„Łukaszenka byłby w stanie oddać władzę tylko komuś z rodziny”. 11-letni syn oswaja salony
niedziela,4 października 2015
Udostępnij:
Gościł już na audiencji w Watykanie, regularnie wita się z przywódcami krajów byłego ZSRR czy podejmuje defilady państwowe w Mińsku. Teraz świat obiegły zdjęcia 11-letniego syna Alaksandra Łukaszenki, który był jednym z członków białoruskiej delegacji na Zgromadzenie Ogólne ONZ. Nic dziwnego skoro to w nim ojciec prezydent upatruje następcy. Zanim to jednak nastąpi Łukaszenka senior zamierza wygrać październikowe wybory prezydenckie.
Zdawać by się mogło, że jubileuszowe 70. Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych, zakończone kilka dni temu w Nowym Jorku, zdominowały wystąpienia prezydentów Stanów Zjednoczonych Baracka Obama i dawno niewidzianego za oceanem przywódcy Rosji – Władimira Putina. Show doświadczonym politykom i debiutantom na arenie międzynarodowej (w tej roli polski prezydent Andrzej Duda) skradł jednak pewien 11-latek, skądinąd o powszechnie znanym nazwisku – Łukaszenka.
Nikołaj, najmłodszy syn prezydenta Białorusi, był bowiem jednym z członków krajowej delegacji na Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych. Poleciał do Nowego Jorku z szefem białoruskiego MSZ Uładzimirem Makiejem i rzeczniczką administracji Łukaszenki Natalią Ejsmont.
Odda władzę za gwarancje bezpieczeństwa?
Dotąd w delegacjach Białorusi zasiadali wybitni pisarze i naukowcy. Dlaczego więc dziecko jest reprezentantem kraju na tak ważnym międzynarodowym wydarzeniu? Białoruskie niezależne media z ironią podsumowują, że o szczególnych zasługach 11-letniego Koli nic nie wiadomo, ale o tym, że prezydent Białorusi chce, by syn przejął po nim schedę, mówi się już powszechnie od kilku lat.
Potwierdza to w rozmowie z portalem tvp.info Anna Maria Dyner, która od lat zajmuje się polityką wewnętrzną i zagraniczną Białorusi. – Łukaszenka boi się swojego odejścia ze stanowiska. Byłby w stanie oddać władzę za gwarancje bezpieczeństwa, ale nie wyobraża sobie, żeby ktokolwiek poza rodziną mógł mu je dać – uważa ekspertka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Nikołaj Łukaszenka i szef białoruskiego MSZ Uładzimir Makiej w Nowym Jorku (fot. Twitter)
Sukcesja jeszcze nie jest gotowa
O swoich planach politycznych względem najmłodszego potomka kilkukrotnie mówił sam Łukaszenka, który oficjalnie utrzymuje, że jego rodzina trzyma się z dala od polityki. W kwietniu 2007 roku zapytany o ewentualnego następcę przyznał, że „przygotowuje najmłodszego syna na swojego następcę, ale trzeba będzie jeszcze trochę poczekać”. Swoje zdanie podtrzymał w trakcie wizyty w Wenezueli w 2012 roku, którą odbywał oczywiście razem z synem.
Piszą o tym autorzy właśnie wydanej książki „Dzieci dyktatorów” – Jean-Christophe Brisard i Claude Quetel, którzy prezydentowi Białorusi i jego rodzinie poświęcili oddzielny rozdział. Dostrzegają oni niesamowitą przemianę, jaka nastąpiła w nim po urodzeniu się Nikołaja w 2004 roku. Łukaszenka, dotąd ojciec dwóch wychowywanych na modłę sowiecką synów: Wiktora i Dmitrija, zaczął odkrywać w sobie miłość do dzieci. – Służy to ociepleniu wizerunku, co jest Łukaszence bardzo potrzebne, a wiadomo, że wśród dzieci wygląda się lepiej – zauważa Adam Eberhardt z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Wymaga opieki ojca
Dowodem na to jest choćby to, że Łukaszenka sam urodzony 30 sierpnia, postanowił zmienić datę swoich urodzin, tak aby obchodzić je w tym samym dniu, co najmłodszy syn, czyli 31 sierpnia. Początkowo obecność syna u swego boku tłumaczył koniecznością opieki oraz że przecież nie może zostać sam. – Kiedy nie ma mnie w domu, nie śpi, nie je. Jest do mnie przywiązany jak ogon do zwierzęcia – wyjaśniał.
Benedykt XVI przyjął Aleksandra Łukaszenkę wraz z synem w 2009 roku (fot. Eric VANDEVILLE/Gamma-Rapho via Getty Images)
Syn w roli pierwszej damy
Opinia publiczna na Białorusi zdaje się być już przyzwyczajona do obecności Koli, który od lat uczestniczy w oficjalnych wizytach, protokolarnych ceremoniach czy politycznych przemowach. – Towarzyszy ojcu we wszystkich uroczystościach na Białorusi, nie odstępuje go na krok – podkreśla Anna Maria Dyner.
Co warte podkreślenia Łukaszenka ze swoją żoną od dawna jest w separacji i zaprzestał pokazywania się z nią publicznie. Nie dziwi więc fakt, że jak mówi ekspertka PISM-u, „wszyscy żartują, że Kola występuje w roli pierwszej damy”.
Rządy z synem na kolanach
Brisard i Quetel w swojej książce sugerują nawet, że prezydent kieruje krajem z synem na kolanach i mają na to dowody. Tak było podczas międzynarodowych negocjacji z prezydentem Armenii czy prezydentem Ukrainy, gdy mały Kola nie wyobrażał sobie siedzenia obok ojca, a wyłącznie na jego kolanach.
Podobnie krępująca sytuacja miała miejsce w Watykanie w 2009 roku, kiedy Łukaszenka udał się z nieślubnym synem do Benedykta XVI. Mały Kola ofiarował papieżowi w prezencie podręcznik do białoruskiego, a w zamian otrzymał piłkę. Prezydent nie szczędził synowi też mocniejszych wrażeń, jak choćby 11 kwietnia 2011 roku, kiedy udał się z nim do mińskiego metra, gdzie w wyniku wybuchu bomby zginęło 10 osób. Wszystko to w końcu forma nauki, która przyda się, gdy Nikołaj będzie gotowy do objęcia steru rządów w państwie.
Belarus President Lukashenko met Barack and Michelle Obama at a summit this week, took a photo together http://t.co/uGeGLosiFg
Tymczasem 11 października odbędą się wybory prezydenckie na Białorusi, których faworytem jest urzędujący od 21 lat prezydent (wg sondażu niezależnego ośrodka NISEPI zamierza na niego głosować 45,7 proc. Białorusinów). W wyścigu o najwyższy urząd w państwie startuje czworo kandydatów. Obok Łukaszenki są to przedstawicielka opozycji Tacciana Karatkiewicz, szef Partii Liberalno-Demokratycznej Siarhiej Hajdukiewicz, a także naczelny ataman białoruskich Kozaków i szef Białoruskiej Partii Patriotycznej Mikałaj Ułachowicz.
Zdjęcie główne: Alaksandr Łukaszenka ze swoim synem Nikołajem i Władimirem Putinem (fot. Sasha Mordovets/Getty Images)