Dawid potrafi rozgromić Goliata. Malutka Nieciecza debiutuje w ekstraklasie
poniedziałek,
20 lipca 2015
Radzionków, Dębica, Polkowice, Nowy Dwór Mazowiecki, Wronki, czy Grodzisk Wlkp. Piłkarska ekstraklasa zawitała już do wielu miejsc w Polsce. Ale jeszcze nigdy w szeregach najlepszych drużyn w kraju nie było przedstawiciela maleńkiej wioski. Do teraz. W poniedziałek, na zakończenie 1. kolejki, w najwyższej klasie rozgrywkowej zadebiutuje Termalica Bruk-Bet Nieciecza, która w Gliwicach zmierzy się z Piastem.
W historii ligi beniaminki z małych miejscowości potrafiły sprawiać niespodzianki. Portal tvp.info sprawdził, jak przygodę z ekstraklasą zaczynali maluczcy i jak potem toczyły się ich losy.
Sama Nieciecza – wieś pod Tarnowem w Małopolsce, w której mieszka 750 osób – na mecz ekstraklasy jeszcze poczeka. Piłkarze Termaliki pierwsze trzy spotkania zagrają bowiem w roli gości, a potem tymczasowo będą podejmować rywali w pobliskim Mielcu (mieście z piłkarskimi tradycjami, z którego pochodzi Stal – dwukrotny mistrz Polski). Wszystko dlatego, że obiekt w podtarnowskiej wsi jest obecnie przebudowywany, aby spełnił wymogi licencyjne. Montowane są m.in. sztuczne oświetlenie i podgrzewana murawa oraz dobudowywana jest jedna z trybun. Po renowacji obiekt pomieści 5 tysięcy kibiców. Prace mają zakończyć się jesienią.
Co czeka Termalikę w elicie? Historia małych klubów pokazuje, że możliwy jest każdy scenariusz, od zostania rewelacją ligi, po spadek z hukiem. Również debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce może wypaść różnie.
Widzew rozgromiony
W pamięci kibiców do dziś pozostaje wyczyn Ruchu Radzionków z sezonu 1998/99, który w debiucie ligowym zmierzył się z Widzewem Łódź. W pewien upalny lipcowy dzień 8 tysięcy widzów na wypchanym po brzegi, archaicznym stadionie, przecierało oczy ze zdumienia, bo już po półgodzinie 4:0 prowadzili gospodarze, zwani przez kibiców Cidrami – od nazwy napoju jabłkowego, bardzo ponoć popularnego w tamtej okolicy. Ostatecznie skończyło się 5:0, a wynik zszokował piłkarską Polskę. Dwie bramki zdobył śląski weteran – 37-letni Marian Janoszka, a całe miasteczko – które właśnie w 1998 roku oderwało się od Bytomia – miało powody do świętowania.
Ruch był jedną z rewelacji sezonu i zmagania zakończył na wysokim – 9. miejscu, najwyższym spośród wszystkich śląskich drużyn, przed utytułowanymi Górnikiem Zabrze i Ruchem Chorzów. W Radzionkowie 1:1 zremisował nowy czempion, czyli Wisła Kraków, a np. poznański Lech przegrał 1:4. Z kolei Janoszka zanotował aż 12 trafień. Przygoda z ekstraklasą trwała trzy lata. Dziś Cidry grają w IV lidze, choć były o włos od trzeciej. Awans przegrali jednak w barażach.
Wcześniej awans zapewniło sobie Zagłębie Lubin.
zobacz więcej
Swój debiut w elicie dobrze wspominają też piłkarze Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, którzy awansowali tam w niecodziennych okolicznościach. Nowodworzanie grali bowiem mecze barażowe o wejście do ekstraklasy ze Szczakowianką Jaworzno (ta do ligi awansowała rok wcześniej). Pierwszy mecz u siebie wygrali 1:0, a potem działy się cuda.
