Piosenkarz legenda, niezapomniany głos, mister elegancji. Mieczysław Fogg bez tajemnic
czwartek,
19 listopada 2015
Mieczysław Fogg mawiał, że „nie sztuka błysnąć, sztuka trwać i nie znudzić się”. Piosenkarzowi udawało się to przez 57 lat kariery. Jego utwory takie jak „Tango milonga”, „To ostatnia niedziela” czy „Jesienne róże” nuciła cała Polska i to przez cztery pokolenia. W tym roku minęło 25 lat od jego śmierci, ale piosenkarz powraca na kartach pierwszej biografii „Poletko pana Fogga”.
Fogg uważany jest za najbardziej znanego polskiego piosenkarza XX wieku. Na swój sukces musiał jednak ciężko zapracować. Nagrywał rocznie nawet 100 piosenek, nie bez powodu otrzymując przezwisko „śpiewająca mrówka”. – Nagrywał bardzo dużo, bo takie były czasy przed wojną. Trzeba było dużo nagrać, z tego wybrać najlepsze rzeczy, a najlepsze z najlepszych stawały się przebojami – przypomina Dariusz Michalski, dziennikarz i historyk muzyki rozrywkowej.
Przez kilka dziesięcioleci Fogg wylansował wiele przebojów, z których można by stworzyć śpiewnik polskiej muzyki rozrywkowej. Te najbardziej znane jak „Tango milonga”, „To ostatnia niedziela”, „Jesienne róże” czy „Pierwszy siwy włos” śpiewały już cztery pokolenia. Dzięki wydanej właśnie biografii o Mieczysławie Foggu mają szansę usłyszeć kolejne. – Mam nadzieję, że książka pozycję pradziadka utwierdzi i będzie jakimś drogowskazem dla młodego pokolenia – uważa Michał Fogg, prawnuk piosenkarza.
Wielkie duety, płyty za oceanem
Energiczny, pracowity, niezniszczalny, a zarazem zdumiewająco skromny, niedzisiejszo elegancki, wzruszająco serdeczny. Takiego Fogga poznał i zapamiętał Dariusz Michalski, który po 25 latach od śmierci muzyka odkrywa w jego biografii fakty nieznane nawet rodzinie. – O wielu rzeczach się dowiedziałem, o wielu rzeczach wiedziałem tylko bardzo pobieżnie, a teraz ta wiedza jest pogłębiona i dokładniejsza – przyznaje Michał Fogg.
To zaskakujące, bo powszechnie mówiło się, że o Foggu wszyscy wszystko wiedzą. To, że urodził się jako Mieczysław Fogiel, a także, że pierwsze sukcesy święcił na scenie warszawskiego teatrzyku „Qui Pro Quo”. Potem wraz z „Chórem Dana” koncertował za granicą, w tym w USA. – Odkrywam płyty, które nagrał w Stanach Zjednoczonych, o których przed wojną zupełnie nie wiedziano, a jak wiedziano, to z zazdrości milczano – przypomina autor biografii.
To był też czas narodzin polskiej fonografii z największymi wytwórniami Syrena i Odeon, dla których płyty nagrywał oczywiście Mieczysław Fogg. To wtedy powstały wspólne nagrania z Hanką Ordonówną, Adolfem Dymszą, Zulą Pogorzelską i Mirą Zimińską. – Na przykładzie pradziadka można zacząć poznawać więcej wspaniałych postaci z tamtych lat, z tamtego okresu, bo takich jest wiele – podkreśla prawnuk piosenkarza.
Powstaniec, opiekun Żydów, ostoja rodziny
Choć jego 57-letnia kariera naznaczona jest licznymi nagrodami, a także dziesiątkami występów w całej Polsce i na całym świecie, pozostał skromnym człowiekiem. Z szacunkiem, miłością, podziwem po latach wypowiadają się o nim jego najbliżsi, współpracownicy, akompaniatorzy, menadżerowie, dziennikarze i przyjaciele. – Od jednej rozmowy do drugiej trafiłem do trzeciej osoby, drzwi się otwierały, serca się otwierały, pamięć się otwierała – wspomina Michalski.
Dzięki temu o Mieciu, jak go nazywano, dowiadujemy się, że był nie tylko żołnierzem w Powstaniu Warszawskim, wojennym opiekunem Żydów, ale także ostoją rodziny. Michalskiemu udało się dotrzeć za kulisy sal koncertowych i do studiów nagraniowych, także za granicą. Dzięki temu portret Mieczysława Fogga wydaje się być niezwykle realistyczny, wyrazisty i prawdziwy w najdrobniejszym szczególe. – Można mieć bardzo dużo lat i czuć się wciąż młodym i uważać, że śpiewało się kiedyś bardzo dobrze, ale marzy się o tym, żeby śpiewać jeszcze lepiej. I taki był Fogg – podsumowuje autor biografii.