Felietony

Krucjata dziecięca. Moralny szantaż pięknoduchów

Lewicowe i liberalne środowiska w Polsce zostały wykorzystane przez Łukaszenkę.

Termin zawarty w tytule przywołuje na myśl zamierzchłą przeszłość. W roku 1212 z Europy do Ziemi Świętej ruszyły dwie wyprawy. Ich szczególny charakter polegał na tym, że wzięły w nich udział dzieci, których misją było nawracanie muzułmanów – ale nie ogniem i mieczem, lecz własną niewinnością.

Ostatecznie przedsięwzięcie skończyło się fiaskiem. A świat obszedł się z małymi krzyżowcami okrutnie. Jednych pochłonęły choroby, innych – fale Morza Śródziemnego. Byli też tacy, którym udało się dotrzeć na Bliski Wschód, ale zostali tam niewolnikami.

„Krucjaty dziecięce” prowadzone są i współcześnie. Tyle że ich uczestnikom nie przyświeca już ewangelizacja, lecz rozpowszechnianie w świecie modnych, a zarazem niebezpiecznych bzdur – takich jak radykalny ekologizm. Jego zwolennicy propagują gatunkową ojkofobię. W ich oczach ludzkość to śmiertelne zagrożenie dla przyrody. Najbardziej znany przykład tego zjawiska to oczywiście działalność Grety Thunberg (zaczynała jako piętnastolatka, dziś jest już osobą pełnoletnią) i jej młodych naśladowców.

W tym kontekście za „krucjatę dziecięcą” można uznać również to, co zrobiła Samantha Smith. 7 lipca bieżącego roku mija 40 lat od przybycia tej młodej Amerykanki do Moskwy. Zanim jednak zaczęła się ta podróż, Samantha z aprobatą swoich rodziców wysłała list do samego ówczesnego sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, Jurija Andropowa. A było to jesienią 1982 roku. Samantha liczyła wówczas 10 lat.

Był to okres narastania zimnowojennych napięć. Z jednej strony prezydent USA Ronald Reagan postanowił wyścigiem zbrojeń wykończyć „imperium zła”, z drugiej zaś – w ZSRR po śmierci zniedołężniałego Leonida Breżniewa będącego twarzą epoki zastoju, zaczęło się dokręcanie śruby. Przywództwo państwa objął wspomniany Andropow, który wcześniej stał na czele KGB. Ten doświadczony generał armii był w latach 1953-1957 ambasadorem Związku Sowieckiego na Węgrzech. W roku 1956 organizował w tym kraju krwawą pacyfikację powstania narodowego przez wojska sowieckie.
Młoda Amerykanka Samantha Smith (z prawej) ze swoją koleżanką Nataszą Kasziriną z Leningradu w obozie pionierów sowieckich w Arteku w 1983 roku. Fot. Photoagency Interpress / Russian Look / Forum
Gdy Andropow doszedł do władzy, w wyobraźni masowej Zachodu i Wschodu dawały o sobie znać wizje globalnej wojny jądrowej. Wyrazem tego był głośny amerykański film fabularny w gwiazdorskiej obsadzie „Nazajutrz” z roku 1983. Przedstawiał on straszliwe konsekwencje konfrontacji nuklearnej.

Lęki przed zagładą udzieliły się Samancie Smith. Przewijający się w mediach amerykańskich wizerunek Andropowa jako polityka prącego do globalnego konfliktu bardzo ją zaniepokoił – na tyle, że postanowiła do niego napisać list. W korespondencji tej pytała genseka, dlaczego chce podbić świat, a przynajmniej jej ojczyznę. Skierowała też do niego orędzie następującej treści: „Bóg stworzył świat, żeby ludzie żyli razem i się o świat troszczyli, a nie go podbijali. Proszę, zróbmy tak, jak chce Bóg, i każdy będzie szczęśliwy”.

List Samanthy ukazał się w sowieckiej gazecie „Prawda”. Jednak odpowiedzi nadawczyni nie uzyskała.

Nie zrażona tym faktem Amerykanka zwróciła się listownie do ambasadora ZSRR w USA z pytaniem, czy Andropow jej odpowie. W efekcie wiosną roku 1983 przywódca Związku Sowieckiego w końcu się do niej pisemnie odezwał. Andropow zapewniał Samanthę, że ludzie radzieccy – zgodnie z tym, czego, jak twierdził, nauczył ich sam Włodzimierz Lenin – nie chcą żadnego kraju atakować, i że pragną wyłącznie pokoju. Ponadto w liście znalazło się zaproszenie dla adresatki do ZSRR – żeby się mogła naocznie przekonać, iż mieszkańcy Kraju Rad są za międzynarodową przyjaźnią. Jako termin wizyty zostało zaproponowane lato, czyli czas ciepłych, słonecznych wakacji.

