Street art ponad pokoleniami. Jak Emeryt Sokole Oko został specjalistą od murali
czwartek,
5 marca 2015
Ma 67 lat i w kolekcji 1000 zdjęć murali z autografami twórców. Wiesław Sokołowski, który sam siebie nazywa Emerytem Sokole Oko, od kilku lat konsekwentnie fotografuje sztukę ulicy i osobiście dociera do artystów. Niektórzy nazywają go „chodzącą encyklopedią street artu”. Właśnie doczekał się pierwszej wystawy swoich zdjęć, a nam opowiedział o swojej pasji i codziennych wyprawach z aparatem.
Od tamtego czasu Wiesław Sokołowski fotografuje murale, następnie szuka informacji o artystach, ich kolejnych projektach i wystawach. Wszystko po to, by do twórców dotrzeć, porozmawiać z nimi i poprosić o podpis na wydrukowanym w formacie A4 zdjęciu ich pracy.
Przez zaledwie kilka lat udało mu się wykonać już 1000 zdjęć murali i dotrzeć do artystów, których twórczość podziwia. Tym samym, skatalogował dokonania szerokiej sceny sztuki ulicznej w Polsce i poznał wszystkich liczących się twórców związanych ze sztuką ulicy.
„Takie oczy mam, które wszystko widzą”
Urodzony Warszawiak, zna miasto jak własną kieszeń i przyznaje, że po kilku latach fotografowania murali, dobrze wie, gdzie się w stolicy maluje. A gdziekolwiek indziej by nie był, wszędzie szuka obrazów na murach.
– Będąc w Londynie, jedziemy samochodem i córka siostrzenicy pyta: – wujek a widziałeś, jaki mural tu jest? A ja mówię : – a widziałaś ten tam u góry na wysokości 4 piętra? Na co ona pyta: –Jak ty to widzisz? – Ano takie oczy mam, które wszystko widzą – opowiada Wiesław Sokołowski.
Emeryt zdradza, że już w szkole dostał ksywkę Sokole Oko. Dzisiaj sam nazywa siebie Emerytem Sokole Oko i przyznaje: – Jestem wrażliwy na kolor i to, co widzę wokół siebie.
Pasja i zaangażowanie docenione przez młodych artystów
Większość zebranych pod fotografiami autografów pochodzi od artystów z Polski. Miłośnik street artu spotyka się z nimi podczas akcji malowania, wystaw, czasem umawia na rozmowę. Jak mówi, ceni sobie kontakt z młodymi twórcami.
– Nikt mnie nie odrzucił, absolutnie nikt – mówi kolekcjoner i dodaje: – W jakiś sposób oni mnie wszyscy tolerują, myślę, że nawet lubią, a szanują na pewno.
Dzięki swojej pasji i zaangażowaniu, Wiesław Sokołowski już jest żywą legendą i osobą powszechnie znaną wśród artystów działających w przestrzeni miejskiej.
W jakiś sposób oni mnie wszyscy tolerują, myślę, że lubią nawet, szanują na pewno
Sztuka jako terapia i sens życia
W pasji Wiesława Sokołowskiego największą przeszkodą jest zdrowie – choruje na POChP czyli przewlekłą obturacyjną chorobę płuc. Z tego powodu codzienne spacery z aparatem zastąpił przejażdżkami samochodem. Niemniej jednak przyznaje, że to hobby daje mu energię i zmusza do działania.
– Przy mojej chorobie potrzebny jest ruch. Bezczynność, takie siedzenie przy komputerze, jest bardzo twórcze dla mnie i lubię to, ale to nie jest dobre dla płuc. Więc ruch jest wskazany i traktuję swoje hobby jako terapię – przyznaje. Dodaje jednak, że
szukanie murali, docieranie do artystów, rozmowa z nimi, a także katalogowanie ich twórczych działań sprawia, że czuje się spełniony. – Jest to dla mnie napędowa siła. To jest moje życie – wyznaje.
100 wybranych zdjęć dokumentujących szablony, murale, graffiti wraz z podpisami ich autorów z kolekcji Wiesława Sokołowskiego można oglądać do końca marca w warszawskiej Kwiaciarni Grafiki przy ul. Smulikowskiego 6/8.