W – jak Wlazły, Mariusz Wlazły. Zawodnik wrócił do kadry siatkarzy przed mistrzostwami świata i w fenomenalnym stylu poprowadził ją do triumfu. Biało-czerwoni nieoczekiwanie wygrali czempionat globu, premierowo rozgrywany nad Wisłą. Droga na szczyt była bardziej wyboista, niż na Mount Evereście.
Najpierw krytykowano wybór Francuza Stephana Antigi na selekcjonera. Eksperci wytykali mu brak trenerskiego doświadczenia i wieszczyli klęskę. Potem obawy o wynik na MŚ się nasiliły, gdy do domu odesłano gwiazdę zespołu, Bartosza Kurka, który był bez formy i nie mógł pogodzić się z rolą rezerwowego.
Potem przyszła wygrana (3:0 z Serbią) na otwarcie turnieju, którą z trybun obejrzało aż 60 tysięcy osób! To był drugi najlepszy wynik w dziejach siatkówki. Biało-czerwona fregata nabrała wiatru w żagle. Polacy obijali Rosjan, Francuzów, czy – aż dwukrotnie – Brazylijczyków.
To były porywające mecze, to był piękny czas, to było święto siatkówki. Ale o powtórkę – organizacyjną i sportową – może być ciężko: mistrzowie pokończyli kariery, a prezes PZPS stał się Mirosławem P. i siedzi za kratami za domniemaną korupcję. Ot, takie rodzime piekiełko. Oby szybko znów przyszło niebo.
Soczi-sty alfabet olimpijski
Z – jak złamanie. W naszym alfabecie nie mogło zabraknąć najsłynniejszej... stopy w Polsce. A właściwie złamanej stopy Justyny Kowalczyk. Po jej pierwszym biegu w Soczi na biegaczkę narciarską spadła lawina krytyki: że powolna, że ociężała, że co to w ogóle jest? Nasza mistrzyni z Kasiny Wielkiej tylko wzdrygnęła ramionami i wrzuciła do internetu rentgenowskie zdjęcie piątej kości śródstopia, która była połamana. Eksperci przeprosili, ale wiara w medal wyparowała.
Tymczasem Kowalczyk zadziwiła świat i o kilka długości wyprzedziła rywalki w jej koronnym biegu, na 10 km stylem klasycznym. Jak to możliwe? – pytali Norwegowie. Jak ona to zrobiła? – zastanawiali się dziennikarze. Czemu nie mogła poczekać do następnego tygodnia? – martwił się mieszkaniec Nowego Sącza, który miał podobną kontuzję i ledwo chodził, ale nie dostał zwolnienia w pracy. Lekarz był nieubłagany: Justyna może biegać, to pan może pracować.