Nic zatem dziwnego, że zaangażowanie Prilepina po stronie prorosyjskiej rebelii w Donbasie doprowadziło do tego, że w roku 2017 Służba Bezpieczeństwa Ukrainy wszczęła wobec niego postępowanie karne (podejrzenie o uprawianie terroryzmu), a w 2022 został on objęty sankcjami Unii Europejskiej. Tym samym prestiż, jaki pisarz zdobył swoim kunsztem literackim na świecie, z przyczyn politycznych znacząco stopniał.
Poza Rosją Prilepin zresztą miał zszarganą reputację już wcześniej. W roku 2015 dwóch ukraińskich prozaików – Jurij Andruchowycz i Serhij Żadan – odmówiło udziału w dyskusji z nim na berlińskim festiwalu literackim. Z kolei w roku 2016 Rosjanin miał być gościem Festiwalu Conrada w Krakowie. Został zaproszony do uczestnictwa w debacie poświęconej problemowi nacjonalizmu. Spotkało się to z dezaprobatą grupy ukraińskich pisarzy, którzy porównali go do norweskiego terrorysty Andersa Breivika. W efekcie zaproszenie dla Rosjanina zostało cofnięte.
Ale Zachar Prilepin nic sobie z tego nie robi. Z premedytacją szermuje skandalizującymi wypowiedziami. Zależy mu na tym, żeby w oczach zwolenników zachodnich liberalnych wartości był postrzegany jako łobuz – zarówno w Rosji, jak i poza nią. I temu służy choćby głoszony przez niego rewizjonizm historyczny.
Prilepin stara się wybielać epokę sowiecką. Ów zabieg szokuje zwłaszcza w odniesieniu do stalinizmu, którego zbrodnie – przynajmniej te popełnione na narodzie rosyjskim – zostały oficjalnie w historiografii rosyjskiej potępione. Na przykład pisarz podważa wiarygodność powieści Aleksandra Sołżenicyna „Archipelag GUŁag” jako ważnego historycznego świadectwa dotyczącego sowieckiej totalitarnej struktury zniewolenia i przemocy. Utwór ten szyderczo przyrównał on do „ludowej mitologii o wampirach”.
Można byłoby więc Zachara Prilepina potraktować jako mało znaczącego politycznie ekscentryka, gdyby nie to, że narodowy bolszewizm – obok eurazjanizmu (czy też raczej neoeurazjanizmu, którego głównym teoretykiem jest Aleksander Dugin, szczegóły w tekście
„Cień Aleksandra Newskiego”) – stanowi ideową podstawę wojny Rosji przeciw Ukrainie. To intrygujące, jak antyzachodnie radykalne idee skolonizowały mentalnie tych polityków rosyjskich, którzy niegdyś uprawiali reset z Zachodem, więc chcieli wówczas z nim dealować, a nie się konfrontować (choć rzecz jasna ponad głowami Polaków i innych narodów „nowej” Europy).
Czym zatem jest narodowy bolszewizm? Sama nazwa tego nurtu ideowego kojarzy się z narodowym socjalizmem. A owo skojarzenie ulega wzmocnieniu, gdy się spojrzy na symbolikę rosyjskiego ruchu narodowo-bolszewickiego. Flaga nacboli jest taka sama, jak III Rzeszy, tyle że zamiast swastyki widnieje na niej sierp i młot.
Wbrew pozorom jednak narodowy bolszewizm historycznie rzecz biorąc stał w opozycji do nazizmu. Ale żeby to wyjaśnić, trzeba przybliżyć nieco sylwetkę niemieckiego polityka i publicysty Ernsta Niekischa. To on narodowemu bolszewizmowi nadał zręby ideowe.
Niekisch działał politycznie w pierwszej połowie XX wieku. W okresie międzywojennym należał początkowo do Socjaldemokratycznej Partii Niemiec. Później jednak jego myśl polityczna ewoluowała w kierunku pruskiego nacjonalizmu.
W czasie republiki weimarskiej Ernst Niekisch był jej gorącym antagonistą. Do traktatu wersalskiego odnosił się negatywnie. Był w gronie tych swoich rodaków, którzy uważali, że Niemcy zostały przez zwycięzców pierwszej wojny światowej poniżone, więc powinny wstać z kolan. A swoje koncepcje polityczne opierał na historiozofii.
Oto jej założenia: przekleństwem Niemiec jest dziedzictwo nadreńskiego, karolińskiego średniowiecza jako to, co stanowi ich łącznik z Zachodem. Tymczasem powinny one podążać własną ścieżką – oprzeć się na tożsamości pruskiej i zawrzeć sojusz ze Związkiem Sowieckim – bazujący nie tylko na geopolityce, ale i czynnikach cywilizacyjnych. A atutem tego nowego podmiotu ma być rasowa synteza germańsko-słowiańska.
Przy czym wizja ta nie wykluczała, że w ramach bloku niemiecko-sowieckiego dojdzie do konfliktu. Niemcy i ZSRR mogłyby się skłócić o to, w czyim posiadaniu będzie Polska.
Związek Sowiecki był przedmiotem fascynacji Niekischa – ale nie jako komunistyczna ideokracja, lecz odrębny względem Zachodu projekt cywilizacyjny będący alternatywą dla liberalnej, kapitalistycznej rzeczywistości. Stąd interpretacja bolszewizmu jako zjawiska rdzennie rosyjskiego – innego niż marksizm w wersji zachodniej z jego tak zwanym internacjonalizmem proletariackim. Ernstowi Niekischowi imponował rozwój sowieckiego przemysłu. Co ciekawe, po pobycie w Moskwie w latach 30. niemiecki polityk nie żywił złudzeń co do położenia klasy robotniczej w Kraju Rad. Ale był przekonany, że dla mieszkańców ZSRR jest coś ważniejszego niż surowe warunki materialne – to misja zapanowania nad światem.