji była czysto biologiczna, a śmierć Żydów metafizyczna.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Zapewne relacjonowała żydowski stan świadomości, bo chyba nie polski. Żydowska śmierć była kontaktem z Najwyższym, a polska to „śmierć, jak śmierć”. Co zatem Polacy robili w kościołach? Według tego poglądu, nieskomplikowaną gimnastykę: powstać, klęknąć, znowu usiąść. Klasyfikowanie ofiar niemieckich według kryteriów rasistowskich (w porównaniu do niemieckiego, to odwrócony rasizm) i, jak się wydaje, talmudycznych pozwala wątpić w panowanie nad emocjami badaczki podczas badań i wyciągania wniosków.

Śmierć za życie

Pani profesor ma jednak sporo racji – podane przez nią fakty miały miejsce. Manipulacją jest uogólnienie, ekstrapolacja na cały naród, czynienie z marginesu normy.

Wyciąganie wniosków, że więcej Żydów przeżyło w obozach niż u Polaków, jest niepoważne

Dr Jacek Proszyk zrezygnował z napisania rozdziału do słynnej pracy „Dalej jest Noc”. – Żydowi łatwiej było napisać, że wyszedł z obozu, niż że przeżył podając się za Niemca czy uciekł z Armii Czerwonej – opowiada o wojennej i powojennej sytuacji w Bielsku-Białej.

zobacz więcej
Szmalcownictwo – czyli szantażowanie Żydów ukrywających się po aryjskiej stronie muru getta i, gdy byli lub już stali się niewypłacalni, wskazywanie ich Niemcom – oczywiście, było. Czy powszechne? Warszawa liczyła wtedy prawie milion mieszkańców, szmalcowników szacuje się na trzy do czterech tysięcy. Wszystkich, także tych działających okazjonalnie. Tych, którzy uczynili sobie z tego procederu stałe źródło dochodu było zapewne mniej.

Ta liczba wystarczyła, aby Żyd wyróżniający się wyglądem zewnętrznym, zachowaniem, czy niedostatecznie rdzennym językiem polskim czuł się zagrożony poza murem. Donieść mógł nie tylko szmalcownik, ale każdy ze strachu. Jeżeli nie donieść, to – co było o wiele częstsze – nie pomagać. Od jesieni 1941 roku za ukrywanie i pomoc Żydom groziła Polakom kara śmierci. Rozszerzona interpretacja zarządzenia, implementowana wkrótce po jego wydaniu, i następne regulacje mówiły także o ludziach, którzy wiedzieli o ukrywającym się Żydzie i nie donieśli władzom. Śmierć groziła również rodzinie ukrywającego, a na wsi nawet sąsiadom.

Niemcy nie poprzestali na karaniu ukrywania, czy nieinformowaniu o nim. Z Żydami nie wolno było handlować, przyjąć od nich czegoś na przechowanie, przekazać listu, czy udzielać środków transportu, nie mówiąc, oczywiście, o żywieniu – obojętnie czy odpłatnie, czy nie. To samo dotyczyło ukrywania i wszelkich kontaktów, zysk lub jego brak nie miał znaczenia.

Dla całości obrazu dodać należy, że obok płonących wsi zdarzały się za to samo, czyli pomoc Żydom, deportacje do obozów koncentracyjnych, który można było przeżyć lub nie, niekiedy tylko wyroki więzienia. A nawet, obok rozstrzeliwań na miejscu wykrytej kryjówki Polaków razem z ukrywanymi Żydami, tylko pobicia. Badania nad liczbą ofiar niemieckich sądów specjalnych ciągle trwają. Ustalono liczbę 704 osób rozstrzelanych, z czego zweryfikowano imiennie 500. Poza sądami rozkazy rozstrzeliwania wydawali prowincjonalni komendanci żandarmerii i policji niemieckiej. Niemcy zabijali ostentacyjnie, żeby zastraszyć.

Hieny na karuzeli

Powszechnie uważa się, że szmalcownicy współpracowali z niemiecką administracją i aparatem represji. Owszem, poszczególny szmalcownik z konkretnym funkcjonariuszem, który zazwyczaj domagał się części pieniędzy uzyskanych dotąd przez szmalcownika od szantażowanego Żyda. Instytucjonalnie Niemcy nie chcieli współpracy. Płacili wprawdzie w Warszawie 500 złotych, a na prowincji w naturze (wódka, cukier), ale donoszący miał na tym poprzestać.

