Na przekór rutynie. „Design może w subtelny sposób pozytywnie wpływać na otoczenie”
niedziela,
21 czerwca 2015
– Zwracam uwagę na estetykę i „działanie” projektów. Lubię, jeśli wywołują emocje, zaskakują, inspirują – mówi Izabela Bołoz. Polska artystka i projektantka mieszkająca w Holandii z powodzeniem realizuje swoją pasję tworzenia w miejskiej przestrzeni. Jej najnowsza instalacja właśnie stanęła na jednym z placów w Kopenhadze. Z kolei już w wakacje projekt „Iloczyny”, wystawiony w tym roku na najważniejszym festiwalu designu w Mediolanie, zostanie na stałe umieszczony w Gdyni.
Projektowanie nie było jej pierwszym życiowym wyborem, ale na szczęście to ten pomysł ostatecznie zwyciężył. Izabela Bołoz miała zostać dyplomatą. W pewnym momencie dokonała jednak zwrotu o 180 stopni, wyjechała z Polski, podjęła studia w Londynie, a następnie na Akademii Designu w Eindhoven. Dziś z powodzeniem prowadzi tam doceniane studio projektowe, a także wykłada design na tamtejszym Uniwersytecie Technicznym. W Holandii była też kuratorką wystawy projektantów z Polski.
Projektantka działa na styku sztuki i designu, tworząc instalacje, o których mówi, że są społecznymi interwencjami angażującymi przechodniów. Oprócz funkcji czysto użytkowej mają intrygować, bawić, zadziwiać odbiorców.
Projektantka zwraca uwagę na estetykę i „działanie” projektów. – Lubię, jeśli wywołują jakąś emocję, zaskakują, inspirują. Myślę, że w subtelny sposób design może wpływać pozytywnie na otoczenie – podkreśla. Właśnie ta subtelność w połączeniu z pomysłem, który w zaskakujący sposób wpływa na odbiór miejsca i czasu przez odbiorcę, wyróżnia jej projekty.
Zabawa z rzeczywistością
Wstawiając swoje projekty w konkretną przestrzeń publiczną Bołoz w niewymuszony sposób zachęca przechodniów do podjęcia spontanicznej zabawy. Jej instalacje skłaniają widzów do bycia bardziej uważnym w miejskiej przestrzeni.
Mebel miejski zatytułowany „Iloczyny” spotkał się ze szczególnie pozytywnym odbiorem na tegorocznym festiwalu designu w Mediolanie. Kolorowe moduły, inspirowane modernistyczną architekturą mogą służyć jako ławka, miejsce spotkań, drabinka do wspinaczki. Artystka pozostawia pole do dowolnej interpretacji dla użytkowników. Jednocześnie sama bawi się kolorem i formą. W sierpniu „Iloczyny” zostaną wystawione w Gdyni.
W swoich projektach Izabela Bołoz poszukuje balansu, dzięki czemu udaje jej się przełamywać wizualne schematy. Jej „Opierająca się ławka” zdaje się zaprzeczać zasadom grawitacji, w pierwszym odruchu można mieć wrażenie, że drewniany mebel stojący tylko na dwóch nogach i oparty o ścianę, po prostu nie może być bezpieczny. Zaskakująco, ławka jest wystarczająco stabilna, a projektantka podkreśla, że w tym wypadku sprawdziła się zasada „mniej znaczy więcej”.
Działania Bołoz w przestrzeni miejskiej występują nieraz w formie zupełnie subtelnych, niematerialnych ingerencji. Tak jest w przypadku projektu „Miasto cieni”, który powstał w Kopenhadze we współpracy z tamtejszym metrem, urzędem miasta i polska ambasadą. Artystka wykorzystała tutaj światło i cień. Za pomocą 52 ikonografii na 100 metrowym murze pojawiały się obrazy, rzucane poprzez cień, które od wschodu słońca przez cały dzień pozostawały w ruchu w zależności od kierunku padania promieni.
Bołoz zafascynowana przemijalnością czasu w ten sposób zaprosiła przechodniów do obserwacji zmian w otoczeniu, które na co dzień mijają w drodze do szkoły, czy pracy, do zwrócenia uwagi na ulotne zdarzenia i zatrzymania na chwilę pędu, w jakim żyjemy.
Umiejętność przechodzenia przez proces twórczy sprawia, że możemy iść przez życie w bardziej elastyczny sposób
Najnowszy projekt zatytułowany „Schody”, który stanął na jednym z kopenhaskich placów, to kolejna zabawa przestrzenią. Niebieska instalacja kolejnych stopni niepostrzeżenie zaciera granicę między poziomem, a pionem, po raz kolejny wytrącając odbiorcę ze schematycznego toku myślenia i skłaniającego go, do skorzystania z nietypowej ławki, siedziska, czy drabinki – jak kto woli.
Umiejętność szukania nowych rozwiązań i swoich pasji
Izabela Bołoz szuka nowych wyzwań i nie boi się łamania schematów. – Dla mnie design to głównie twórczość, umiejętność przechodzenia przez proces twórczy. Projektując często zaczyna się od niewiadomej, jakiejś niejasnej inspiracji. Bywa, że proces twórczy to droga „po ciemku”, gdzie nie wiadomo, jaki jest końcowy rezultat, a i cel czasami się zmienia. Trzeba zebrać dostępne informacje i drogą eksperymentu lub analizy poszukać rozwiązań – mówi projektantka.
Według niej projektowanie może ułatwiać codzienne życie. – Umiejętność szukania nowych rozwiązań, szukania możliwości działania, radzenia sobie z niewiadomymi oraz ze zmianą jest współcześnie bardzo ważna. W zasadzie cały czas musimy definiować się na nowo. Umiejętność przechodzenia przez proces twórczy sprawia, że możemy iść także przez życie w bardziej elastyczny sposób, przystosowywać się i łatwiej dostrzegać nowe możliwości – opowiada.
Każdy ma jakieś ziarenko, swój własny talent, który można rozwinąć
Tego wszystkiego Polka uczy swoich studentów, podkreślając jednocześnie, że każdy dobry projektant powinien związać się z dziedziną, która go fascynuje. – Osoby, które są bardzo twórcze mogą rozwinąć swoją kreatywność, studenci, którzy lubią pracować nad znalezieniem technicznych rozwiązań, jak najbardziej mogą rozwijać się w takim bardziej ścisłym kierunku. Tak naprawdę każdy ma jakieś ziarenko, swój własny talent, który można rozwinąć – mówi.