Sprzedany mecz
Prezes klubu oskarżył część piłkarzy o odpuszczenie meczu. Zostali oni odsunięci od zespołu, a w rewanżowym spotkaniu o ekstraklasę bili się zawodnicy z rezerw. Do tego jeden z nowodworskich piłkarzy strzelił samobója, sędzia uznał bramkę Szczakowianki z pozycji spalonej, a trener Świtu w miejsce jednego z pomocników wstawił... rezerwowego bramkarza. 3:0 wygrali jaworznianie. Sprawą zajął się jednak PZPN i ledwie tydzień przed startem ligi wyrzucił z ligi Szczakowiankę. Dzięki temu awans uzyskał Świt.
Podobnie jak kilka lat wcześniej Ruch Radzionków, także nowodworski klub debiutował wśród najlepszych meczem z Widzewem, tyle że w Łodzi. Beniaminek skazywany był na pożarcie i do przerwy czarny dla niego scenariusz się sprawdzał, bo łodzianie prowadzili 2:0. Ale potem kibice zobaczyli odmienioną drużynę, która postanowiła powalczyć. I sensacja stała się faktem, bo w samej końcówce padły dwa gole dla gości! Wynik 2:2 poszedł w świat. – Do 70. minuty usypialiśmy przeciwnika i się udało – mówił potem jeden z nowodworzan Mariusz Unierzyski.
Miłe złego początki
Były to jednak miłe złego początki, bo jesienią Świt nie wygrał ani razu i zdobył ledwie 5 punktów. Wiosną było już lepiej, ale i tak nie udało się uniknąć spadku. Do miejsca barażowego nowodworskiej drużynie zabrakło punktu, a pocieszać mogą się tam tym, że nie byli ostatni: udało im się wyprzedzić łódzki Widzew, który niespodziewanie również spadł. Dziś Świt gra w III lidze łódzko-mazowieckiej. Bardzo możliwe, że za rok spotka się w niej ze wspomnianym już Widzewem, który po spadku z zaplecza ekstraklasy i bankructwie zaczyna odbudowę zespołu w lidze czwartej.
Również w 2003 roku z ekstraklasą witały się nieduże, 20-tysięczne Polkowice, a to za sprawą piłkarzy Górnika. Ojcem ich sukcesu był trener Mirosław Dragan, który przez sześć lat wprowadził drużynę z IV ligi do elity. W pierwszej kolejce do Polkowic przyjechała mistrzowska Wisła. Kameralny stadion wypełnił się po brzegi, ale tu niespodzianki nie było. Po półgodzinie gry było 2:0 dla krakowian i tak zakończył się mecz.
Potem nie było wcale lepiej, choć u siebie Górnicy zremisowali 0:0 z wicemistrzowską Legią Warszawa i pokonali 1:0 brązowego medalistę sezonu – Amikę Wronki. Większość meczów jednak przegrali i na koniec znaleźli się na miejscu barażowym. O uniknięcie degradacji walczyli z Cracovią, ale przegrali z kretesem i do grona najlepszych już nie wrócili. Obecnie zespół, pod nazwą KS Polkowice, gra w III lidze dolnośląsko-lubuskiej, do której uzyskał w tym roku awans z IV ligi.
Ligowy meteor
Z nie tak odległej przeszłości warto jeszcze przywołać ligowy debiut zawodników RKS Radomsko. Klub z 40-tysięcznego miasta w woj. łódzkim uzyskał promocję do elity w 2002 roku. Wprowadził go do ekstraklasy grający trener, 38-letni wówczas Piotr Mandrysz (obecnie ceniony szkoleniowiec, spec od awansów, który do najwyższej klasy rozgrywek wprowadził potem Piasta Gliwice, a kilka tygodni temu Termalikę Nieciecza). RKS okazał się jednak ligowym meteorem, który po roku pożegnał się z ekstraklasą. A wszystko zaczęło się od batów, których w Radomsku udzielili miejscowym wicemistrzowie kraju – zawodnicy Pogoni Szczecin. Portowcy wygrali 3:0, RKS kończył mecz w dziesięciu, a podopiecznym Mandrysza nie udało się trafić nawet z rzutu karnego. Obecnie klub nie istnieje, a w IV lidze występuje nowy – Mechanik Radomsko.