I tak Samantha wraz z rodzicami udała się do Związku Sowieckiego. Media sowieckie entuzjastycznie relacjonowały jej podróż po ZSRR w lipcu 1983 roku. Samantha była w Moskwie i Leningradzie. W stolicy Kraju Rad między innymi zwiedziła Mauzoleum Lenina oraz złożyła kwiaty w miejscu pochówku Jurija Gagarina i na Grobie Nieznanego Żołnierza. Publicznie podzieliła się myślą, że wódz rewolucji bolszewickiej jest dla ludzi radzieckich tym, kim dla Amerykanów – George Washinghton. ODWIEDŹ I POLUB NAS Ale gwoździem programu okazał się pobyt Samanthy w Arteku. Był to słynny obóz pionierski na Krymie. Zamiast wygodnych warunków hotelowych Samantha wybrała zakwaterowanie z pionierami, aby zasmakować ich trybu życia. Zadbano o to, żeby czuła się swojsko – jej towarzystwo stanowiły osoby ze znajomością języka angielskiego. Artek Samancie bardzo przypadł do gustu, czego ilustracją jest jej zdjęcie w mundurze pionierskim wśród sowieckich rówieśników.

Andropow – stary lis z KGB – wiedział, co robi. Amerykance pokazano sowiecką wersję wiosek potiomkinowskich. Zatroszczono się o to, żeby Samantha była fasadową rzeczywistością zachwycona. W efekcie lansowała ona na Zachodzie pozytywny obraz ZSRR. Mówiła, że w Związku Sowieckim ludzie są tacy sami, jak jej rodacy, i nie chcą wojny.

W USA wizytę Samanthy Smith odebrano różnie. Po powrocie z ZSRR młoda „ambasadorka pokoju” brylowała w amerykańskich mediach. Istotne jednak były głosy krytykujące eskapadę Samanthy. Po prostu wiele osób w USA zdawało sobie sprawę z oczywistości, jaką był propagandowy charakter akcji podjętej przez Sowietów.

Do Samanthy docierały zarzuty, iż stała się narzędziem Kremla. A ona je próbowała odpierać w wywiadach. Stwierdzała bez ogródek: „Uważam, że mnie wykorzystali. Ale jeśli to nawet była propaganda, to była to propaganda dla pokoju”. Słysząc, że w ZSRR nie zobaczyła wszystkiego (w domyśle – tego, czego gospodarze nie chcieli jej pokazać), skomentowała to: „Przyjmując u siebie gości, też bym nie pokazywała im zagraconej, zakurzonej piwnicy”.

Bogini klimatycznego szaleństwa

Gdyby to wszystko, co mówi szesnastoletnia Szwedka, powtarzał ktoś dorosły, nikt by nawet nie zwrócił uwagi.

zobacz więcej
Takie kuriozalne, żenujące argumenty można rzecz jasna zrzucić na karb młodego wieku. Dojrzałość polityczna nie jest przecież cechą nastolatków. Niemniej Samantha bez wsparcia dorosłych nie dałaby rady zrobić samodzielnie kariery. A zawdzięczała ją zaangażowaniu rodziców. Podtrzymywali oni naiwny przekaz córki, bo – jak wszystko wskazuje – sami w niego wierzyli. Tym samym Smithowie okazali się rodziną „pożytecznych idiotów” Kremla.

W roku 1985 Samantha Smith zginęła w wypadku lotniczym w stanie Maine. Na pokładzie rozbitego samolotu był również jej ojciec, który także poniósł śmierć. W Związku Sowieckim krążyły teorie spiskowe o tym, że mógł to być zamach organizowany przez CIA. Według nich, nastolatka miała się swoimi inicjatywami (moglibyśmy powiedzieć: swoją „krucjatą dziecięcą”) narazić amerykańskim decydentom politycznym. Ostatecznie jednak śledztwo wykazało, że nikt z premedytacją nie przyłożył ręki do katastrofy.

Mimo, iż od krachu ZSRR minęło trzy dekady, to za wschodnią granicą Polski są dwa państwa postsowieckie, których przywódcy korzystają z metod stosowanych w czasach zimnej wojny właśnie przez takich polityków, jak Jurij Andropow. Oczywiście chodzi o Rosję i Białoruś.

Wywołanie kryzysu migracyjnego na granicy Białorusi z Unią Europejską obliczone było między innymi na to, że w Polsce odezwą się różne opiniotwórcze osoby, które – w imię osobliwie pojętego humanitaryzmu – zaczną się domagać od władz kraju przyjmowania nasłanych przez reżim Aleksandra Łukaszenki przybyszów z Azji.

I tak się właśnie stało. Kiedy państwo polskie zdecydowało się bronić przed białoruskim atakiem hybrydowym, znalazło się w ogniu krytyki podjętej nad Wisłą przez lewicowe i liberalne środowiska. Nie miały one względu na bezpieczeństwo swojego kraju. Przyjęły logikę szantażu emocjonalnego oraz moralnego. Bo przecież – argumentowały – wśród Azjatów forsujących granicę białorusko-polską są matki z dziećmi. Jak można ich nie wpuścić? Przecież to okrucieństwo.

W ten sposób polskie pięknoduchy zostały rozegrane przez Łukaszenkę – tak, jak rodzice Samanthy Smith przez Andropowa. Całe szczęście w czasach zimnej wojny był Ronald Reagan. Pozostaje mieć nadzieję, że i w Polsce górą będą politycy, którzy trzeźwą ocenę stanu rzeczy przedkładają nad naiwny sentymentalizm.

– Filip Memches

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP 2023

Zdjęcie główne: Krucjata dziecięća, rok 1212. Fot. Mary Evans Picture Library / Forum
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?