Majątek, w tym oczywiście pieniądze żydowskie, należał się III Rzeszy i z czasem Niemcy zaczęli ścigać i karać szmalcowników więzieniem. Za podawanie się za agentów gestapo, korumpowanie urzędników niemieckich i pomyłki, gdy szantażowanym okazał się Polak, który się poskarżył. W aktach sądów niemieckich w Warszawie odnaleziono dokumenty 240 spraw przeciwko szmalcownikom.

Wbrew opinii, że szmalcownicy rekrutowali się z przedwojennych kryminalistów, tylko dziesięć procent z nich miało taką przeszłość. Pochodzili ze wszystkich warstw społecznych, a „hołotą” i „hienami” zostali za okupacji. Każda wojna uszlachetnia nielicznych bohaterów, przeciętnych ludzi w różnym stopniu upadla. Po likwidacji gett w dużych miastach, wśród wskazujących policji niemieckiej ukrywających się Żydów znaleźli się także Żydzi w nadziei, że dzięki temu ocaleją.
Powstanie w getcie warszawskim 1943. Mieszkańcy Warszawy patrzący na płonące getto – prawdopodobnie z ul. Franciszkańskiej, mur getta równoległy do ulicy Bonifraterskiej. Fot. za Warszawa stolica Polski, Społeczny Fundusz Odbudowy Stolicy, wyd. II, 1949, s. 74 - Domena publiczna, Wikipedia
Słynny wierz Czesława Miłosza „Campo di fiori” sprowokował wiele polemik i wiele świadectw, że karuzeli nie było, że była, ale nie działała i wreszcie, że było tak, jak napisał poeta. Bez względu na to, jak było z karuzelą, mogli być tacy, co „przychodzili się pogapić” w okolice płonącego getta osiemdziesiąt lat temu. Ludzie lubią się pogapić na cudzą tragedię, wszyscy ludzie, w tym Polacy. Gdyby nie ta skłonność, to nie byłoby literatury, filmu i teatru. Nie tylko na tragedie fikcyjne. Gdy w latach osiemdziesiątych w Warszawie wybuchła rotunda PKO, naokoło zgromadziło się dużo ciekawskich, zwłaszcza, że w powietrzu latały pieniądze.

W Holandii i innych okupowanych krajach Europy nie było kary śmierci za pomaganie Żydom. Była w Serbii i na zdobywanych przez Wehrmacht terenach po ataku na ZSRR. Proporcjonalnie liczba uratowanych z Holokaustu w Holandii pokrywa się z liczbą ocalałych w Polsce. Dwóch z odwiedzających w ukryciu rodzinę słynnej przez swój „Pamiętnik” Anny Frank dostało nieduże wyroki więzienia. Jeden z nich nie musiał nawet czekać na Amerykanów, Niemcy zwolnili go po kilku tygodniach ze względu na zły stan zdrowia. Tylko więzieniem karano pomagających Żydom w całej okupowanej przez Niemców zachodniej Europie. We Francji na przykład trzymiesięcznym.

Ojciec autorki „Pamiętnika” Otto Frank codziennie, z uchem przy podłodze – wyizolowane mieszkanie Franków było nad biurem jego przedsiębiorstwa – śledził, jak idą interesy. W kraju bez szmalcowników mógłby po prostu czasem zejść do biura. Szmalcownicy byli wszędzie, nie tylko w Polsce.

Co powinien każdy Polak

Adam Jerzy Czartoryski, ten z hotelu Lambert, mawiał, że w Polsce są tylko dwie partie polityczne: polska i antypolska. Idąc tym tropem może łatwiej zrozumieć, co się działo w mediach, w tym społecznościowych, po 19 kwietnia 2023.

Polskie Państwo Podziemne karało szmalcowników wyrokami śmierci, Polacy mają najwięcej drzewek w Jad Waszem, Irena Sendlerowa uratowała ponad dwa tysiące żydowskich dzieci, „Żegota” – specjalna komórka PPP – ratowała na większa skalę, instytucjonalnie, a takiej pomocy nie było nigdzie w Europie – mówili rytualnie jedni.

