„Szedłem do pracy jak wytresowany pies”, „myśleli, że świetnie się czuję”. W tej książce znani wyznają prawdę
czwartek,
1 października 2015
Niektórzy przyznają się do tego pierwszy raz. Są wśród nich osoby, które znamy gazet, z telewizji. Annie Morawskiej, reporterce TVP, zwierzyli się z rzeczy, które sami przed sobą czasem latami zatajali. – Postanowiłam napisać tę książkę, by ludzie nie wstydzili się powiedzieć o swojej chorobie i poprosić o pomoc – tłumaczy autorka „Twarzy depresji”.
Winston Churchill nazwał ją „czarnym psem”. Na depresję cierpi już nawet 1,5 mln Polaków. Wielu wstydzi się do tego przyznać.
„Ludzie muszą wiedzieć, że nie są z tym sami”
– To, co działo się wewnątrz mnie, w ogóle nie przekładało się na mój wygląd ani na moje zachowanie, więc wszyscy myśleli, że świetnie się czuję – opisuje Kamil Sipowicz, historyk filozofii, mąż piosenkarki Kory. Zdecydował się jednak uświadomić ludziom, jak jest naprawdę.
– Z Korą opowiedzieliśmy o tym dziesięć lat temu na łamach jednego z tygodników. Powiedzieliśmy, że jesteśmy ofiarami depresji, że zmagamy się z nią – wspomina. – Gdy Ania zgłosiła się do mnie i poprosiła, żebym jeszcze raz o niej opowiedział, zgodziłem się. Powód? Myślę, że ludzie muszą wiedzieć, że nie są z tym sami, że nie tylko oni cierpią na depresję, że nawet osoby publiczne, których życie wygląda na poukładane, zostały obdarzone przez los jakimś talentem, też się z nią zmagają – zaznacza.
„Nie nakręcamy się wzajemnie”
Jak mówi, próbował różnych metod żeby zwalczyć depresję. Ratunkiem okazało się lekarstwo, które stosuje do dziś.
– To jest choroba XX i XXI wieku. Spożycie środków antydepresyjnych jest coraz większe. Zresztą działanie środków farmaceutycznych jest coraz skuteczniejsze, za to należy pochwalić współczesną medycynę. Oprócz leku dobrze robi mi obcowanie z przyrodą, kontakt ze zwierzętami, praca fizyczna. To moje lekarstwa. Malowanie, pisanie, po prostu zajmowanie się czymś. To, że moja żona również zna tę chorobę, nie oznacza, że wzajemnie się nakręcamy, dołujemy, wręcz przeciwnie, to jest pomocne. Rozumiemy się – wyjaśnia.
To jest choroba XX i XXI wieku.
„Nie oceniaj. Zaakceptuj”
Nie wszyscy jednak mogą powiedzieć, że depresji po nich nie widać.
– Mam żółte papiery, rodzina uważa mnie za wariatkę – zwierzyła się autorce książki kobieta spotkana na ulicy. Opowiedziała, jak choroba ją wyniszczyła. Właśnie po tym spotkaniu Anna Morawska, reporterka TVP, postanowiła napisać książkę „Twarze depresji”.
– Postanowiłam napisać ją, by ludzie nie wstydzili się powiedzieć o swojej chorobie i poprosić o pomoc. „Nie oceniaj. Zaaakceptuj”, chciałabym, żeby to motto towarzyszyło Państwu nie tylko podczas czytania tej książki, ale również po jej lekturze, na co dzień – mówi autorka.
– Depresja to nie wymysł gwiazd z pierwszych stron gazet, to choroba – dodaje Morawska.
„Powstrzymuje mnie myśl o dzieciach”
– Nikt nie chce przyznać się do depresji, bo depresja jest niemodna – stwierdza z kolei Marek Piekarczyk, wokalista i autor tekstów, a także juror programu „The Voice of Poland”.
Opowiada o tym, jak po odejściu żony zaczął zmagać się z depresją, jak otarł się o samobójstwo i co pomogło mu odzyskać radość życia.
– Szedłem do pracy jak wytresowany pies. Podczas przerwy płakałem. Patrzyłem tępo w ścianę i nie mogłem ruszyć ani ręką, ani nogą – ujawnia.
– Depresja szepcze ci do ucha, że śmierć nie jest straszna. Nigdy nie bałem się śmierci. Jednak zawsze powstrzymuje mnie myśl o moich dzieciach. Podejrzewam, że samotność może pchnąć do samobójstwa. Jedyne, co może od tego powstrzymać, to drugi człowiek – ocenia Piekarczyk.
Przyznaje, że w walce z depresją pomogła mu muzyka oraz udział w programie „The Voice of Poland”.
– Wiem, że moją postawą wzbudziłem u widzów szacunek, bo zacząłem wspominać dawne polskie piosenki, wartości, które już dawno olano. Mam teraz nowe życie – podsumowuje.
Depresja to nie wymysł gwiazd z pierwszych stron gazet, to choroba.