Wysyp ligowych drużyn z mniejszych ośrodków przyniosły też lata 90. XX wieku. W 1990 roku promocję wywalczył Igloopol z 40-tysięcznej Dębicy w woj. podkarpackim. W 1. kolejce sezonu 1990/91 na Podkarpacie przyjechali piłkarze wicemistrza kraju – Zagłębia Lubin, którzy za rok mieli świętować wywalczenie historycznego tytułu. Ale, choć byli faworytem, połamali zęby na rywalach z Dębicy. Mecz skończył się bezbramkowym remisem. Igloopol w ekstraklasie występował dwa lata, a na jego stadionie przegrały m.in. Wisła Kraków i Legia Warszawa. Dziś klub gra w lidze okręgowej, czyli na szóstym poziomie ligowym.
Z miasta do miasta
Z kolei trzy lata później wśród najlepszych zameldowali się piłkarze Sokoła Pniewy. Dotąd to właśnie 7-tysięczne miasteczko było uważane za najmniejsze w elicie. Zespół debiutował wśród najlepszych pod Wawelem, meczem z Wisłą. I z trudnego terenu udało się beniaminkowi wywieźć remis 1:1. Sama Wisła w tym sezonie pożegnała się na rok z ekstraklasą. Sokół zaś szybko... odfrunął do innego miasta i od 1995 roku grał wśród najlepszych jako Sokół Tychy. Lot nie trwał jednak długo, bo w klubie zabrakło pieniędzy i trzeba było wycofać się z rywalizacji. Sezonu 1996/97 tyszanie już nie dokończyli. Dziś, znów na stadionie w Pniewach, rywalizują w lidze okręgowej.
Po raz pierwszy w Ekstraklasie zagra zespół ze wsi.
zobacz więcej
To były dwa niechlubne przykłady dużej piłki w małych miastach, w latach 90. Ale są i dwa, które zapisały się złotymi zgłoskami w historii rodzimego futbolu. To Amica Wronki (w lidze od 1995 do 2006 roku) i Groclin Dyskobolia Grodzisk Wlkp. (w elicie – z roczną przerwą – od 1997 roku do 2008 roku).
Wronieckie meszki
Kibice pamiętają zapewne słynne meszki, czyli znak rozpoznawszy położonego pod lasem stadionu w 10-tysięcznych Wronkach. Amica debiutowała na nim w elicie meczem z Rakowem Częstochowa, który wygrała 3:1. W pierwszym sezonie w ekstraklasie piłkarze Amiki wywalczyli wysokie 5. miejsce, a potem dwukrotnie cieszyli się z brązowych medali i reprezentowali Polskę w europejskich pucharach. Zdobyli również trzy razy z rzędu Puchar Polski. Amica to też jedyny oprócz przedwojennej Warszawianki klub, który nigdy nie spadł z elity. W 2006 roku zespół dokonał fuzji z Lechem Poznań. Obecnie nie istnieje.
Piękną kartę zapisał też Groclin z 14-tysięcznego Grodziska Wielkopolskiego. Klub był autorskim projektem milionera, Zbigniewa Drzymały, który rządził nim twardą ręką. Grodziszczanie dwukrotnie wywalczyli wicemistrzostwo Polski, a na ustach całej Europy znaleźli się w 2003 roku, gdy z Pucharu UEFA wyeliminowali Herthę Berlin i Manchester City. Groclin zdobył też dwukrotnie Puchar Polski. A jak wypadł debiut drużyny w elicie? W sierpniu 1997 roku do wielkopolskiego miasteczka przyjechał mistrzowski Widzew, który wygrał 3:0, choć aż przez godzinę gole nie padły i niespodzianka wisiała w powietrzu. Potem jednak klasycznego hat-tricka uzyskał Jacek Dembiński.
Co teraz czeka Niecieczę? Trudno przewidzieć, ale jedno jest pewne. Gdy za kilka tygodni Termalica zagra w końcu u siebie, na mecz przyjdą wszyscy mieszkańcy wioski. I niezależnie od wyniku będzie święto. Być może podobne do tego w Radomiu, sprzed 31 lat, gdy z elitą witał się Radomiak (i wygrał 3:0 z Bałtykiem Gdynia). Wówczas, przed meczem 1. kolejki, w sklepie monopolowym obok stadionu nie mieścili się chętni na zakup mocniejszego trunku, a w pobliskim, kultowym barze Spartakus, jak donosiła „Piłka Nożna”, „bigos i piwo serwowano w dowolnych ilościach”.