Obojętność, jeżeli wręcz nie radość z Zagłady, a nawet czynna w niej pomoc świadczona okupantowi, no i najnowsze podsumowanie: „Polacy po prostu zawiedli” – mówili także od pewnego czasu, rytualnie, drudzy. Dlaczego akurat z okazji okrągłej rocznicy powstania w getcie warszawskim? Książę Czartoryski zapewne proroczo mówił nie tylko o swoich czasach.

Dlaczego Polacy nie mogli bardziej pomóc walczącym Żydom?

Armia Krajowa nie wsparła powstania w getcie warszawskim. Niechętnie przekazywała broń, bo polskie dowództwo nie wierzyło w determinację powstańców i obawiało się ich komunistycznych sympatii.

zobacz więcej
Partia antypolska może paradoksalnie być super polska do sześcianu i z tych pozycji stawia narodowi wymagania, których w Europie w XX wieku i w ogóle w historii ludzkości nie stawiał nikt nigdy nikomu. Ni mniej ni więcej, tylko wymaganie angelizacji mas, znane z romantyzmu, ale to przecież była poezja.

Każdy Polak, a na pewno mieszkaniec Warszawy, bo o tym była mowa, powinien dla obcego Żyda być gotów zaryzykować życie swoje i bliskich. Obcego także w głębszym sensie – kulturowo, religijnie i mentalnie. Żydzi żyli z Polakami setki lat razem, ale jednocześnie jak najbardziej osobno.

Partia polska, zamiast wytknąć nonsens i wykpić te fantasmagoryczne roszczenia, przyjmuje wyzwanie i któryś raz z rzędu powtarza znane argumenty, zresztą prawdziwe i chwalebne, ale emocje ponoszą i dowiedzieć się można było, że niemal cała Polska pomagała Żydom. Oburzenie, wielkie kwantyfikatory, atmosfera odprawy wart na wojskowych Powązkach.

Tymczasem prawda historyczna oparta o liczne świadectwa jest taka, że Polacy w większości byli obojętni, co jest jak najbardziej zgodne z psychologią człowieka w tamtej sytuacji. To jest może niezbyt miłe – a właściwie dlaczego? – ale takie było życie zbiorowości, gdzie nikt nie wiedział, czy wychodząc rano wróci wieczorem do domu.

W konspirację przed powstaniem warszawskim było zaangażowanych 6% warszawiaków. Jeżeli doliczyć niezaprzysiężonych w AK, a wspomagających okazjonalnie, to będzie 18%. Na zbiórki w lokalach konspiracyjnych w godzinie „W” stawiło się 50 tysięcy żołnierzy, a są wiarygodne szacunki mówiące o trzydziestu kilku tysiącach. Czyli w najlepszym razie 5%.

W porównaniu, 7 – 9% w jakikolwiek sposób pomagających Żydom po aryjskiej stronie muru getta wystawia jak najlepsze świadectwo tej części mieszkańców Warszawy, którzy gotowi byli się narażać.

Bohaterstwo to chwalebny margines, nie norma. Szmalcownictwo to niewielki, haniebny margines. Większość chciała przeżyć do końca wojny, jak by chciała każda większość w podobnych warunkach.

Zdająca się reprezentować żydowski punkt widzenia partia antypolska, a może przewrotnie hiperpolska przez stawianie Polakom kryteriów dla herosów i świętych, mogłaby w następną rocznice powstania w getcie warszawskim zrezygnować ze skromności i zawiesić heroiczną poprzeczkę mieszkańcom getta. Tak, jak nam przed powstaniem warszawskim – tak im przed powstaniem w getcie. Judenrat (Rada Żydowska), Jüdischer Ordnungsdienst (Policja Żydowska) – byłoby o czym porozmawiać, a źródła są znane i wiarygodne, bo żydowskie.

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Powstanie w getcie warszawskim 1943. Płonące domy widoczne od ul. Wolskiej. Fot. za D. Walczak, D. Nalazek, B. Maciejewski, Tramwajem przez piekło, Wydawnictwo Eurosprinter, Warszawa 2013, s.71 - Domena publiczna, Wikipedia
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?