Car-bomba – maszyna zagłady
piątek,
16 października 2009
Największa radziecka bomba atomowa mogła spopielać całe miasta Zachodu. „Wielki Iwan”, znany bardziej jako „Car-Bomba”, miał dziesięciokrotną moc wszystkich ładunków wybuchowych użytych podczas II wojny światowej. Na szczęście tylko raz jej użyto – w październiku 1961 r., aby pokazać potęgę radzieckiego arsenału.
Zobaczyłem potężny biały błysk na horyzoncie, a po jakimś czasie rozległ się potężny wybuch, tak jakby coś zabiło Ziemię – tak wybuch Car-bomby relacjonował jeden z sowieckich naukowców. Inny porównywał kulę zabójczej energii do blasku Jupitera. Tak 30 października 1961 r. Związek Radziecki na poligonie atomowym na Nowej Ziemi pokazał światu, że dysponuje bronią, której uderzenie może zabijać miliony ludzi równocześnie.
Potęga Car-bomby przeraziła nawet jej twórców, którzy planowali stworzyć pocisk dwa razy silniejszy, jednak po detonacji wycofali się z tego pomysłu.
Miecz zagłady Chruszczowa
Wszystko zaczęło się po spotkaniu I sekretarza KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Nikity Chruszczowa z Andriejem Sacharowem, ojcem sowieckiego programu atomowego i późniejszym laureatem pokojowej nagrody Nobla. Chruszczow zażądał stworzenia broni, o jakiej nie śnili Amerykanie. Chciał bomby o sile rażenia 100 megaton. Bomba zrzucona na Hiroszimę miała „zaledwie” 15 kiloton. Ta, którą kazał stworzyć Chruszczow, byłaby 6666 razy silniejsza! Miałaby moc 2 proc. mocy Słońca.
Sowieccy naukowcy pod kierownictwem Julija Charitona i Andrieja Sacharowa zaczęli projektować bombę w supertajnym ośrodku Arzamas-16. Na stworzenie prawdziwego zabójcy miast potrzebowali zaledwie 16 tygodni. Dla potrzeb testu zbudowano jednak bombę o dwukrotnie mniejszej sile rażenia, niż życzył sobie towarzysz Chruszczow. Jednak po niewielkich przeróbkach ładunek mógł bez problemów osiągać żądaną moc.
Maszyna zagłady została oznaczona jako RDS-220, jednak sami jej twórcy ochrzcili ją mianem „Wielkiego Iwana”. Car-bomba była trójstopniową bombą termojądrową. Opadała na specjalnym spadochronie, wykorzystanym później w programie lotów kosmicznych. Skażenie opadem radioaktywnym szacowano na kilkaset kilometrów.
Piekło na Nowej Ziemi
30 października przed południem mjr Andriej Durnowtsew zasiadający za sterami specjalnie zmodyfikowanego bombowca dalekiego zasięgu TU-95N skierował maszynę w kierunku poligonu D-2 w zatoce Mitjuszika na Nowej Ziemi. Maszyna była pomalowana specjalną farbą, mającą chronić załogę przed promieniowaniem. Na wysokości 10,5 km pilot otworzył luk i ośmiometrowa, ważąca ok. 27 ton bomba zaczęła opadać na cel. Trzy minuty później na wysokości 4 km rozbłysła „kula słońca”. Wybuch obserwowali naukowcy wojskowi ukryci w latającym laboratorium stworzonym na pokładzie Tu-16.
Detonacja Car-bomby przeszła wszelkie oczekiwania. Kula ognia miała promień czterech kilometrów i można ją było zobaczyć w miejscach oddalonych o tysiąc kilometrów od miejsca wybuchu. Fala uderzeniowa okrążyła Ziemię trzykrotnie. Zabójcza energia stopiła kilka skalistych wysepek i doszczętnie zniszczyła wszystko w promieniu 25 km od epicentrum eksplozji. W promieniu do 35 km poważnie zostały uszkodzone wszystkie budynki, a do 100 km sięgała fala gorąca powodująca oparzenia III stopnia.
W miejscowościach oddalonych o setki kilometrów od poligonu atomowego podmuch zniszczył wiele drewnianych domów. Na wschodniej granicy Finlandii w niektórych domach wypadły szyby. Sejsmografy Amerykanów pokazały wstrząsy w rejonie Nowej Ziemi sięgające 5 stopni w skali Richtera
Powstały grzyb atomowy osiągnął niespotykane rozmiary: 60 km wysokości i 30-40 km średnicy. Major Andriej Durnowtsew został odznaczony Gwiazdą Bohatera Związku radzieckiego i awansowany do stopnia pułkownika
Propaganda zagłady
Chruszczow triumfował i dopilnował, aby wieść o sukcesie radzieckich konstruktorów dotarła do Amerykanów. Jednak eksperci uznali, że tak niszczycielska bomba jest „nieprzydatna”. Ustalono, że gdyby ładunek rzeczywisty miał siłę 100 megaton, bomba niszczyłaby całe obszary miejskie: miasto, przedmieścia i okoliczne miasteczka. Z wyliczeń wynikało, że tylko trzy amerykańskie miasta nie uległyby całkowitej zagładzie: Nowy Jork, Chicago i Los Angeles. Pozostałe zostałyby starte z powierzchni Ziemi.
Na szczęście broń miała tylko być straszakiem i pokazać Amerykanom, że Związek Radziecki nie zamierza zostać w tyle w trwającym wyścigu zbrojeń. Konstruktorzy pracujący nad Car-bombą przyznali, że efekty testu otwierają możliwość stworzenia „mechanizmu o praktycznie nielimitowanej mocy”. Dalsze próby w tym kierunku oznaczałyby stworzenie broni totalnej zagłady.
Największa bomba zdetonowana przez Amerykanów miała moc „zaledwie” 15 megaton. – Związek Radziecki chciał pokazać, że potrafi zbudować coś potężniejszego niż jego największy wróg. To miał być taki starszak. Wyścig zbrojeń wygrali jednak Amerykanie i od lat to oni dyktują prym w tworzeniu nowych technologii – mówi gen. Roman Polko, były dowódca Gromu.
– Rafał Pasztelański
Przy pisaniu artykułu korzystałem m.in. z opracowań Janes Defense Weekly, www.nuclearweaponarchive.org